Czytałam gazetę w pobliskiej knajpie, pijąc piwo. Potrzebowałam spokoju od wszystkich ludzi. A problemy świata, miały mnie odciągnąć od własnych. W pewnym momencie usłyszałam jak krzesło po drugiej stronie stolika odsunęło się. Nie opuściłam oka z gazety.
- Louis.- Przywitałam się, nie patrząc na niego.
- Skąd wiesz, że to ja?
- Twoje perfumy śmierdzą na kilometr.
- Ładnie pachną.
- Śmierdzisz. - Odłożyłam gazetę na stolik, spotykając się z poważnym wzrokiem bruneta.
- Od kiedy przesiadujesz w knajpach, dodatku czytając gazetę. W życiu cię z książką nie widziałem.
- Uciekam od takich głupich pytań jak twoje.
- Mało skutecznie.
- Świat ostatnio mnie nie kocha, jak po całości to po całości.
- Nieźle musiał dać ci popalić, skoro zaczęłaś czytać cokolwiek.
- Ciebie też nie kocha, skoro nie przeszkodził w przyjściu tutaj i pozwolił urwać mój spokój dnia.
- Zaryzykowałem życiem. Jak wiesz... twój szef dziś organizuje męski wypad.
- I co, chciałeś mnie zaprosić? Z tego, co wiem, nie urósł mi kutasek.
- A już myślałem, że zmądrzałaś od czytania gazet.
- Są bardzo pouczające. Jak na przykład nowe operacje gwiazd. Dzięki temu, wiem, jakich błędów nie popełniać.
- Rzeczywiście, twojej wrednej twarzy nic nie naprawi.
- Będę miałam żałobę z tego powodu do końca życia. Przyjmuje z wyrazu współczucia każdy alkohol.
- Moje współczucie nie jest aż tak wielkie, bym wydawał kasę na drogo cenną butelkę wódki.
- Powinno. Będziesz widzieć moją twarz do końca życia.
- Jeśli cię wcześniej nie zabije.
- Ustaw się w kolejce, a ja wrócę do czytania gazety.
- Wracając do tematu... Harry się nie zgodził na wyjście. Stwierdził, że ma ważny wieczór z tobą.
- Czemu się nie dziwię, że mam plany, o których znowu nie wiem?
- Robi Ci niespodziankę?
- Skąd mam to wiedzieć? Wątpię, ostatnio przeżywa kolejny etap poczucia winy.
- Jesteś na niego zła?
- Nie, ale coś mu pozwala myśleć, że mnie zranił swoim ignorowaniem. I próbuje, wynagrodzić mi czas. Wiesz, co się stało? — Zamilkł i mocno zacisnął usta. Wiedział. - Nie chce byś mówił mi, co się stało. Uszanowałam to, że nie chce bym wiedziała i nie jestem zła. Tylko powiedz mi, że poradzi sobie, a ty mu pomożesz.
- Poradzi sobie, Mary. I pomagasz mu, jesteś zawsze przy nim.
- Zadzwonię do niego i powiem, że idę do Sadie, a ty go weź na ten balet. Tylko hej, bez telefonów z komisariatów. Nie ruszę po was tyłka.
*
Po wielu próbach, Harry pogodził się z faktem, że dziś spędzimy wieczór w innych miejscach. Wiem, że jego problem dotyczy mnie. Mogę to zobaczyć po jego zachowaniu. I zaczynam czuć niepokój, że dotknie to nas bardziej, niż damy radę znieść.
Sadie czekała na mnie w drzwiach z winem w ręce. Uśmiechnęłam się i podniosłam rękę z tym samym trunkiem, który zakupiłam po drodze. Weszłyśmy do środka, od razu rozsiadając się na kanapie z przekąskami.
CZYTASZ
Wrong / H.S
Fanfiction- Dlaczego chcieliście bić się kijem bejsbolowym? - Bo to suka. - Bo to dupek.