W końcu policjant oddał strzał w stronę zamaskowanego. Na jego białej koszuli pojawił się granatowy ślad atramentu. Zacząłem myśleć, że go zabili, ale zamaskowany nagle się odwrócił i rzekł
- Jesteś pewien, że dalej żyję?
Po czym zastygłem z przerażenia. Dwoje policjantów padło bezwładnie do dołu, a na nich zamaskowany. Spod jego maski wylewała się atramentowa ciecz, a niebo mocno się zachmurzyło. Nie wiedziałem co zrobić, chciałem wołać o pomoc, ale coś odjęło mi mowę, jakby zupełnie zanikła. W końcu coś otarło się o moją nogę. Kot.
