Rozdział 1. Spotkania nie zawsze są radosne.

475 18 49
                                    

-Rose! - Wybudzając się z snu usłyszałam krzyk mojej młodszej siostry. - Jak tylko cię dorwę to będziesz martwa!

-Mhm.. - Mruknęłam dalej pogrążona w płytkim śnie.

Usłyszałam huk otwierających się drzwi, na co szybko podniosłam głowę szukając wzrokiem przyczyny tego hałasu.

-Co się tak patrzysz?! Gdzie mój scenariusz?! - Wyjaśniła krzyczącym głosem siostra.

-Twój co? - Powtórzyłam całkowicie zmieszana.

-Scenariusz na przedstawienie! Pomagałaś mi go ułożyć - Powiedziała zrezygnowanym głosem.

-Emily, moja ukochana siostrzyczko - Zaczęłam słodkim tonem - Jeśli w ciągu 10 sekund nie wyjdziesz z tego pokoju to cię ukatrupię. Schowałaś go do plecaka ty mendo!

Pośpiesznym krokiem wstałam z łóżka i rzuciłam pierwszą lepszą poduszką w stronę mojej siostry.

-Mogłaś tak od razu! - Przekręciła oczami oraz szybko wybiegła unikając zderzenia z poduszką.

Mimo strasznej pobudki byłam wdzięczna siostrze, ponieważ za niecałą godzinę miałam pomóc przyjaciółce w jej rodzinnej kawiarni.

Po porannej rutynie wyszłam z domu.

Nie jeździłam samochodami, których panicznie się bałam.

-No no, zjawiałaś się! - Cmoknęła radośnie przyjaciółka rozkładając ręce.

-Ja miałabym nie przyjść? - Przewróciłam teatralnie oczami przytulając przyjaciółkę.

-Nie mogę uwierzyć, że od września będziemy przygotowywać się do matury! - Powiedziała Mary.

-Pójście o rok wcześniej do szkoły to chyba nie był dobry pomysł - Uznałam na co przyjaciółka zmieniła temat.

-Impreza.. - Zaczęła z entuzjazmem Mary, której od razu przerwałam.

-Nie - Powiedziałam stanowczo - Wiesz, że się w to nie bawię.

Oczywiście w jakimś stopniu lubiłam imprezy. Jednak żadna z nich nie skończyła się dla mnie dobrze.

Na jednej z nich moja była przyjaciółka wykrzyczała, że mam zaburzenia odżywiania. Do wszystkich. Nie ominęły mnie złośliwe komentarze które tylko pogorszyły moją chorobę. Plusem jest to, że ten czas minął, ludzie zapomnieli, jak zawsze. Czułam się naprawdę strasznie. Ludzie wręcz rozbierali mnie wzrokiem wytykając mi moje niedoskonałości. Ten głos w głowie mówiący, że wszystko sobie wymyśliłam, że jestem zwykłą nieakceptującą się siedemnastolatką.

Z zamyśleń wyrwał mnie głos Mary.

-Czy ty mnie w ogóle słuchasz? -Powiedziała z nutą żalu w głosie.

-Oh, moja kochana Mery.. - Zaczęłam słodkim udawanym głosem - Zawsze i o każdej porze cię słucham.

-Uważaj bo naprawdę ci uwierzyłam! A teraz zabieraj się do roboty, najlepiej zamieć - Oznajmiła Mery.

-Jasne szefowo, już się robi - Podeszłam do miotły i zaczęłam zmiatać podłogę.

Było jeszcze wcześnie, nie miałyśmy żadnych klientów, więc stąd brało się to nasze swobodne zachowanie.

Nuciłam pod nosem piosenkę "505" Artic Monkeys.

Poczułam, że tracę równowagę wpadając na kogoś.

-Mogłabyś uważać - Burknął nieznajomy.

Poczułam deja vu które z początku zignorowałam.

Forgive me. Odzyskaj nasze gwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz