Chapter VII : LOST

96 8 1
                                    

Chyba nie muszę wam przypominać o aktywności? No mam nadzieję, ale dla pewności przypominam że wszystkie wasze zaangażowanie na pewno zostanie wynagrodzone kolejnymi projektami! Miłego czytania x

=================

Siedzieli na kanapie, z lampką wina pomiędzy palcami i papierosami tlącymi się na popielniczce.

Luke naprawdę trafił do Caluma. Nie spodziewał się wiele, bo Hood dalej był tym samym Hoodem, który chronił go w klubach, ale w doradzaniu był kiepski. Był dobrym kompanem do kieliszka, czy papierosa, potrafił słuchać, ale decyzję podejmował z dziecinną prostotą, co było łatwiejsze, to właśnie taką opcję wybierał.

Często nie myślał racjonalnie, wybierając, co zrobić kierował się wcześniej wspomnianą prostotą, nie zagłębiając się, jakie będą późniejsze konsekwencje jego działań.

To on namawiał kolegów, by z nim zapalili, wypili, poszli na imprezę i tak dalej. Był tym kolegą, który namawia do złego, a gdy przychodzi co do czego i skutki tych działań wypływają na wierzch, on ucieka, bo to nie jego problem.

To Calum był jego pierwszym przyjacielem, to on nauczył go palić i otwierać butelkę piwa o murek. To on zakorzenił w nim miłość i uzależnienie od marihuany. To właśnie Hood zabrał go na pierwszą, dobrą imprezę i nauczył się bawić tak, by dostać, jak najwięcej darmowych drinków.

Hood był jego przewodnikiem, w sprawach imprezowo-alkoholowo-seksowych. Ale jeśli chodziło o uczucia, dylematy sercowe nie wpisywały się w zakres doradztwa Caluma.

Popijali wino, patrząc na stary, niedziałający już od kilku miesięcy telewizor. Luke jeszcze nie zaczął tematu, z którym tutaj przyszedł. Chciał, rzecz jasna, że chciał, ale nie wiedział, od czego zacząć i czy w ogóle próbować.

Hood miałby mu pomóc? Wątpił w to. Więc po co tu przyszedł? Chyba dla samego faktu poczucia, że ma przyjaciela, z którym może usiąść, napić się i porozmawiać, bo tak. Bo tego potrzebuje. Nawet jeśli jego przyjaciel był chujowy w uczuciach i był tak samo niedoświadczony w miłości, jak on.

--- Wiesz co? Chyba mnie posrało. --- wysapał cicho, mieszając wino w kieliszku.

--- Wiem to. Jesteś posrany. --- zachichotał, a to oznaczało jedynie, że alkohol, który trafił do jego ciała, zaczynał działać.

--- Dzięki. Raczej chodziło mi o to, że myślę o czymś, co mnie nie obchodziło. I nagle zaczęło. Boję się trochę. --- wypił resztę wina z kieliszka.

--- Co cię trapi, stary? --- objął go ramieniem, drugą ręką sięgając po butelkę wina i dolewając więcej Luke'owi.

--- Poczułeś kiedyś motyle w brzuchu, jak się z kimś całowałeś? Pomyślałeś "kurde, chcę z nim spędzić resztę życia i by mnie pochowali obok niego"? Bo ja chyba poczułem. --- patrzył na szklany stolik kawowy i na dym unoszący się od papierosa w popielniczce.

--- Ty chyba masz gorączkę. --- zaśmiał się i przyłożył swoje zgrzane ramię do jego czoła.

--- Potrzebuję rady, bo nie wiem, co robić. Chcę żyć swoim dotychczasowym życiem, bo było kurwa zajebiste, ale jak przespałem się z nim wczoraj to...--- pokręcił głową, przerywając w pół zdania. --- Chcę powiedzieć tyle... że stoję gdzieś pośrodku podjęcia decyzji między pozostaniem z tym, co mam, a pójściem nową drogą, ustatkowaniu się, cokolwiek to by miało znaczyć. Chyba zgłupiałem. --- przetarł swoją czerwoną od alkoholu twarz i westchnął ciężko, opadając na kanapę całym swoim ciężarem.

Luke był zagubiony. Nic nie mogło go naprowadzić na dobrą drogę, wiedział to, ale przecież nie było niczym złym próbowanie odzyskania tego spokoju ducha, który mu towarzyszył jeszcze kilka tygodni temu. Niby tak niedawno, a jednak w czasie dla niego odległym, jakby to był rok, a nie niecały miesiąc.

porn star || short storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz