24

1.5K 62 12
                                    

Shawn wrócił do pokoju hotelowego z lżejszymi barkami, ale cięższym sercem. Czy mógł oczekiwać, że Devon od razu rzuci mu się w ramiona i zapomni o wszystkim, tak po prostu? Czuł pod skórą, że takie myślenie byłoby przejawem pychy, ale mimo to żałował, że tak właśnie się nie stało. Czekała go samotna noc w Nowym Yorku i w duchu cieszył się, że jest już tak późno i za moment położy się spać. Liczył na to, że nie będzie musiał zbyt długo męczyć się ze swoimi myślami. Próbował łapać jakieś losowe chwyty na gitarze i sklecić z nich sensowną melodię, ale ewidentnie mu nie szło. Jak to mawiał Brian, brakowało vibe'u.

Skapitulował i postanowił trochę pomedytować, co okazało się wybawieniem, bo dzięki wyciszeniu, szybko udało mu się zasnąć. Obudził się jednak bardzo wcześnie i już o siódmej rano zamówił do pokoju śniadanie. W chwili, gdy miał się rozłączyć z recepcją, w ostatniej sekundzie usłyszał niemal dramatyczne wołanie przez słuchawkę recepcjonistki, z którą rozmawiał.

- Panie Mendes! Panie Mendes! Jakaś kobieta przyszła do pana, mam ją na liście dopuszczonych przez Pana gości, pani Devon Kessler. Czy mam ją wpuścić na górę?

Shawn zastanawiał się przez moment, czy może to jednak nadal sen, ale gdy się uszczypnął, nie  miał wątpliwości, że wszystko było jak najbardziej realne.

- Oczywiście, poproszę w takim razie śniadanie dla dwojga i będę wdzięczy, jeżeli przyniesiecie też zieloną herbatę jaśminową..

Poderwał się z kanapy na równe nogi, gdy usłyszał ciche pukanie. Gdy otworzył, Devon bez słowa wepchnęła go z powrotem w głąb pokoju i nogą zamknęła drzwi. Pocałunek z początku go zaskoczył, ale po chwili dostosował się do jej szybkiego rytmu i wędrował rękami po jej ciele, zgłębiając każdy detal jej koronkowej sukienki.

- Powstrzymywałam się od piątej rano, żeby tu nie przybiec - przyznała, oplatając ręce wokół jego szyi. - Ale nie myśl, że zamierzam rozwiązywać problemy przez łóżko - dodała asekuracyjnie, jakby chciała się wytłumaczyć z tego gwałtowanego pocałunku.

Shawn nie mógł powstrzymać uśmiechu. Ani mu się śniło, wypuszczać ją teraz ze swoich ramion. 

- Mamy około dziesięciu minut, zanim przyjdzie śniadanie, a na rozmowy na pewno starczy nam czasu - szepnął jej tuż przy uchu, jednocześnie wodząc delikatnie nosem po jej szyi i składając na niej pocałunki. 

Jej ciche mruknięcie i przyspieszony oddech uznał za zaproszenie. Podniósł ją bez trudu i zaniósł do łazienki, sadzając ją na blacie od umywalki. 

- Dlaczego łazienka? - wydyszała gdzieś między kolejnymi pocałunkami. 

- Bo myślałem o tym wczoraj, gdy brałem prysznic. Ten blat wydawał mi się idealnym miejscem. 

Devon spojrzała na niego z niedowierzaniem i głupawym uśmiechem na twarzy. 

- No wiem, zabrzmiało to trochę perwersyjnie, ale nie mamy teraz czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Musimy się skupić na celu, bo zostało nam już teraz tylko osiem minut. 

Byli tak pochłonięci sobą, że osiem minut zdecydowanie nie wystarczyło. Obsługa zostawiła wózek ze śniadaniem przed drzwiami, który dopiero później wstawili do pokoju, przygotowując stół do posiłku. 

- Zamówiłeś sobie zieloną herbatę jaśminową? Byłam pewna, że za nią nie przepadasz - zdziwiła się, zaglądając do dzbanka i zaciągając się zapachem parującej herbaty. 

- Bo nie przepadam - odparł z uśmiechem. Musiała przecież wiedzieć, że zamówił ją specjalnie dla niej. 

Zjedli, cały czas żartując i opowiadając sobie zaległe smaczki z ostatnich dni, którymi, siłą rzeczy, a raczej siłą wyboru Shawna, nie mieli okazji wcześniej się podzielić. Z uwagą słuchał całej historii o miłosnym zawodzie Saszy i nowym chłopaku Imani. A potem Devon zamilkła i już wiedział, że to TEN moment, że teraz zaczyna się prawdziwa rozmowa, której nie sposób było odwlekać. 

- Shawn, wierzę w każde słowo, które wczoraj powiedziałeś. Czułam, że to było szczere i chociaż było mi ciężko, zanim wczoraj przyszedłeś, musiałabym być szalona, żeby to wszystko tak po prostu przekreślić. Chcę po prostu, żebyś wiedział, że wchodzę w to na sto procent - dodała, lekko zawstydzona.

Shawn ujął jej dłoń i pogładził ją czule, po czym przyłożył ją do ust i pocałował.

- To całe szczęście, bo naprawdę szaleję za tobą i chyba bym sobie nie wybaczył, gdyby to wszystko miało się teraz skończyć - wyznał szczerze. I czuł, że mówi to w pełnej zgodzie ze sobą.

Devon odniosła się z krzesła i usiadła na jego kolanach, wtulając się w niego. Jej drobne ciało idealnie mieściło się w jego objęciach. Dopiero teraz znalazł chwilę, by móc ponownie zachwycić się jej zapachem. Uwielbiam tę mieszkankę, którą tworzyły jej perfumy, zapach szamponu i zapach jej skóry. Ciężko było mu wyrazić słowami, jak bardzo za tym tęsknił. "Jak szybko przyzwyczajamy się do dobrych rzeczy w naszym życiu. Jak szybko stają się one dla nas niezbędne", pomyślał i od razu chwycił za telefon i zapisał te słowa. 

- Chyba powinniśmy zaktualizować nasz grafik, nie uważasz? - odezwała się po chwili, z lekkim wahaniem w głosie. 

- O nie, nie możemy teraz o tym rozmawiać. Ustalenie grafiku oznacza, że ten weekend kiedyś się skończy i będziemy musieli się rozstać, a ja nie chcę nawet o tym myśleć - przyznał, a ona zaśmiała się pod nosem. 

- No dobrze, to będziemy przez te dwa dni uprawiać myślenie życzeniowe i nie przejmować się tym, że ty za miesiąc wydajesz album, a ja za kilka dni wyjeżdżam na trzytygodniowy trip do Europy - dodała z lekką nutą ironii w głosie. 

- Hmm, czy ja nie powiedziałem, że nie zamierzam o tym myśleć, bo ten weekend ma się nigdy nie skończyć? - odpowiedział jej pytaniem na przekór. 

Delikatnie zmarszczyła nos, udając, że się złości, co trochę go rozczuliło. 

- I pomyśleć, że chciałem się wykręcić z tej naszej pierwszej, aranżowanej randki - przyznał po chwili, śmiejąc się sam z siebie. 

Devon zrobiła zdziwioną minę i spojrzała na niego pytająco. 

- Żartujesz? 

- Ani trochę, do ostatniej chwili chciałem zrezygnować i jakoś to załatwić.

- I co zdecydowało, że jednak postanowiłeś się przemęczyć? - zapytała, podkreślając słowo "przemęczyć", za co Shawn zaczął ją gilgotać. 

- Hej, nie ma mowy o żadnym przemęczaniu się, jasne? Nawet nasza pierwsza, kompletnie ustawiona randka, była świetna!

- No dobrze dobrze - przyznała Devon, śmiejąc się i broniąc przed jego łaskotkowym atakiem. - Sam powiedziałeś, że nie chciałeś iść, więc jestem ciekawa, dlaczego jednak się zdecydowałeś?

- Mojej managerce od PR powiedziałem, że robię to z poczucia obowiązku, ale tak naprawdę, byłem ciekawy. Później rozmawiałem z kumplem, który stworzył ten algorytm i powiedział mi, że nasze dopasowanie było naprawdę wyjątkowe. 

- Interesujące - zamyśliła się Devon. - Jeden mały wybór i nie siedzielibyśmy teraz tutaj. 

Shawn wzdrygnął się teatralnie. 

- Nawet nie chcę o tym myśleć. 










Treat me better • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz