Szkarłatna ciecz spływała z pięciocentymetrowej rany na czole chłopaka. Delikatna twarz okryta dywanem piegów znów została uszkodzona. Kilkukrotnie dwudziestolatek był bity jak i katowany u swoich właścicieli. Oddawany z rąk do rąk nie zaznał ani krzty miłości.
Drobne ciało mężczyzny ledwo trzymało się na nogach. Uginały się i drżały tak jak on cały. Kilka sekund musiało upłynąć aby z delikatnej skóry wydobyła się bordowa krew. Dzień był szary i ponury. Niebiosa cierpiały razem z nim. Grafitowe obłoki uraniały łzy tak jak on. Za co przyszło mu tak cierpieć?
Szarpnięty za zielone loki został uniesiony ku górze. Z delikatnie posiniałych ust wydobyło się gorzkie jękniecie bólu. Szmaragdowe oczy zmuszone do oglądania swojego oprawcy zaszkliły się. Izuku zbierało się na płacz i był coraz bliżej rozklejenia się.
— powodzenia u kolejnego pana. Mam nadzieje, że będzie dla ciebie jeszcze gorszy niż ja — fuknął mężczyzna w dwukolorowych włosach. I jego tęczówki miały dwie różne barwy. Błękitne niczym letnie niebo a oko to otoczone było blizną. Midoriya nie znał jego historii, nie dane było mu poznać skąd wzięło się znamię. Ten właściciel był wyjątkowo skryty. Nie rozmawiał często z swoją zabawką. Z jego ust wydobywały się jedynie rozkazy, które zielonowłosy musiał wykonywać. Twarz niejakiego Todorokiego nie okazywała pozytywnych uczuć.
Uśmiech na jego ustach był rzadkim zjawiskiem. Chcąc pomścić matkę i swoje rodzeństwo, którego ojciec nie potrafił obronić sam zdecydował się wymierzyć mu karę. I była ona sroga, najgorsza jaką mógł zaznać Eiji. Jego własny syn, najmłodszy z rodu Todoroki pozbawił go życia spalając żywcem kawałek po kawałku. Krzyk bólu i cierpienia roznosił się po mieście echem. Świat stanął na chwile, miasto owiała zimna aura rozwiana przez Shōto.
Zagłada ojca była dla jego duszy ukojeniem. Teraz mógł miewać spokojne sny i nie martwić się niczym. Życie miało być dla niego sielanką ale nie do momentu w którym stał się celem bohaterów. Nazwany mordercą a ma zaledwie dwadzieścia lat. Boże, gdyby tylko ci ludzie wiedzieli, co on musiał przechodzić jeszcze jako dziecko.
Zaszklone spojrzenie podarowane Todorokiemu było tak smutne a zarazem pokazywało blask w oczach. Nadzieje na lepszy dzień, Lepszą przyszłość.
— jeśli uważasz, ze twoja sytuacja się polepszy jesteś w kurewskim Błędzie. Nigdzie ci już nie będzie lepiej — warknął na zakończenie. Niemogący dłużej słuchać komentarzy swojego pana splunął mu na twarz. Shoto wyciągając jedwabną chusteczkę z kieszeni starł kilka kropli śliny zielonowłosego. Czy celem bylo obrażenie go? Skądże, to było ostrzeżenie a nawet i prośba, aby przestał mówić. Teraz blagal w myślach aby Todoroki przestał mówić już cokolwiek. Może i był małomówny ale jego słowo cięło go tak, jak brzegi kartki papiero które sunęły po delikatnej skórze.
Nie minęła nawet minuta a Izuku począł na lewym policzku pieczenie. Świąd był tak duży iż miał ochotę przyłożyć do niej zimną dłoń. Łańcuszek od srebrzystych kajdanek pobrzękiwał wprawiony w ruch przez dłonie niższego.
Upchnięto go do auta. Usiadł na tylnym siedzeniu a za kierownicą usiadł jego właściciel. Udali się do miejsca gdzie odbywała sie wystawa. Tam, gdzie napaleńcy i zboczeńce sprzedawali swoje dotychczasowe zdobycze a wydawali fortunę na zakup kolejnej. Nie wszyscy mieli zamiary aby sprawić sobie zabawkę seksualną. Byli tacy, którzy szukali sobie druha. Przyjaciela który zostanie z nimi po ich kres.
Do takich osób należał właśnie Todoroki. Poszukiwał nie zabawki a kogoś kto dotrzyma mu towarzystwa i dotrze do niego. Tej osoby szukał w Izuku ale niestety mylił sie. Wykorzystał go w celu zabawienia sie kilkukrotnie, lecz to nie była ta osoba. Nie potrzasków odpowiednio podjąć rozmowy aby wysoki mężczyzna mógł mu zaufać. Wręcz przeciwnie, działał on skrajnie na nerwy Shōto. Mógłby stwierdzić ze Deku to była jego najgorsza zabawka. Nie dane mu było żyć z nim pod jednym dachem.

CZYTASZ
Przeznaczenie || Bakudeku
Romance- aż tak Nisko upadłeś deklu? - warknął Bakugō spoglądając w szmaragdowe oczy Oczywiście, że upadł. Upadł z ogromnym tupetem a echo rozniosło się niczym morska pieśń na oceanie. Upadł, gdyż na nic innego nie mógł sobie pozwolić. Upadł, bo właśnie z...