Rozdział jedenasty

644 45 2
                                    

Liam

  Jęknąłem, kiedy promienie słoneczne, które wpadały przez okno do pokoju, świeciły mi prosto w twarz. Przekręciłem się na drugi bok i sięgnąłem ręką, aby przytulić Lenę, ale trafiłem na pustą poduszkę. Nie było jej. Zdezorientowany, otworzyłem najpierw jedno oko, a potem drugie i lekko je przetarłem. Uśmiechnąłem się na wspomnienie ostatniej nocy. Zastanawiało mnie, gdzie może podziewać się szatynka. Odgarnąłem kołdrę na bok i z podłogi podniosłem moje bokserki, spodnie i buty, które następnie założyłem. Przeszukałem niemal wszystkie pomieszczenia, ale w żadnym nie znalazłem dziewczyny. Udałem się do kuchni, gdzie jeszcze nie sprawdzałem i to był strzał w dziesiątkę. Stała oparta o blat szafki, ubrana w moją koszulkę, która sięgała jej do połowy ud. Wsparłem się o framugę drzwi i przez chwilę obserwowałem zamyśloną piękność. Nawet nie wyczuła mojej obecności. Bezszelestnie podszedłem do niej i oplotłem moje ramiona wokół jej drobnego ciała. Podskoczyła wystraszona i o mały włos nie wypuściła kubka z kawą z ręki.

- Myślałem, że mi uciekłaś – szepnąłem wprost do jej ucha.

- Nie mogłam już spać, więc przyszłam tutaj. Nie chciałam cię budzić – oparła swoją głowę o mój policzek i ciężko westchnęła.

- Co się dzieje? – spytałem, przelotnie całując jej skroń.

- Nic – odparła beznamiętnie i wzruszyła ramionami.

- Nie oszukasz mnie, przecież widzę i czuję, że coś jest na rzeczy. Wiesz, że możesz powiedzieć mi o wszystkim – powiedziałem szczerze. Odwróciłem ją przodem do siebie i posadziłem na blacie szafki.

- Liam, wszystko jest w porządku, naprawdę – pogładziła mój policzek.

- Żałujesz tego, co zaszło między nami wczoraj? – nachyliłem się nad nią tak, że nasze czoła się stykały.

- Nie, oczywiście, że nie – odpowiedziała szybko z uśmiechem na twarzy.

- Więc o co chodzi?

- Po prostu... zastanawiałam się co będzie teraz z nami. Po ślubie z twoim ojcem pewnie będziemy musieli zerwać nasze relacje, bo wolę nie myśleć, jakie piekło by się rozpętało, gdyby się o nas dowiedział. Zabiłby nas oboje – wyczułem nutkę strachu w jej głosie.

- Nie zostawię cię, nawet nie ma takiej opcji, kochanie. Nie martw się o tę całą farsę zwaną ślubem. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by do niego nie doszło, a wtedy już zawsze będziemy razem, bez żadnego strachu, że Paul nas na czymś przyłapie – założyłem zbłąkany kosmyk jej lśniących włosów za ucho.

- A tak swoją drogą, to moja koszulka lepiej leży na tobie niż na mnie – dodałem, kiedy zeskoczyła z blatu i dokładnie zlustrowałem jej sylwetkę. Zaśmiałem się, widząc, jak jej policzki robią się całe czerwone.

- Przestań, bo się rumienię! – klepnęła mnie pięścią w tors i zawstydzona odwróciła głowę.

- No co? Przecież tylko stwierdzam fakty, a wczoraj jakoś nie byłaś taka wstydliwa – żartobliwie dźgnąłem ją w żebro.

- Liam! Jesteś upierdliwy – chwyciłem ją za łokieć i przyciągnąłem bliżej do siebie.

- Ale właśnie za to mnie kochasz – przychyliłem się i przymknąłem oczy, aby ją pocałować, ale nie napotkałem jej ust. Co jest grane?

- Tak bardzo kocham twoją naiwność, Payne – zachichotała. Zobaczyłem, że stoi już na szczycie schodów.

- O ty mała cwaniaro. Czekaj, niech no ja cię tylko dopadnę! – pisnęła, gdy rzuciłem się do biegu w jej stronę.

- Jeszcze zobaczymy! – przyspieszyła i wpadła prosto do łazienki, szybko zamykając za sobą drzwi na zamek.

- Tym razem ci się udało, ale poczekam, aż wyjdziesz, a wtedy nie będzie, przeproś, skarbie – zaśmiałem się, kręcąc przy tym głową.  


***


  - Kochanie, puść mnie! – krzyczała, jednocześnie śmiejąc się Lena, gdy szedłem z nią przewieszoną przez moje ramię w stronę jeziora.

- Oo proszę, teraz to kochanie. Było nie uciekać od moich pocałunków, droga pani – zażartowałem, a ona lekko uderzyła mnie w plecy, próbując się wyrwać. Ma nikłe szanse, bo z naszej dwójki to ja jestem bardziej umięśniony i mam więcej siły.

- Przecież ładnie przeprosiłam – udała wielce oburzoną.

- Kara to kara – postawiłem ją na ziemi nad brzegiem jeziora i przytrzymałem jej nadgarstki, aby nie uciekła.

- Jesteś okropny – tupnęła nogą niczym mała dziewczynka w przedszkolu, co bardzo mnie rozbawiło.

- Okropny mówisz? – zapytałem z chytrym uśmieszkiem i złapałem ją jak pannę młodą.

- Nie zrobisz tego – mierzyła się ze mną wzrokiem.

- A właśnie, że zrobię – rozpędziłem się i wskoczyłem z nią do wody. Jej pisk odbijał się echem po całej okolicy.

- Oszalałeś – stwierdziła i odsączyła mokrą bluzkę.

- Nie spodobało ci się, za mało wrażeń? To może jeszcze...

- Ty już lepiej nic więcej nie kombinuj – chlapnęła mi wodą w twarz i zaśmiała się głośno. I tak zaczęła się nasza dziecinna zabawa, czyli wzajemne chlapanie się w wodzie.

- Zimno mi – zadrżała, a na jej ciele pojawiła się gęsia skórka.

- Chodź, ogrzeję Cię – rozłożyłem ramiona, a ona skoczyła na mnie, oplatając nogi wokół mojego pasa. Zachwiałem się lekko, ale w ostatniej chwili złapałem równowagę.

- Jeżeli będę chora, to będzie tylko i wyłącznie twoja wina – próbowała grać obrażoną, ale ten delikatny uśmiech błąkający się na ustach, skutecznie ją zdradzał.

- W takim razie będziemy chorować razem – wszedłem głębiej do jeziora tak, że woda sięgała nam prawie do ramion. Spojrzałem szatynce głęboko w oczy i złączyliśmy nasze wargi w namiętnym pocałunku.  

Save Me |L.P. ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz