19

1.6K 61 33
                                    

- Mówię ci, stary, spędzanie czasu z Devon jest takie odświeżające. Czuję, jakby wstąpiły we mnie jakieś nowe siły! Jak tylko przyjechała, od razu poczułem się lepiej, poczułem...

- Hej, opowiadaj, ale skup się na grze - warknął Brian, gdy Shawn opuścił kolejną akcję w meczu, który właśnie rozgrywali na konsoli. - Cieszę się, że udało ci się pocieszyć po Camilli - dodał po chwili.

- Pocieszyć po Camilii? 

- No, w pełni rozumiem i pochwalam, że chcesz o niej zapomnieć, a Devon ci w tym pomaga.

Shawn zastopował mecz i spojrzał na Briana z powagą, choć przyjaciel zdawał się nie być zbyt zadowolony z nagłego przerwania gry.

- Myślisz, że po to to wszystko robię? Żeby znaleźć pocieszenie po rozstaniu? - spytał lekko uniesionym głosem.

- No... taką mam przynajmniej nadzieję - skwitował Brian. - Chyba nie myślisz o tej dziewczynie na poważnie?

- Serio? Naprawdę masz o mnie tak niskie mniemanie?

- Nie, po prostu myślę, że masz tyle rozsądku, żeby nie pchać się teraz w związek. Zakładałem, że to taki wypełniacz czasu albo, nie wiem, poprawiacz humoru.

Shawn milczał przez moment, ważąc słowa Briana. Czuł się nimi głęboko dotknięty. Nie chciał nawet myśleć o sobie jako kimś, kto używa ludzi w ten sposób. Ostatecznie uznał, że nic nie odpowie i wznowił grę. Nie potrafił jednak ukryć kipiącej w nim złości, wyżywając się coraz bardziej na bogu ducha winnym padzie od konsoli.

- Dobra, dosyć tego, Shawn! - odezwał się wreszcie Brian. - Wściekasz się na mnie, ale to ja jestem skołowany i kompletnie nie rozumiem twojego podejścia. Jeszcze jakiś czas temu mówiłeś, że nie chcesz się wiązać, dopóki nie będzie ci dobrze samemu ze sobą i nie będziesz sobie lepiej radził z uczuciami, a teraz obrażasz się na mnie, bo nie traktuję poważnie dziewczyny, którą znasz ledwie dwa czy trzy miesiące?

- A nie pomyślałeś, że może czuję się już ze sobą lepiej i lepiej sobie radzę? - zapytał gorzko Shawn, prychając pod nosem i nerwowo przeczesując włosy.

- Ostatnia sytuacja pokazała, że chyba nie za bardzo - bąknął Brian, ale po chwili się zreflektował. - Wybacz, to był cios poniżej pasa. Ja po prostu sądziłem, że na razie dałeś sobie spokój ze związkami, tyle. Poza tym, Devon to trochę dziewczyna znikąd, a do ciebie stoją w kolejce modelki, piosenkarki i aktorki, które chyba lepiej pasują do twojego świata.

- Zmieńmy temat - uciął Shawn, ale nie odezwał się już ani słowem, do czasu, gdy Brian uznał, że na niego pora i chłodno pożegnali się przy wyjściu.

Gdy został sam ze swoimi myślami, od razu usiadł do pianina i zaczął grać melodię, która, choć tego nie planował, idealnie odzwierciedlała mętlik w jego głowie. Brian zawsze był mu bardzo blisko, a jego osądy był zwykle słuszne i trafione. Ale Brian nie był w jego skórze. Nie spędzał czasu z Devon, nie rozmawiał z nią, nie całował jej i nie wdychał zapachu jej włosów. I nie mógł wiedzieć o całej gamie pięknych uczuć, które Shawn przeżywał, będąc z nią.

Z drugiej strony, Brian znał go aż za dobrze. Przeżył z nim wszystkie związkowe wzloty i upadki a to sprawiało, że miał ochotę kwestionować swój własny osąd tylko z tego powodu, że Brian myślał inaczej. Owszem, czuł się ze sobą coraz lepiej, czuł drzemiącą w nim siłę do stawiania czoła światu, do radzenia sobie z problemami, ale czy to było TO? Czy to był moment, kiedy mógł wejść z kimś bezpiecznie w związek, nie uzależniając się kompletnie od wsparcia emocjonalnego drugiej osoby... od wsparcia Devon?

Wyglądało na to, że czekały go jeszcze długie godziny przemyśleń. Jego telefon zawibrował i odczytał wiadomość od Devon, że dojechała bezpiecznie do swojego nowojorskiego mieszkania i już zaczyna odliczać czas do ich spotkania za dwa tygodnie. Uśmiechnął się, ale wątpliwości zasiane przez Briana nie dawały mu spokoju.

*

Devon dawno nie była tak smutna z powodu powrotu do Nowego Yorku. Nawet, gdy wracała z domu rodzinnego po przerwie wakacyjnej, a na drugi dzień czekało ją rozpoczęcie semestru na studiach, umiała z siebie wykrzesać odrobinę entuzjazmu. Teraz jednak nie czuła nic, prócz tęsknoty za Shawnem. To rozstanie było najtrudniejsze, jak do tej pory. Czuła, że się do siebie zbliżyli, że ich znajomość wskoczyła na wyższy poziom pod wieloma względami.

Gdy wróciła do mieszkania, czekała na nią zarówno Imani jak i Sasza. Zdziwiła się, widząc tę drugą, szczególnie, że Sasza nie odezwała się słowem od ich ostatniej rozmowy, gdy sprzedała jej opierdolkę za zbytnie angażowanie się w relację z Shawnem.

- Czym sobie zasłużyłam, na tak liczny komitet powitalny? - zażartowała od progu, chcąc przez to wybadać, czy Sasza przybyła w pokoju, czy też należało się szykować na kolejną porcję nagany.

- Jak ci minął lot? - zapytała Imani, a Sasza cały czas milczała, siedząc na fotelu przy oknie i wpatrując się w szybę.

Devon kiwnęła pytająco głową w stronę Imani, wskazując na Saszę, ale ta tylko wzruszyła ramionami w geście niewiedzy.

- Lot był... smutny. Strasznie nie chciało mi się wracać, bo weekend był cudowny i najchętniej cofnęłabym czas, żeby móc przeżyć go jeszcze raz. A jak u was? Podobno w Nowym Yorku było deszczowo.

- Och, daj spokój, ja i tak tylko siedziałam przed laptopem i pisałam głupi kod dla głupiego klienta - żaliła się Imani.

- A ty, Sasza?

- Po co pytasz? Przecież wiadomo, że nie miałam WSPANIAŁEGO weekendu jak ty! - nieoczekiwanie wybuchła Sasza, ale gdy Devon chciała zapytać o co chodzi, ta wybiegła z mieszkania i zatrzasnęła za sobą drzwi.

Devon i Imani odebrało mowę. Zdawało się, że żadna z nich nie znała powodu, dla którego Sasza ostatnio zachowywała się, jakby coś ją ugryzło... i to porządnie i boleśnie.

- Wiesz, gdy tu przyszła, była trochę milcząca, ale cały czas utrzymywała, że chce na ciebie poczekać i się z tobą przywitać. A tu masz, zrobiła się z tego jakaś szopka!

- Najgorsze, że nie mam żadnego pomysłu, o co jej może chodzić - odparła po chwili Devon. - Odkąd powiedziałam jej o tym, że jadę do Shawna, zmieniła się w jakąś ziejąca ogniem smoczycę.

- Może w końcu na powie - mruknęła Imani. - Tymczasem ja akurat bardzo chętnie posłucham relacji z twojej przygody w Toronto. Biorąc pod uwagę, że przez cały weekend napisałaś mi może dwa smsy, wnioskuję, że musiałaś być BARDZO zajęta.

Treat me better • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz