2

13 0 0
                                    

Czwarta nieprzespana noc, ukryłem się pod kocem chcąc jakkolwiek oszukać mój mózg, by udało mi się choć trochę przespać. Ciotka chciała mnie już wieźć do szpitala, ale się nie zgodziłem. Nie mogłem na nią patrzeć. Prawdopodobieństwo, że matka pojawiłaby się było duże. W końcu ona sama tam pracowała nie pojawiając się prawie w ogóle w domu. 

Udało mi się zasnąć. Dwadzieścia minut i czułem się jeszcze gorzej, niż przy dwóch dobach na nogach. Moje ciało też już nie wytrzymywało czułem to. Dzisiejszego dnia odkryłem coś ważnego. Choć czy ja wiem, czy to takie ważne? Wszyscy ludzie i tak szeptali od dawna, a przynajmniej tak mówiła mi siostra rodzicielki. Matula znalazła sobie nowego chłoptasia, mnie zostawiając na barkach dalszej rodziny. Jednak nie była całe dnie w tym idiotycznym ośrodku, którego nienawidziłem z całego serca. 

Kolejna z kolei zarwana nocka. Zaczęły się halucynacje, a moje wory pod oczami są ich głównym powodem do śmiechu. Nienawidzę tego śmiechu. Jest tak cholernie straszny, że za każdym razem staram się jak najmocniej zaciskać uszy. 

Kobieta w końcu wzięła mnie na oddział specjalny. Nikt nie wiedział co mi jest, ale na pewno to było warte, żeby przytaszczyć mnie tutaj. Co za głupota. Przecież ja nie jestem chory. Ja po prostu nie chcę spać. 

Sen od zawsze był dla mnie stratą czasu. Gdy za każdym razem uświadamiałem sobie ile tracę na niego czasu i to ile mógłbym zrobić w tym czasie byłem wściekły. Przecież przez te wszystkie godziny zbudowałbym już nie raz makietę Londynu, lub innego większego miasta. 

Zaczęli mi podawać leki nasenne. Po pierwszej dawce spałem podobno dziesięć godzin. Nie wiedziałem o co chodziło, jednak byłem wtedy cholernie zły. Zmarnowałem tyle czasu! Skończyłbym już oglądać całą modę na sukces! 

Zacząłem wyrzucać kroplówki i leki. Gdy pielęgniarki przychodziły udawałem, że śpię. Moja matka nie przyszła ani razu. W pewnym momencie usłyszałem, że zwolniła się i za moimi plecami, wykorzystując moje przebywanie tutaj wniosła wniosek o zrzeknięcie się do mnie praw. Myślałem, że wytrzyma trochę dłużej.

Nie spałem już 5 dób. Byłem niesamowicie tym podekscytowany. Tyle udało mi się wykorzystać mojego czasu! Personel szpitala w końcu się zorientował, iż nie biorę podawanych mi leków. Miałem ostrą kłótnię z siostrą matuli, jeśli nadal mogę ją tak nazywać. To były moje czternaste urodziny. Podali mi z jakiegoś powodu dwukrotną dawkę leku nasennego. 

tej nocy umarłem, uciszony cichutkim szeptem "Zaśnij już, proszę"

CierpienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz