Siedziałam na parapecie i podziwiałam piękno przyrody. Wszystkie rośliny i zwierzęta wyglądały olśniewająco w świetle wschodzącego słońca. A tak na poważnie to chciałam odgonić te wredne, pierzaste stworzenia, które już od dobrej godziny, niestrudzenie toczą walkę z jakże godnym ich przeciwnikiem- szybą. Nie dane mi było się wyspać. Jednak gdyby nie ptaki, dalej myślałabym, że ta cała przeprowadzka mi się śni. Stuknęłam kilka razy w okno, żeby te latające stworzenia mnie zauważyły i odleciały gdzieś daleko. Nareszcie miałam ciszę i spokój, ale co z tego skoro już się rozbudziłam i nie będę miała najmniejszej szansy na sen. Westchnęłam patrząc na łóżko i zeskoczyłam z parapetu, po czym poszłam do łazienki. Po kilkunastu minutach wyszłam z pomieszczenia i skierowałam swoje kroki w stronę drzwi prowadzących na korytarz. Jeszcze tylko spojrzałam na zegarek, który wskazywał 7:04 i wyszłam z pokoju. Kto normalny o tej porze wstaje jeśli nie musi iść do pracy, czy szkoły. Zaraz za drzwiami napotkałam na swojej drodze stertę ubrań. Przeszłam obok niej i zeszłam po schodach na parter. Trzy schodki do podłogi wydają się być czymś po czym bardzo prosto jest zejść, jednak kiedy wchodzi się na gumową kaczuszkę to już tak prosto nie jest.Wylądowałam z nogami zawieszonymi na poręczy, a w ręce dzierżyłam tę małą zabawkę zastanawiając się, co ona tutaj robiła. Po chwili podniosłam się z podłogi, a kaczuszkę odrzuciłam gdzieś za siebie.Nie zamierzam po nich sprzątać, a przynajmniej nie teraz. W końcu dostałam się do kuchni...Tak kuchnia...wyglądała jak po jakiejś wojnie. Na podłodze szkło i plamy, chyba po kawie, brak czystych naczyń, kawałek ściany zalany wodą. Ja nie wiem, co oni tu wyprawiają. Umyłam pierwszy lepszy kubek i zaparzyłam w nim herbatę. Trzymając kubek w ręce podeszłam do lodówki. Nie czułam się nieswojo, przecież to miał być mój nowy dom.
-Annyeonghaseyo- wzdrygnęłam się, a mój kubek dołączył do kilku innych na podłodze.Nie wiem czemu się przestraszyłam, jednak dziwne było to, że nie słyszałam ani jednego kroku, a przecież w domu panowała cisza.
-Wystraszyłem cię? Przepraszam.-pojawił się przede mną, w momencie, kiedy chciałam się odwrócić.
-Annyeong. Tak troszkę.-uśmiechnęłam się lekko-U was zawsze taki bałagan?
-A to pobojowisko?-zaśmiał się pod nosem-Nie...To pozostałość po wczorajszej kłótni Chanyeol'a i Baekhyun'a. Wiesz tego wysokiego, uśmiechnięte...
-Tak, wiem- przerwałam mu- A ty to ...-przyjrzałam się jego pulchnej twarzy- Xiumin... Dobrze pamiętam?
-Ne... Pomogłabyś mi ogarnąć to wszystko?-spojrzałam na mnie błagalnym wzrokiem-Wynagrodzę jakoś ci to...
-Ehhh....A miałam tu nie sprzątać. Ale okey....To od czego zaczynamy?-zapytałam bez zastanowienia. Nie cierpę tej miny zbitego psa, zawsze na mnie działa.
Xiumin uradowany moją decyzją, od razu popędził po szczotki, mopy i wszystko inne, co było potrzebne do sprzątania.
Podczas naszego wysiłku wyżalił się, że tylko on sprząta w tym domu, a i tak nikt tego nie docenia.
Baozi wydaje się być naprawdę przyjazny, zdążyłam go polubić. Taki uroczy chomiczek.
Po dwóch godzinach sprzątania kuchnia i okolice lśniły czystością. A teraz niech, któryś spróbuje ją zrujnować, to pożałuje.
- Jestem zmęczona...- opadłam na kanapę.
- Dziękuje za pomoc. Jestem ci dłużny.- powiedział Xiumin siadając obok mnie.
- Emmm...no wiesz...- w tym momencie zaburczało mi w brzuchu, który momentalnie przysłoniłam ręką, jakby to miało go wyciszyć.
- Już wiem!- wykrzyknął z radością i po chwili wybiegł z pokoju. Patrzyłam na jego poczynania ze strachem w oczach. Co on do diabła wymyślił?
Na odpowiedź nie musiałam czekać długo, ponieważ wrócił po kilkunastu minutach z talerzem kanapek.
- Podobno jest tu ktoś głodny...
- To chyba ja...- podniosłam rękę-Daj mi tę kanapkę i będziemy kwita.-zaśmiałam się i pochwyciłam jedną z kanapek.
- Smakują?- zapytał przekrzywiając głowę delikatnie na prawo
-Człowieku, przy moim stopniu głodu, wszystko smakuje świetnie.
Posiedzieliśmy wspólnie może pół godziny zanim do pokoju wparowali inni. Zilustrowałam ich wzrokiem i starałam sobie przypomnieć ich imiona. Jeśli nie mogę ich rozpoznać, kiedy są w czwórkę, to co będzie, jak będą wszyscy... Katastrofa...
- Annyeong! Mimi ...Mogę kanapkę?-zapytał ten...Tio...Teo...Tao, tak Tao!
-Proszę.- podstawiłam mu talerz z kanapkami pod nos. Trzeba karmić zwierzęta, ale nie jetem pewna czy w tym zoo można...
- Dziękuje.
- Też chcecie?-zapytałam zwracając się do reszty.
'No dobra Mimi...a teraz wysil swój mózg i przypomnij sobie ich imiona. Przecież nie jest to trudne' odezwała się moja podświadomość.
- Skarbie...Nad czym tak myślisz?-poczułam czyjąś rękę na ramieniu
- Co cię to obchodzi? A i czy możesz zabrać tę rękę?-zwróciłam się do właściciela tej części ciała.
- Nie, nie mogę- odpowiedział Kai...tak mi się przynajmniek wydawało
Chciałam kulturalnie, ale jak on nie chce, to ściągnę ją siłą. Najpierw zdjęłam jego rękę z ramienia, ale ona wróciła... Co za uparty człowiek ... Odsunęłam się, a on się przysunął.
W końcu chwyciłam za tę rękę, a samego właściciela, przerzuciłam przez bark. Jedyny chwyt jakiego się nauczyłam.
Kiedy huknął na ziemię wszyscy zaprzestali jeść i spojrzeli na mnie z lekkim zaskoczeniem w oczach, bo gdzie taka mała dziewczyna, przerzuci chłopaka większego od niej...A jednak.
- No bo on nie chciał zabrać ręki...-wskazałam na Kai'a palcem wypowiadając słowa jak mała dziewczynka.
Wszyscy,którzy zebrani byli w salonie zaczęli się śmiać. Nie wiem z czego... Po chwili sama zaczęłam się śmiać z ich śmiechu.
- Co tu tak wesoło?- nasz wzrok powędrował w stronę, z której głos się rozchodził. O..no tak...Przylazł "Pan Lepszy''. Kris...jedyne imię, które utkwiło mi w pamięci... Czy ja zawsze muszę pamiętać, te wredne osoby?
-Zapytałem o coś...-powiedział pod nosem, ale to usłyszałam.
-Sama nie wiem...-odpowiedziałam
-Nie ważne... O śniadanie!-podszedł do stolika i zgarnął kanapkę z talerza- A ty co robisz na ziemi?
-Leżę...nie widać?!-warknął Kai, który jeszcze się nie podniósł, ale chyba nigdzie mu się nie spieszyło.
No to chyba nadszedł czas, żebym się ulotniła. Wyszłam z pomieszczenia chyba niezauważona, albo udawali, że mnie nie widzą.
Myślałam, że będzie gorzej.
Chyba ich polubiłam.
Poszłam do swojego pokoju, żeby w końcu się rozpakować. Wyciągałam ubrania z ostatniej torby, kiedy zadzwonił telefon. Niestety, nie zdążyłam go odebrać. Postanowiłam oddzwonić, kiedy zobaczyłam, że mam 12 nieodebranych połączeń. Pięć było od mamy, a reszta od RinJi. Najpierw mama, która to musiała wygłosić monolog, jak to ona się martwiła, bo nie dobierałam. Później zadzwoniłam do RinJi. Ona z kolei darła się na mnie, że nie powiedziałam jej o przeprowadzce, o której sama dowiedziałam się kilka godzin przed wyjazdem. Powiedziałam jej gdzie jestem i, że może mnie odwiedzić. Tak też zrobiła. Dwie godziny po naszej rozmowie zapukała już do drzwi mojego pokoju.
-Mimi! Czemu nic nie mówiłaś, że mieszkasz z tyloma przystojniakami.
-RinJi...Kto cię wpuścił. A po reszto... o czym ci miałam mówić. Przecież to nic niezwykłego.-odparłam siadając na łóżku.
-Jak to nie?! Przecież nie każda dziewczyna, ma szansę mieszkać z...
-Dwunastoma-podpowiedziałam jej i zaśmiałam się
-No...z dwunastoma przystojnymi chłopakami...hmmm...mężczyznami-powiedziała kładąc ręce nam moich ramionach i potrząsając mną.
-No raczej z tymi mężczyznami, to bym się sprzeczała...A odpowiesz mi, kto cię wpuścił, czy to zostanie twoją tajemnicą.
-A no... ten taki co przypomina pandę-odparła machając ręką
-To Tao....A odnośnie pandy, to pomyślałam to samo, kiedy go zobaczyłam.
-Ej Mimi! Ty masz taką bransoletę z zawieszkami, nie?-zapytała nagle
-No tak...-odpowiedziałam zbita z tropu
-A ile ich masz? Tych zawieszek
-Jedenaście...A czemu pytasz?-nic z tego nie rozumiałam.
-Czyli to nie to-powiedziała bardziej do siebie, niż do mnie. O co mogło jej chodzić?
-Możesz powtórzyć?-udałam, że nic nie słyszałam
-Co? A nie nic...Wiesz robi się późno...Może ja już pójdę.-powiedziała i mnie przytuliła-Papa!
I tak nagle jak się pojawiła zniknęła, niemalże wybiegając. Ja natomiast układałam w głowie, to co przed chwilą miało miejsce. Spojrzałam, na swoją rękę, na której miałam bransoletkę i próbowałam skojarzyć, o co mogło jej chodzić z tymi zawieszkami. Mimo wysiłku jaki wkładałam w myślenie nie udało mi się niczego wymyślić. Nagle, ktoś zapukał o moich drzwi, które po chwili się otworzyły.
-Mimi, możemy pogadać?-w drzwiach pojawiła się głowa Suho
-A o czym?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie
-O jakiej bransoletce mówiła tamta dziewczyna?
-Podsłuchiwałeś?! A gdybyśmy mówiły o jakimś sekrecie, albo o czymś ważnym dla mnie? Przecież...
-Ale o niczym takim nie mówiłaś...Zresztą ja nie podsłuchiwałem.-podniósł ręce w geście obrony.
-Czyli, kto podsłuchiwał?-skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej
-Emmm....Baekhyun.
-A czy możesz go zawołać? Chce go uświadomić, że rozmów dziewczyn się nie podsłuchuje.-powiedziała.
-Ale to był przypadek, że słyszałem!-w pokoju pojawił się Baekhyun
-A teraz też nie podsłuchiwałeś?! Nie wydaje mi się....Po co to zrobiłeś? Masz z tego jakąś korzyść?-przechyliłam głowę w prawo
-Ja...Nie...znaczy....Zainteresowało mnie jak ta twoja przyjaciółka wspomniała coś o bransoletce, to od tego moment słuchałem. Wiesz lubię różne dodatki-podrapał się po karku
-Ta jasne...Nie wierzę ci. Przykro mi-rozłożyłam ręce i wzruszyłam ramionami.
-A mogłabyś pokazać, nam tę bransoletkę... Może akurat spodoba się Baekhyun'owi-zapytał Suho z lekkim rozbawieniem
-Pokazać mogę...-podeszłam bliżej i pokazałam im nadgarstek, a którym zawieszona była ozdoba
Popatrzyli na nią przez chwilę, by za moment spojrzeć na mnie i znów na rękę.
-Przecież...to niemożliwe...-szepnął Bakehyun, a Joonmyeon tylko patrzył na mnie.~~~~~~~~
Mam nadzieję, że się podoba...Może być trochę zagmatwany, jakoś tak wyszło
![](https://img.wattpad.com/cover/37830670-288-k512564.jpg)