8

1.9K 68 23
                                    

Devon w pośpiechu opuściła hotel, nogi niosły ją niemal bezwiednie przez hol, windę i atrium aż do drzwi wyjściowych. Dopiero gdy była na ulicy, nieco się uspokoiła. Zdradzała wyraźne objawy syndromu F&G. Autorką odkrycia tej przypadłości była wybitna znawczyni tematów damsko-męskich, jej własna przyjaciółka, Sasza Savchenko. F&G było skrótem od Filthy & Guilty. Syndrom ten, według badań Saszy, które poczyniła na sobie i na swoich przyjaciółkach, ujawniał się zwykle w godzinach porannych, po nocy spędzonej z chłopakiem, która wedle normy nie powinna się zdarzyć. Często towarzyszył mu również dobrze powszechnie znany walk of shame.

- Ale ja nic nie zrobiłam! - burknęła pod nosem, zwracając przy tym uwagę staruszki przechodzącej obok z czarnym pudlem na smyczy.

Pod skórą czuła jednak, że zna źródło swojego syndromu. Camilla. Gdy tyko zobaczyła wczoraj jej imię na wyświetlaczu telefonu Shawna, całe sushi które zjadła, zaczęło jej się cofać. Co prawda ulżyło jej nieco, gdy usłyszała, gdy Shawn powiedział pod  koniec rozmowy, że nie jest sam. Pocieszyło ją to o tyle, że może przynajmniej nie wrócili do siebie, ale mimo wszystko czuła, że wpieprzyła się między wódkę a zakąskę. Tylko, że w tym przypadku wódką była piękna i utalentowana Kubanka, a zakąską... pewnie jeden z najbardziej pożądanych chłopców na świecie. Na dodatek razem tworzyli niemal parę królewską, uwielbianą i kochaną przez wszystkich. Gorsze byłoby chyba tylko próbować wejść między Hailey i Justina Biebera albo... Blake Lively i Ryana Reynoldsa. Ciarki przechodziły na na samą myśl!

Devon dalej pędziła przez ulicę Nowego Yorku z kotłującymi się w jej głowie podłymi myślami na swój temat i dopiero w metrze, które w sobotę rano było wyjątkowo puste i zadziwiająco czyste, odetchnęła nieco i uspokoiła oddech. Wiedziała, że Imani będzie na nią wściekła, ale na pewno ją wysłucha. Czuła dysonans między tym, co tak naprawdę się wydarzyło, a tym, jak intensywnie to przeżywała.

Gdy weszła do mieszkania, Imani też już nie spała i siedziała na kanapie, trzymając laptopa na kolanach. Jedno spojrzenie na Devon wystarczyło, aby porzuciła swoje mordercze zamiary wobec niej (które jasno wyraziła w swoim smsie o czwartej nad ranem).

- Syndrom F&G jak na dłoni - skwitowała. - Zamówił ci chociaż śniadanie?

Devon przecząco pokręciła głową.

- Zaproponował, ale uciekłam.

- No to teraz grzecznie idź się ogarnąć, a jak ci coś przygotuję - oznajmiła łagodnie Imani i powędrowała w kierunku aneksu kuchennego.

- Jesteś najlepsza - odparła Devon i przytuliła na moment przyjaciółkę.

- Pachniesz jakoś tak... drogo - stwierdziła przyjaciółka.

- Bo używałam kosmetyków dla gości Hiltona - mruknęła w odpowiedzi i zaśmiała się cicho.

Przy tostach i jajecznicy, Devon opowiedziała Imani o wieczorze z Shawnem i wyrzutach sumienia, z którymi nie mogła sobie poradzić.

- Nie kumam, Dev - przyznała Imani. - Nic przecież się między wami nie wydarzyło. W sensie, OK, nie tak totalnie nic, ale no... kurde, nawet się nie całowaliście. Jak tu przyszłaś, to myślałam, że zaliczyliście wszystkie bazy i to jeszcze po pijaku.

- Wiesz dobrze, że nie o to chodzi - Devon potarła ze zmartwienia czoło. - Chodzi o to, jak ja się z tym wszystkim czuję i... co to właściwie jest. Trochę wcześnie, żeby o tym myśleć, ale dokąd ten pociąg właściwie jedzie?

- To akurat jest dość jasne. Twój pociąg ma tylko dwie drogi: albo spotkacie się kilka razy, a potem dacie sobie spokój albo będziecie się spotykać i w końcu zadecydujecie, że to na poważnie. Innych opcji nie widzę.

Devon mruknęła pod nosem ciche "mhhh", trawiąc to, co przed chwilą usłyszała. "Żeby to było takie oczywiste", pomyślała.

- Na pewno nie roiłabym sobie na twoim miejscu żadnych bajeczek o kumplowaniu się i przyjaźni. To by było po prostu naiwne, przyjaźnie i kumplowanie mają trochę inna dynamikę. I... no spójrzmy prawdzie w oczy, czy chcesz się z nim tylko przyjaźnić? Umiesz sobie to realnie wyobrazić? Bo ja nie. 

Devon prychnęła, ale monolog Imani miał w sobie dużo prawdy. Gdziekolwiek to wszystko zmierzało i niezależnie od finału, Shawn oczarował ją od samego początku i nie było sensu tego wypierać.

- Oczywiście, że spotkaliście się dopiero dwa razy i tak naprawdę na tym etapie to jeszcze niewiele wiadomo, ale tak jak mówię, widzę tylko dwa scenariusze. Myślę, że chyba dobrze mieć tego świadomość. Czy jakieś... dalsze kroki zostały poczynione? Planujecie jakieś kolejne spotkanie?

- No... właśnie, jedziemy za dwa tygodnie do Miami, na jego koncert - oznajmiła nieco bardziej radośnie.

- Ej, no to świetnie! Całkiem takie... regularne te wasze spotkania - ucieszyła się Imani, ale Devon miała wrażenie, że Imani chyba źle odczytała słowo "jedziemy".

- Imani, my jedziemy na koncert Shawna do Miami. Ja, ty i Sasza.

Imani wybałuszyła oczy i spojrzała na Devon z niedowierzaniem.

- Żartujesz? - wydusiła z siebie wreszcie.

- Nie, także jeżeli masz jakieś inne plany, to już ich nie masz, bo obie jedziecie ze mną.

Imani nagle krzyknęła radośnie i mocno uściskała Devon, cały czas przebierając przy tym nogami.

- Lubię go, cholera, no lubię go naprawdę, a jeszcze go nie znam - ekscytowała się. - Ale musisz jak najszybciej powiedziesz Saszy! I musimy iść na jakieś zakupy. Czy będziemy w jakiejś strefie VIP? Jeżeli tak, to musimy chociaż trochę wyglądać na VIP.

- Nie mam pojęcia - odpowiedziała ze śmiechem Devon. - Pewnie dowiemy się tego w przyszłym tygodniu, asystenci Shawna mają nam przesłać detale. A co myślisz o tym wyjeździe tak w kontekście, no wiesz... twoich wcześniejszych rozważań?

- Myślę, że to zależy od was, jakie znaczenie nadacie tym spotkaniom - odparła rzeczowo Imani. - Tylko nie zapominaj, że twoje zdanie też się liczy w tym wszystkim. Nie podchodź do tego tak, że to Shawn podejmie jakąś omnipotentną decyzję, gdzie ten pociąg pojedzie, trzymając się twojej nomenklatury. Po prostu zachowaj otwarty umysł, moim zdaniem na razie obie drogi mogą być otwarte. Posiadanie odrobiny nadziei nie jest przestępstwem.

- A co z: "zawsze oczekuj najgorszego, a nigdy nie będziesz rozczarowany"?

- Ja bym się raczej trzymała: "spodziewaj się najlepszego, przygotuj się na najgorsze" - doradziła jej Imani po czym pobiegła do laptopa, puściła na głos Lost in Japan i zaczęła tańczyć jak natchniona.

Devon zerknęła na telefon i zobaczyła, że ma dwie wiadomości od nieznanego numeru. Odczytała je i zanim odpowiedziała, zapisała numer Shawna. Uśmiechnęła się, tak nierealnie było mieć w kontaktach Shawna Mendesa. Po chwili zastanowienia ustawiła na zdjęcie kontaktu ich wspólne selfie z pierwszego spotkania.

- Szczerzysz się jak głupi do sera - zauważyła sarkastycznie Imani. - Napisał do ciebie?

- Tak, pyta, czy dotarłam do domu.

- O, jaki troskliwy, proszę proszę - zażartowała. - Lepiej zadzwoń do Saszy, musisz jej powiedzieć jak najszybciej, żeby zdążyła przetrawić tę niespodziankę.

- Powiem jej wieczorem, jak będę u niej w pracowni. Podobno mam jej dzisiaj pozować, bo miała jakąś wizję, tak to ujęła.

- Tylko uprzedź ją, zanim zacznie malować, bo jeszcze jej pędzel z ręki wypadnie!

- Czuję, że przez te dwa tygodnie to już kompletnie nie będę się mogła na niczym skupić, a moje zaległości w pracy ciągle rosną - narzekała Devon.

- Daj spokój, dziewczyno! Nie samą pracą żyje człowiek. Coś takiego naprawdę rzadko się zdarza i myślę, że to nic złego, że skupiasz się bardziej na tym, niż na przygotowywaniu kolejnej umowy deweloperskiej. Cholera, nawet ja jestem podekscytowana tym wyjazdem!

Devon nie mogła przestać się uśmiechać. Czuła, że całe jej ciało aż kipi od podekscytowania. Najchętniej podskakiwałaby jak małe, radosne zwierzątko albo spakowała walizki, pojechała na lotnisko i czekała tam na samolot do Miami.

Treat me better • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz