Rozdział trzeci

7 1 0
                                    

Iz jedzie powoli po lesie, rozglądając się, czy gdzieś na ściółce nie widać przydatnych ziół. Chciałaby sprzedać konia inkwizytora na targu, który odbywa się w sąsiedniej wsi. Nagle na drogę przed nią wybiega przerażona dziewczyna w podartej sukni. Iz czuje, jak po plecach przebiega jej dreszcz - to znana taktyka zbójców, którzy czekają, aż kupcy zatrzymają się, aby pomóc ich wspólniczce i wtedy zabierają się za rabunek. Nie uśmiecha jej się jechać dalej w zarzyganym płaszczu, ale chyba będzie to nieuniknione.

-Panie, błagam, pomóż - skamle dziewczyna, a Iz uświadamia sobie, że zna ten głos. Dziewczyna też wygląda znajomo.

-Larissa, złotko, nie uważasz, że już za wiele razy cię ratuję? - pyta, zsiadając z konia i powoli unosząc ręce do kaptura płaszcza. Larissa patrzy na nią rozszerzonymi ze zdumienia oczyma, a zza drzewa wychyla się kolejny rabuś, celując w Iz z łuku.

Iz zdejmuje kaptur i uśmiecha się szeroko, tak, żeby widać było rubinowe serduszka.

-To twój zły dzień - mówi rabuś, choć Larissa pokazuje mu już, żeby opuścił broń.

-Śmiem polemizować, ten dzień jest całkiem zajebisty - odkrzykuje mu Iz, kiedy uratowana przed inkwizytorem dziewczyna rzuca się jej na szyję.

Iz nie ma złych dni. W swoim życiu miała tylko jeden zły dzień, kiedy do jej wioski przybyła wędrowna wróżbiarka, jeden, wystarczający, aby zniszczyć jej plany i marzenia i od tej pory już żaden nie będzie gorszy. 

Iz Smoczakrew. Część pierwszaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz