— Rozpakujesz w końcu te prezenty czy nie? — odezwała się Anette, obrzucając niecierpliwym spojrzeniem. Od moich urodzin minęły już trzy dni ale jakoś nie mogłam się zebrać do odpakowania prezentów.
Westchnęłam i odłożyłam egzemplarz mojej ukochanej Szóstki Wron na szafkę obok mojego łóżka. Usidłam po turecku na łóżku i schyliłam się po pierwszą z toreb jakie leżały na ziemi obok ramy łóżka.
Wysypałam zawartość na łóżko i uśmiechnęłam się patrząc na piękną jasno niebieską bluzę z wyszytym moim nazwiskiem na prawej piersi.
— Dziękuję. — zwróciłam się do bliźniczek, które siedziały na łóżku Lucy. Rudowłose wyszczerzyły zęby w uśmiechu.
Odpakowując kolejne paczki, zwiększała się moja kolekcja książek z czego byłam niezmiernie zadowolona — szczególnie z serii Dworów które dostałam od Marthy. Powiększała się także kolekcja moich musów świrusów przez co cieszyłam się jak głupia, co chwilę wsadzając sobie kolejne słodycze do buzi.
— Teraz mój! — krzyknęła Anette, kiedy sięgnęłam po przed ostatni prezent. Wyciągnęłam z torby chyba album i spojrzałam na przyjaciółkę z zdziwieniem. Szatynka spojrzała na mnie ponaglająco, więc otworzyłam album na pierwszej stronie.
Dla Josie, byś zawsze pamiętała, że nie jesteś zwyczajna i masz przyjaciół.
Anette Black, współlokatorka i przyjaciółka.Przymknęłam oczy ze wzruszenia i przerzuciłam na następną stronę, gdzie znajdowało się zdjęcie z pierwszego roku. Anette, ja, Adelaide, Martha i bliźniaczki Weasley stałyśmy w wielkiej sali, obejmując się ramionami.
Pomrugałam oczami chcąc odpędzić łzy wzruszenia.
Zdjęcia były z różnych momentów naszego życia, poukładane w kolejności chronologicznej. Na niektórych byłam sama, na innych z przyjaciółmi.
— Dziękuję Nett. — powiedziałam wzruszonym tonem i przytulając ją mocno. Black posłała mi zadowolony z siebie uśmiech i podała ostatni prezent.
Uchyliłam wieczko paczki, a ze środka wystrzeliło konfetti. Patrzyłyśmy w szoku na prezent, po czym Anette skrzywiła się ze złością.
— Debile. — burknęła, ściągając z czubka swojej głowy kawałek serpentyny. Parsknęłam śmiechem i sięgnęłam do paczki.
Wyjęłam średniej wielkości pudełko i z lekkim zawachaniem, że znowu coś wystrzeli uchyliłam wieczko. Moim oczą ukazał się najpiękniejszy złoty naszyjnik jaki w życiu widziałam.
Miał siedem różnych zawieszek.
Kolejno od lewej zaczynało się od otwartej książki, miotły i złotego znicza, potem na środku było serce, gwiazda, wąż i wierzba po prawej.
Przełknęłam gulę wzruszenia i drżącymi rękami wyjęłam małą karteczkę, leżącą pod łańcuszkiem.
Sto lat Josie! Byś nigdy o nas nie zapomniała kupiliśmy ci taki symboliczny łańcuszek.
Wierzba symbolizuje Marthę i jej „wrodzony diabelski urok" ale my twierdzimy, że jest po prostu agresywna, jak bijąca wierzba.
Wąż symbolizuje Addie i to jaką żmiją jest. Znaczy oznacza to jej dom.
Gwiazdka symbolizuje Anette i jej zamiłowanie do gwiazd(orzenia).
Znicz i miotła symbolizują Jamesa i Charliego oraz ich miłość do quiddicha.
Książka symbolizuje Ethana i jego zamiłowanie do siedzenia w bibliotece.
Sercem jesteś ty Josie.
Jesteś naszym sercem.
Wszystkiego dobrego Jose.Ostatnie zdanie było napisane innym charakterem pisma, a zdrobnienie mojego imienia, jakiego ktoś użył, jasno mówiło kto je dopisał.
Otarłam łzy wzruszenia i drżącymi palcami odłożyłam kawałek papieru, obok mnie.
CZYTASZ
Słońce tamtych dni ➸ 𝖏𝖆𝖒𝖊𝖘.𝖘.𝖕𝖔𝖙𝖙𝖊𝖗
Fanfic"Gwiazdy nie wyglądały już jak słońca - wyglądały jak oczy. Jak roześmiane, mrugające oczy, które ze mnie kpiły, wirując w wiecznym tańcu daleko poza zasięgiem." Beth Revis Wzdychając do niego, marzyłam by spojrzał na mnie tak, jak ja patrzyłam na n...