Tydzień później
Liam
Odkąd Lena zawitała w naszym domu, atmosfera jest bardzo napięta. Codziennie po kilka razy kłócę się z ojcem i mam tego dość. Natomiast Ryan zamknął się w swoim „królestwie ciemności" i jest obrażony na cały świat. Nawet naszej gosposi – Julie się oberwało. Rzucił w nią tacą z jedzeniem, którą mu przyniosła, krzycząc przy tym różne przekleństwa. Wielokrotnie próbowałem go przeprosić, ale nie otworzył mi drzwi. Źle zrobiłem, mówiąc mu wtedy te raniące słowa, ale byłem zły. Nie mogłem się opanować, czego teraz żałuję. W natłoku tych wszystkich wydarzeń postanowiłem rzucić się w wir pracy, której miałem od groma. Wziąłem na siebie kilka poważnych projektów, a każdą wolną chwilę spędzam przed komputerem albo w firmie. Kiedy wspominam tę felerną kolację, czuję ogromną falę złości przepływającą przez moje ciało. Nie przeproszę Leny albo przynajmniej nie zrobię tego w dobrej wierze. Spróbuję zamydlić ojcu oczy, aby mieć chociaż trochę spokoju. Męczy mnie tymi swoimi morderczymi spojrzeniami pod moim adresem, a jedyną osobą, na jaką mogę teraz liczyć, jest ciocia Adriana. Powiedziałem jej o wszystkim i zdecydowanie nie pochwala poczynań swojego szwagra, którego swoją drogą nie trawi, odkąd związał się z mamą. Uważa go za okropnego obiboka, który zawsze idzie na łatwiznę. Obiecała mi, że porozmawia z nim, gdy zjawi się na pięćdziesięcioleciu założenia firmy. Z tej okazji ojciec postanowił wyprawić bankiet na ponad czterysta osób i przyjdą na niego największe osobistości nie tylko z Londynu, ale również ze Szwajcarii czy Francji. Podobno ma się pojawić jeszcze kilka osób z Ameryki Północnej, gdzie nasza firma próbuje się wybić, co wcale nie jest łatwe. Mam nadzieję, że mój projekt przypadnie im do gustu, a wtedy odniesiemy największy sukces w historii naszej firmy. Mama, gdyby żyła, na pewno byłaby ze mnie dumna.
- Cholera! – przekląłem, gdy po raz kolejny moja prezentacja nie chciała się zapisać. Głupi program, a miał być najlepszy. Nagle przez uchylone drzwi od mojego pokoju usłyszałem jakieś krzyki. W tym domu to już norma.
- Jezu, Ryan wyluzuj, powiedziałem ci tylko 'cześć' – rozpoznałem głos mojego przyjaciela – Harry'ego.
- Sama twoja obecność mnie denerwuje, więc złaź mi z oczu kędzierzawy! Zastanawiam się, dlaczego Julie w ogóle wpuszcza cię do tego domu! – krzyknął mój brat. Postanowiłem zainterweniować. Odłożyłem szybko laptopa na bok i wybiegłem na korytarz.
- Ryan, uspokój się. Harry na pewno chciał być dla ciebie miły, ale ty jak zwykle tego nie doceniasz! – podniosłem głos, idąc w ich kierunku. Harry spojrzał na mnie z wdzięcznością. Wiem, że nie lubi wymiany zdań z Ryanem.
- Wy obydwaj jesteście siebie warci – prychnął, obrzucając nas pogardliwym spojrzeniem. Następnie podjechał wózkiem do windy, aby zjechać na dół. Cóż, przynajmniej „wyszedł" z pokoju.
- Strasznie cię za niego przepraszam, Hazz. Ostatnio powiedziałem mu kilka słów za dużo, a teraz znów łapie go załamanie. Dzisiaj po raz pierwszy wyszedł z pokoju po siedmiu dniach, więc to sukces – włożyłem ręce do kieszeni dresów, potrząsając głową z dezaprobatą. Muszę pomóc mojemu bratu, tylko nie wiem w jaki sposób.
- Nie musisz przepraszać. To Ryan powinien zrobić, a przede wszystkim wziąć się w garść. Ja rozumiem wszystko, ale on przesadza, musi przestać wyładowywać złość na przypadkowych osobach – Harry klepnął mnie w ramię pokrzepiająco. Jest dobrym przyjacielem i tak naprawdę moim jedynym.
- Chodźmy lepiej do pokoju, bo nie chcę kolejnej kłótni z Ryanem, wystarczy mi to, jak zareagował na twój widok – weszliśmy do pomieszczenia pomalowanego na fioletowo.
- Stary, co się z tobą działo przez ostatni tydzień? Nie dzwonisz, ba w ogóle się nie odzywasz. Myślałem, że coś się stało – Styles spojrzał na mnie wyczekująco. Przez to całe zamieszanie zapomniałem o nim. Wiem, głupia wymówka, ale jednak.
- Bo stało się. Wspominałem, że ojciec miał przyprowadzić narzeczoną na kolację? – mruknąłem, a Harry pokiwał twierdząco głową.
- Ona jest od niego dwadzieścia trzy lata młodsza, a co najlepsze to Lena – wycedziłem przez zęby. Miałem ochotę wymazać ten wieczór z pamięci. Jednak tak się nie da.
- Żartujesz?! – mój przyjaciel uniósł brwi, a jego oczy o mało nie wypadły z orbit. Był bardzo zaskoczony.
- A czy wyglądam, jakbym żartował? – syknąłem.
- Nie, ale serio to TA Lena, o której mogłeś opowiadać dzień i noc, a jadaczka w ogóle ci się nie zamykała? – mocno trzepnąłem go w ramię, dając mu do zrozumienia, że to nie jest śmieszne.
- Uuu, stary to masz teraz niezły problem.
- Ona ma problem, a nie ja. Wydawała się taka słodka i niewinna, ale ja wiem, że to tylko jej gra aktorska. Niedługo ma się tu wprowadzić, a ja obiecałem, że uprzykrzę jej życie. Jeszcze pożałuje, że związała się z moim ojcem. Ucieknie stąd gdzie pieprz rośnie, to tylko kwesta czasu – uśmiechnąłem się sam do siebie, wyobrażając sobie chwilę, gdy Lena opuszcza nasz dom, mówiąc, że ślubu nie będzie.
- Umm... Li, nie sądzę, aby to był dobry pomysł. Może zbyt pochopnie ją oceniłeś? – opadłem na krzesło obok biurka zrezygnowany. Ona naprawdę rzuca jakiś urok na mężczyzn tyle, że Styles jej nie zna.
- Bronisz jej?! Czyli jednak mógłbyś się dogadać z Ryanem, bo on również ma podobne zdanie. Radzę ci też uważać na tę jej przyjaciółeczkę, z którą się spotykasz. Możliwe, że są takie same, czyli interesuje je tylko kasa! – krzyknąłem prosto w twarz zdumionemu Harry'emu. Zawsze uważał mnie za opanowanego i spokojnego chłopaka.
- Wiesz co, Liam?! Oceniasz ludzi po okładce i kieruje tobą niewyobrażalna nienawiść. Nie znałem cię od tej strony, więc zastanów się nad sobą. Pogadamy, jak ochłoniesz! – gwałtownie zerwał się z łóżka, na którym siedział i szybkim krokiem opuścił pokój. Świetnie. Czuję, że tracę wszystkie ważne mi osoby. Poczynając od ojca, do którego moje zaufanie sięgnęło zera już w wieku dziecięcym. Później straciłem mamę, która była dla mnie wszystkim, następnie Ryan, z którym normalną rozmowę odbyłem ostatnio wiele lat temu. Teraz do tej listy mogę dodać Harry'ego. Ze złości miałem ochotę rozwalić wszystko, co stanęło na mojej drodze. Moje życie zaczyna się walić krok po kroku. Lena, Lena, Lena, Lena, to imię cały czas krzyczała moja podświadomość. Muszę wybić ją sobie z głowy, pozbyć się jakichkolwiek uczuć do niej. Nienawidzę jej, nienawidzę jej, nienawidzę jej. Próbowałem wpoić to sobie, lecz bez skutku. Dlaczego nie potrafię tak po prostu jej znienawidzić?!
Muszę się uspokoić. Wziąłem głęboki oddech i zszedłem na dół. W salonie, na stoliku w rogu, stały butelki pełne alkoholu. Chwyciłem jedną z nich i wróciłem do pokoju. Rzuciłem się na wielkie łóżko, natychmiast otwierając trunek. Wyrzuciłem zakrętkę na poduszkę i wziąłem dużego łyka z butelki. Mimowolnie się skrzywiłem. Powtórzyłem jeszcze tę czynność kilka razy, a butelka w mgnieniu oka była już opróżniona do dna. Głupi jestem, myśląc, iż procenty pomogą mi w rozwiązywaniu problemów, ale nic nie poradzę, że zostałem kompletnie ze wszystkim sam. Dużo osób chciałoby być na moim miejscu, lecz nie mają pojęcia jak naprawdę wygląda życie żałosnego Liama Payne'a, który w akcie desperacji sięga po alkohol.
CZYTASZ
Save Me |L.P. ✔️
FanfictionGdy Liam poznaje młodszą o dwadzieścia trzy lata narzeczoną swojego ojca, jego życie diametralnie się zmienia. Jest przekonany, że Lena spotyka się z jego ojcem jedynie dla własnej korzyści i jest do niej wrogo nastawiony. Jednak nie wie, co tak nap...