Wszedłem do środka. Okazało się, że owy "wujek" się żenił. Salon był przystrojony, podali zwykły obiad i zapalili świece. Z okna było widać pole wrzosowe, wyglądało na bardziej żywe, zjawiskowe.
Po zjedzeniu obiadu i tortu, dwójka dzieci zaczęła mnie prowadzić na górę do ich pokoju. Wchodziliśmy schodami do góry, ale w ścianie zobaczyłem małe okno.Za szybą było widać mały pokój, wyłożony białymi kafelkami, oraz głowę mężczyzny w masce owcy. Zmarszczyłem brwi, spojrzałem w stronę dzieci i gdy zapytałem o co chodzi, odrazu uciekły.
Nagle za rękę złapał mnie starszy mężczyzna i odciągnął od okienka. Burknął, żebym się nie zbliżał, bo to niebezpieczne. Wolałem już nie zadawać tyłu pytań i poszedłem za dziećmi.