3

9 0 0
                                    

Miałem jedno marzenie. Miałem jednego kota. Miałem jednego przyjaciela. No i miałem tylko jedno życie. 

Mama jak codziennie rano chodziła po całej kuchni szukając składniki na jakieś śniadanie. Zawsze starała się dbać o to co jem. Od zawsze byłem niejadkiem, przez co byłem dosyć chudy. 

Tata szykował się do pracy i zawsze schodził na dół, żeby zjeść posiłek z moją rodzicielką. Ta zawsze pomagała mu zawiązywać ten idiotyczny krawat. Przynajmniej tak mi to utkwiło w pamięci.

Ja w sumie siedziałem w pokoju, bo bałem się schodzić po schodach. Bałem się, że spadnę. Przez mało witamin w moim organizmie kości same mi się łamały. Kiedyś uderzyłem się o ścianę przez co ręka musiała wylądować w twardym i usztywnionym więzieniu. 

Przez prawie cały dzień spałem. Niby miałem jakieś tam leki, ale też nie odczuwałem zbytnio jakichkolwiek efektów. Mój pokój był cały w malunkach zrobionych przeze mnie. Różne twarze, które widziałem w Internecie, bo do ludzi też nie wychodziłem. Nie lubiłem ich. Byli straszni. 

Zjadłem danie, które przyniosła mi kobieta z uśmiechem. Naprawdę dobrze gotowała. Porozmawialiśmy chwilę o głupotach. Mówiliśmy o moich ósmych urodzinach, które były miesiąc temu. Nie wiadomo czemu, ale razem lubiliśmy wracać do tego dnia. W końcu wyszła zostawiając mnie znów samemu. Zasnąłem. 

Słysząc otwierające się drzwi, spojrzałem na nie. Pielęgniarka weszła z lekami. Podobno mnie lubiła, a przynajmniej tak mi się zdawało. Nie wiem jak rozróżnić emocje, albo więzi. 

Tak na prawdę nie mam matki, która codziennie robi mi śniadanie i mi je przynosi. Ojca, przykładnego pracownika urzędu też nie posiadam. Pielęgniarka nie przychodzi do mojego domu, a do sali w szpitalu. Jedyne co się zgadza to mój wiek. 

Choruję na białaczkę. Jestem już chyba po wszystkich możliwych chemioterapiach, a i tak podobno nic nie pomaga. Dzieci z innych sal przychodząc do mnie mówią, że widziały i słyszały jak kobiety rozmawiają zapłakane z lekarzem o pomoc dla mnie. Nie zostało mi dużo czasu. Jest podobno coraz gorzej. 

Trzeciego kwietnia bawiłem się lalkami z czteroletnią dziewczynką z pokoju obok. Zawsze starałem się być "uprzejmy" jak to inni nazywali. Śmiałem się jak zawsze, układaliśmy też później klocki. Przyszły też inne dzieci spędziliśmy czas dobrze się bawiąc. Jednak w końcu przyszła dyżurna i musieliśmy wszyscy iść spać. Zasnąłem o dziwo z uśmiechem na ustach.

Czwartego kwietnia już się nie obudziłem.

CierpienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz