4

154 10 7
                                    

Poprawiłem granatowy surdut i spojrzałem na siebie w lustrze.

Wszystko leżało idealnie oprócz moich ciemnych włosów, których niesforne pasma skręcały się we wszystkie strony, jednak nie miałem już czasu, by poprawić je kolejny raz.
Musiałem szybko zejść na dół, aby nie spóźnić się na przyjęcie zaręczynowe moje i Charlotte.

Sala balowa, w której odbywała się ta uroczystość, była ogromnym pomieszczeniem z wysokimi oknami wychodzącymi na ogród, sceną dla orkiestry, wielkimi, kryształowymi żyrandolami wiszącymi pod sufitem i złotymi zdobieniami na ścianach. Ustawiono tam rzędy długich stołów z bogatą zastawą, a całe wnętrze udekorowano gigantyczną liczbą kwiatów.

Gdy do niej wszedłem, Charlotte już tam stała w różowej, rozłożystej sukni z aksamitu z bufiastymi rękawami, głębokim dekoltem, mnóstwem koronek i gorsetem zaciśniętym tak ciasno, że nie wiedziałem, jak można w tym oddychać.
W jej jasne włosy wplecione były ozdobne grzebienie.
Szeroko się do mnie uśmiechała, co z grzeczności odwzajemniłem.

Razem z narzeczoną witaliśmy nowoprzybyłych gości, prowadząc z nimi niewinnie i trywialne rozmowy.
Ludzie chwalili nasze stroje, orkiestrę, wystrój oraz brylantowy pierścionek zaręczynowy, którym popisywała się Charlotte.
Za każdym razem, gdy padło pytanie o datę ślubu nerwowo poprawiałem krawat, natomiast ona była w swoim żywiole.

- Planujemy pobrać się jak najszybciej. Najlepiej jeszcze w tym roku. - Mówiła, łapiąc mnie za ramię.

Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak szczęśliwej, jak teraz.
Uwielbiała bale, świetnie czuła się, będąc w centrum uwagi i z radością przyjmowała liczne komplementy.
Była całkowitym przeciwieństwem mnie.

Moim wybawieniem okazał się Henry, który właśnie przekroczył próg sali.
Przeprosiłem moich rozmówców i w pośpiechu udałem się w jego stronę.

- Henry, proszę, zabierz mnie stąd. - Powiedziałem i złapałem go za ramiona.
On tylko uśmiechnął się pobłażliwie.

- Lepiej się przyzwyczaj, bo czeka cię więcej takich wspaniałych okazji.
Postanowiłem zignorować tę uwagę.

- Wiedziałeś, że Charlotte chce się pobrać w tym roku?

- To było do przewidzenia. Nie znasz swojej własnej narzeczonej, Alexandrze? - Odparł spokojnie, co kontrastowało z moją nerwową postawą - Chodź, wiem, co może ci pomóc. - Dodał z uśmiechem. Zaprowadził mnie do stołu i podał kieliszek porto.

- Jak ty mnie dobrze znasz, przyjacielu. - Odparłem rozbawiony, przyjmując trunek.

Wzrokiem odszukałem pannę Cavendish, która dyskutowała z kilkoma zaproszonymi arystokratami.

Nie powinienem zostawiać jej samej w dniu celebracji naszych zaręczyn, jeśli nie chciałem, żeby ludzie mieli podejrzenia co do szczerości moich uczuć wobec niej, a jako narzeczony, musiałem towarzyszyć jej podczas wszystkich przyjęć, więc razem z moim przyjacielem poszliśmy dołączyć do rozmowy.

- Jak wy ślicznie razem wyglądacie. Jesteście idealną parą. - Mówiła markiza Campbell, patrząc na mnie i Charlotte. - Cieszcie się życiem, póki jesteście młodzi. Mój mąż na starość zaczął zamykać się w gabinecie na całe dnie, stał się opryskliwy i już nic go nie zajmuje tak jak wcześniej.

Z uprzejmości posłałem jej współczujące spojrzenie, dokładnie jak za każdym razem, gdy słyszałem taką historię.

Wszystkie starsze kobiety narzekały na mężów, a mężczyźni na żony.
To nie była rzecz, jaką człowiek chce usłyszeć przed ślubem.

Hrabia de Clare Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz