Fralice/Jily

204 19 2
                                    

Notka: Nie pytajcie mnie, co to jest, bo nie mam bladego pojęcia. Taki pomysł wpadł mi do głowy, kiedy siedziałam na fizyce, więc oczywistym było, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. 
Aczkolwiek, hope you'll enjoy it♡

❣︎

Pierwszego września tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego pierwszego roku grupa pierwszoroczniaków przekroczyła mury Hogwartu. Profesor McGonagall prowadziła dzieci przez Wielką Salę, a te, jedyne, co robiły, to rozglądały się dokoła z zachwytem.

W tej grupie znajdowali się, między innymi, James Potter, Lily Evans, Syriusz Black, Remus Lupin, Peter Pettigrew, Frank Longbottom, Alice Fortescue, Marlene McKinnon oraz Dorcas Meadowes.

Przyszła pora na przydzielenie nowych uczniów do ich domów. Profesor McGonagall odczytywała nazwiska z listy, a wywołana osoba siadała na stołku i czekała na werdykt.

— Evans, Lily — głos kobiety poniósł się po sali, a drobna rudowłosa dziewczynka zwinnie wskoczyła na krzesełko.

W tym momencie wszystkie oczy skierowały się na nią. Zarumieniła się lekko, rozglądając po sali. W pewnej chwili skrzyżowała spojrzenie z wgapiającym się w nią, jak w obrazek chłopcem z rozwianymi ciemnymi włosami i okrągłymi okularami na nosie. 
Brunet patrzył na nią maślanymi oczami, sprawiając przy tym wrażenie, iż jego szczęka za sekundę zaliczy bliskie spotkanie z podłogą.

Lily nie zastanawiała się nad tym długo, gdyż w tym momencie na jej głowie znalazła się Tiara Przydziału.

— Gryffindor!!! — krzyknęła w końcu Tiara, a rudowłosa w mgnieniu oka skoczyła na nogi i pognała w stronę stołu ozdobionego bordowo-złotymi dekoracjami.

James przez cały ten czas śledził ją wzrokiem.

— Fortescue, Alice — padło kolejne nazwisko i tym razem to niska brunetka wkroczyła na podest, aby usiąść na stołku.

Frank, stojący ramię w ramię z Potterem, wyglądał, jakby miał zamiar zaraz usnąć na stojąco, lecz oprzytomniał w tym właśnie momencie. Teraz to on śledził uważnie każdy krok dziewczynki, nie mogąc oderwać od niej wzroku.

Alice także została przydzielona do Gryffindoru, co publiczność skwitowała gromkimi oklaskami. Jedynie dwie osoby nie klaskały – James i Frank ciągle nieprzytomnie wpatrywali się w dwie gryfonki, które teraz prowadziły wesołą rozmowę.

Alice odgarnęła krótkie włosy z twarzy, a ciemne oczy błysnęły jej z przejęcia; Lily ciągle miała lekko zarumienione policzki, a rude fale podskakiwały delikatnie, kiedy śmiała się z czegoś, co powiedziała właśnie druga. 
Chłopcy westchnęli jednocześnie, jakby urzeczeni tym widokiem.

Kiedyś się z nią ożenię — oznajmili w tym samym momencie i dopiero to obudziło ich z pięknego snu na jawie.

Spojrzeli po sobie z widocznym zdumienie. Sekundę panowała niezręczna cisza, którą zaraz zastąpił nagły wybuch śmiechu.

— Jestem James. James Potter — odezwał się brunet, kiedy jako tako doszli do siebie. Wyciągnął rękę do drugiego, którą ten uścisnął.

— Frank... — zaczął, lecz nie zdążył dokończyć.

— Longbottom, Frank — doleciał ich głos profesorki.

— Właśnie — skwitował tylko chłopiec i prawie biegiem ruszył w kierunku stołka.

Kiedy usiadł, a Tiara przydziału znalazła się na jego głowie, modlił się w duchu, aby zostać przydzielonym do tego samego domu, co ta urocza brunetka chwilę przed nim. 
Jego błaganie, na szczęście, zostały wysłuchane i już po minucie kroczył dumnie w stronę stołu Gryffindoru.

Warianty Miłości || HP one-shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz