5

139 10 4
                                    

Siedziałem na fotelu w bibliotece, masując skronie i próbując w ten sposób złagodzić silny ból głowy, który doskwierał mi po wczorajszym przyjęciu.

Czas oczekiwania okropnie się dłużył.
Próbowałem zająć się książką, jednak nie mogłem skupić na niczym uwagi. Zorientowałem się, że czytam w kółko to samo zdanie, nic z niego nie rozumiejąc.

Zastanawiałem się, co mogło zatrzymać Emmę na tak długo. Zdawałem sobie sprawę, że mogła być to praca, jednak wyobraźnia podsuwała mi coś innego.

A jeśli nasza rozmowa w ogrodzie mi się przyśniła?
Czy byłem bardziej pijany, niż pamiętam i Emma się do mnie zraziła albo przestraszyła?

Odsunąłem szybko od siebie te myśli, gdy usłyszałem odgłosy szybkich kroków dochodzących z korytarza.
Wyprostowałem się i spojrzałem na drzwi przekonany, że dziewczyna, na którą czekam, zaraz tu wejdzie, jednak wtedy dźwięki stały się coraz cichsze, a kroki się oddalały.

Osunąłem się na siedzeniu, wypuszczając powietrze.
Ta sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy.

Mogłem wyjść i zacząć jej szukać w innych częściach domu, jednak nie byłoby to proste zadanie z uwagi na rozmiary posiadłości, a tylko wzbudziłbym niepotrzebne zainteresowanie.
Możliwe, że pojechała na targ, więc moje szanse na odnalezienie jej malały jeszcze bardziej.

Wstałem i zacząłem chodzić między regałami książek z rękoma założonymi z tyłu. Zauważyłem, że wiele z nich nie jest w najlepszym porządku, ale nie zdziwiło mnie to, skoro sam w jakimś stopniu mogłem za to odpowiadać.
Barwnie oprawione woluminy były rozłożone niedbale w losowej kolejności na półkach lub w stosach na podłodze.
Co jakiś czas zerkałem na zegar wiszący nad kominkiem.

Kiedy wybiła północ, wiedziałem, że Emma jednak nie przyjdzie.

Westchnąłem i wyszedłem z pomieszczenia.


* * *


Z samego rana udałem się do izby kamerdynera, która znajdowała się zaraz przy kuchni.

Thomas był krępym mężczyzną po sześćdziesiątce z bujnym, białym wąsem, który pracował w tym domu, odkąd sięgałem pamięcią. Z uwagi na wiek, doświadczenie oraz sympatię moich rodziców zajmował się on głównie nadzorowaniem służby i przydzielaniem jej obowiązków.

- Panicz Alexander! - Zawołał z uśmiechem, gdy zapukałem i otworzyłem drzwi. - Wejdź do środka. Śmiało.

Jego pokój był dość spory jak na pomieszczenie dla służącego. Stało tam starannie zaścielone łóżko, drewniana szafa oraz małe, dębowe biurko.

Mężczyzna zawsze przykładał się do swoich obowiązków, jednak ja lubiłem w nim szczególnie pogodę ducha oraz umiejętność zachowywania dyskrecji.
Już od dziecka wielokrotnie prosiłem go o rozmaite rzeczy, takie jak krycie mnie przed matką, gdy razem z Henrym uciekaliśmy z domów, by brać udział w wydarzeniach odbywających się w mieście. Thomas tego nie pochwalał, lecz zawsze był wyrozumiały, więc udawało mi się go przekonać.

- Potrzebuję przysługi. - Powiedziałem szybko. Spojrzał na mnie podejrzliwie, ale czekał, aż dokończę. - Chodzi o bibliotekę. Trzeba tam w końcu posprzątać. Czy mógłbyś kogoś przydzielić?

Na te słowa, kamerdyner widocznie się rozluźnił.

- Mówiłeś, że sam chcesz się tym zająć. Podobno nie lubisz, gdy ktoś przestawia twoje książki.

Hrabia de Clare Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz