2

142 12 5
                                    

Przygotowania do ślubu rozpoczęto parę dni później.

Po zawarciu przeze mnie związku małżeńskiego miałem przejąć do mojego ojca tytuł hrabi i zostać panem domu, w którym dorastałem.
Była to duża posiadłość na obrzeżach Londynu ze stajnią, ogrodami i pobliskim lasem.

Według tradycji następowało to dopiero po śmierci poprzedniego hrabiego, jednak od kiedy mój ojciec zachorował, rzadko opuszczał swoją sypialnię. Kaszel i ciągła gorączka nie pozwalały mu dobrze zarządzać majątkiem, więc większość jego zadań spadło na mnie.

Pamiętam dzień, w którym lekarz powiedział, że nie potrafi postawić jednoznaczej diagnozy, co oznacza, że nie może go też wyleczyć.
Byłem bardzo zżyty z ojcem, więc ta wiadomość mnie załamała. Spędzałem całe dnie samotnie spacerując po ogrodach, wspominając nasze wspólne polowania i partyjki w brydża.
Matka starała się zachować zimną krew i okazywać wsparcie mnie oraz mojej młodszej siostrze Harriet. Wolała unikać tego tematu i tylko sporadycznie odwiedzała swojego męża leżącego już praktycznie na łożu śmierci.

By zwolnić dom dla mnie i mojej nowej małżonki, ona i Harriet miały przeprowadzić się do domu bliżej centrum i tam cieszyć się życiem towarzyskim.

Do pomocy w urządzaniu dla nas tej rezydencji i wyprawienia tam wesela zatrudniono nową służbę.

Teraz posiadłość tętniła życiem. Puste i ciche niegdyś korytarze przepełnione były pudłami przenoszonymi przez pokojówki z miejsca na miejsce. Słychać było wesołe rozmowy i polecenia wydawane przez moją matkę, która wprost uwielbiała mieć wszystko pod kontrolą. Nawet życia swoich dzieci.

Zapragnąłem wyrwać się od tego zgiełku.
Na samym końcu długiego korytarza na parterze znajdowała się przestronna biblioteka. Było to moje ulubione miejsce w całym domu.
Wielkie okna wpuszczały dużo naturalnego światła dobrego dla wzroku, wygodne fotele i szezlongi zapewniały wygodę podczas czytania, a duży dywan i kominek dodawały temu miejscu przytulności.
To sprawiało, że mogłem spędzać tam długie godziny.

Po wejściu do pomieszczenia od razu zorientowałem się, że nie jestem tu sam.
Usłyszałem lekkie i powolne kroki dochodzące zza jednego z regałów.
Nieczęsto ktoś inny odwiedzał tę bibliotekę, więc zaintrygowany poszedłem dyskretnie sprawdzić kto to.

Wtedy ją ujrzałem. Była to młoda kobieta o lśniących, brązowych włosach spiętych w kok. Miała na sobie uniform jaki nosiły pokojówki, jednak nie przypominałem sobie, bym ją wcześniej widział. Założyłem, że musiała zostać niedawno zatrudniona przez panią domu.
Przeglądała jedną z moich ulubionych książek - "Opowieść o dwóch miastach" Charlesa Dickensa.

Nie była to literatura popularna wśród kobiet w tych czasach. Większość młodych dam zaczytywała się w książkach o tematyce doboru stroju na każdą okazję, wychowywania potomstwa albo w romansach.

- Książki Jane Austen są po drugiej stronie biblioteki. Kazałem je zamówić dla siostry, jednak ona nie jest chętna do czytania.
Podskoczyła z zaskoczenia, spojrzała na mnie i zamknęła książkę.

- Panie de Clare! Ja... bardzo przepraszam. Przyszłam tylko zetrzeć kurze. - Wskazała na miotełkę leżącą obok jej nogi. - Ale ta kolekcja jest doprawdy imponująca. Trudno było się oprzeć.

Mówiąc to spojrzała pokornie w dół i niewinnie się uśmiechnęła. Podszedłem do niej bliżej. Znacznie przewyższałem ją wzrostem.

- Nic się nie stało, panno... - Spojrzałem na nią z wyczekiwaniem, mając nadzieję, że mi się przedstawi.

- Emma. Nazywam się Emma.

- Emmo. - Dokończyłem. - Każdy kto jest zainteresowany literaturą i chce o niej podyskutować jest mile widziany w tej bibliotece. Na razie jest to dość elitarne grono. - Uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie, co z resztą odwzajemniła.

Normalnie nie nawiązywałem interakcji ze służbą, jednak jeśli miałem do czegoś słabość, to właśnie do książek i osób, z którymi mógłbym się dzielić odczuciami o nich.

Rozejrzała się po półkach, które nas otaczały.

- Czy książki nie powinny być poukładane w jakiejś kolejności? Musi być trudno tu cokolwiek znaleźć.

- Nie jeśli się wie gdzie szukać. Sam je układałem i z reguły kojarzę gdzie się znajdują. Owszem, chciałbym kiedyś przeorganizować ich układ, jednak przez natłok obowiązków nie starcza mi na to czasu.
Pokiwała głową ze zrozumieniem.

- To chyba należy do pana. - Powiedziała i skierowała trzymany w rękach wolumin w moją stronę.

- Proszę, weź ją. Po to jest biblioteka, by pożyczać z niej książki. Gdy już skończysz czytać, liczę, że zjawisz się tu i opowiesz mi jak ci się podobała. Będę czekał.
Spojrzała na mnie z zaskoczeniem, ale pokiwała głową.

- Na pewno tak zrobię. - Odpowiedziała. - Powinnam już iść. Mam dużo pracy.
Dygnęła i szybko skierowała się do wyjścia.

- A kurze? - Zawołałem za nią, jednak ona zdążyła już zamknąć za sobą wielkie, dębowe drzwi.

Wzruszyłem ramionami, złapałem za książkę, po którą tu przyszedłem, rozsiadłem się wygodnie na fotelu i zacząłem czytać.

Hrabia de Clare Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz