26

1.3K 49 14
                                    

Devon trzymała Shawna za rękę całą drogę do domu jego rodziców. Nie wiedziała, czy bardziej chciała dodać otuchy jemu, czy sobie. W ostatecznym rozrachunku, odpowiadało to chyba im obojgu. Gdy ich samochód zajechał pod uroczy, jednopiętrowy domek, Shawn uśmiechnął się do niej porozumiewawczo i zanim wysiedli, pocałował ją w czoło. To było jedyne miejsce, w którym nie wysiadali w okularach i kapturach zarzuconych na głowę. Shawn poprowadził ją do drzwi wejściowych, cały czas trzymając jej dłoń. Gdy weszli do środka, panowała cisza. Podejrzana cisza, która zdziwiła nawet Shawna. 

- Mamo, tato, jesteśmy! - krzyknął od progu, ale nikt się nie odezwał.

- Może są w ogródku? - zgadywała Devon. 

Weszli w głąb korytarza, a później do salonu, z którego widać była taras. Salon był przygotowany na imprezę, ale brakowało... gości i gospodarzy. 

- Chyba wykręcili nam jakiś numer - zaśmiał się Shawn i widząc zestresowaną minę Devon, przyciągnął ją do siebie i pocałował. 

Mógł się domyślić, że wybiorą akurat ten moment, żeby zacząć wyskakiwać zza kanapy, zbiegać ze schodów i przybiegać z ogródka. 

- Niespodzianka!! 

- Przyłapany!!

- Najlepszego!! 

Ludzie wrzeszczeli i pchali się ku Shawnowi, żeby go uściskać. Devon odsunęła się dyskretnie w kąt, z uśmiechem przyglądając się, jak Shawn radzi sobie z sytuacją. 

- Może szampana na wstęp - zaskoczył ją męski głos. 

Gdy się odwróciła, rozpoznała Manuela Mendesa we własnej osobie. Ojciec Shawna z miejsca wydał jej się ciepłym i otwartym człowiekiem o łagodnym usposobieniu. 

- Manulel Mendes - przedstawił się.

- Bardzo dziękuję - odparła, przyjmując kieliszek i uśmiechając się. - Bardzo miło mi pana poznać, Panie Mendes. Jestem... jestem Devon - zawahała się, bo jakoś cały czas wyobrażała sobie, że to Shawn ją przedstawi. Musiała sobie jednak poradzić sama. 

- Miałem taką nadzieję, bo byłbym nieco zdziwiony, gdybyś nie była Devon, a Shawn pocałowałby cię przed chwilą na środku pokoju - zażartował mężczyzna, a Devon zarumieniła się nieco na wspomnienie o pocałunku. 

To było cholernie lekkomyślne ze strony Shawna, powinien przewidzieć, że wszyscy gdzieś się pochowali!

- Jak ci minęła podróż? Shawn mówił, że jeszcze dzisiaj rano byłaś w Europie.

- Zgadza się. Szczerze mówiąc, to było ciężko, ale bardzo się cieszę, że tu jestem. 

Szczęśliwie, pogawędka z ojcem Shawna szła jak po maśle. Podróże okazały się być dobrym punktem zaczepienia na pięciominutowy (bo tyle zajęło Shawnowi wyswobodzenie się z tłumu przyjaciół) small talk. Podszedł do niej ze swoją mamą, jednocześnie posyłając jej pytający wzrok i wskazując na swojego ojca. 

- Devon, widzę, że już poznałaś mojego tatę - zagaił, po czym bez skrępowania objął ją i pocałował w czubek głowy. - Mamo, przedstawiam ci Devon, moją dziewczynę - dodał oficjalnym tonem. 

Karen Mendes promieniała radością i pozytywnym nastawieniem. Teraz Devon już nie miała wątpliwości, jak Shawn stał się takim "chodzącym słoneczkiem". Mając takich rodziców, musiałby być skrajnie uparty, żeby było inaczej.

- Bardzo miło nam cię poznać. Chociaż byłam przeciwna, żeby Shawn ciągnął cię tu po tak długiej podróży - dodała z troską, jednocześnie życzliwie ściskając ją na powitanie. 

Treat me better • Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz