rozdział XIII

39 2 0
                                    

Po tym incygencie postanowiłam wrócić do pokoju.

Luis pov:
Kiedy Diana pisała do hotelu, dosiadł się do mnie Jerremy. Mój najlepszy kumpel.

-o chłopie, podoba ci się ona- powiedział Jerremy
-no najbrzydsza nie jest, ale ma chłopaka
-gdyby zależało jej jeszcze na tym Aleksie czy jak on tam miał to by się z tobą nie całowała
-no możliwe
-dobra walimy zakład
-jaki ?
-że będziesz z nią razem a jak nie będziesz to stawiasz mi wejście do klubu
-a jak jak uda mi się z nią chodzić?
-to ja ci stawiam. Proste proste
-dobra
Podaliśmy sobie dłonie. Wiedziałem już że muszę ten wyjazd wykorzystać dla tego zakładu. A wsumie to nawet nie wiem dlaczego się na to zgodziłem. Nigdy nie bawiłem się uczuciami ludzi. Coś się ewidentnie zmieniło w moim życiu.

Diana pov:
Jak wróciłam do pokoju była już pierwsza w nocy. Poszłam się wykąpać. Zapomniałam zabrać z walizki piżamę. Ownełam się ręcznikiem i podeszłam do walizki. Wziełam moją ulubioną piżamę w pandy i ją ubralam. Postanowiłam zgasić światło i pójść najzwyczajnie spać jednak moje piękne plany zatrzymało pukanie do drzwi. Podeszłam do nich i za drzwiami okazał się w pełnej okazałości Luis.

-hej, fajna piżama. Chcę wiedzieć czy nie masz mi za złe tego pocałunku. -powiedział Luis
-nie napewno nie spokojnie. Nie musisz mnie przepraszać za to co nie miałeś wyboru. I tak samo ja mogłam się nie zgodzić. Ale widzisz zgodziłam
się. Jakbym miała być szczera to nawet nie żałuję.
-a Aleks?
-a tam z nim, kłócimy się ciągle i nasz kontakt zmalał. Chyba jak wrócę to z nim zerwę. Ale nie mów tego nikomu proszę Cię.
-nie ma problemu i też chyba tego nie żałuję.
Uśmiechnął się i wyszedł. Byłam tak zmęczona żę ledwo stałam na nogach.   Wczołgałam się do łóżka i niemal od razu zasnęłam. Śniłam o jakimś wypadku samolotowym. Obudziłam się jak małe promienie słońca zaświeciły przed małe szpary od rolety. Siegnełam po telefon który leżał na podłodze.

-o cholera.- prawie aż krzyknęłam kiedy zauważyłam godzinę 11.52.
Wstałam tak szybko jak nigdy. Wyciągnęłam jakieś dresy i biały top. Pobiegłam do łazienki i zrobiłam bardzo delikatny makijaż składający się z: korektora, maskary i lekkiego roświetlacza. Już byłam spóźniona. Wzięłam kartę i wybiegłam z pokoju.
O 12.15 zjawiłam się na sali gdzie było szkolenie. Widziałam już większość ludzi robiących rozgrzewkę.

-a któż to przybył- powiedział Jerremy
-no już się zjawiłam przepraszam za spóźnienie - odrzekłam
-spoko ale żeby to był ostatni raz - odpowiedział uśmiechnięty Luis
Stanęłam przy ścianie i szybko zaczęłam robić rozgrzewkę. Przy niej moje wszystkie wspomnienia związane z siatkówką powróciły. Gdy już ją zrobiłam doszłam do grupy. Kazano nam podzielić się w pary. Czekałam aż ktoś może zostanie sam. W pewnym momencie podszedł do mnie dobrze mi już znany - Luis.

-ćwiczysz z kimś? -zapytał
-nie
-no to ćwiczysz ze mną  
Prowadzący nie był dość roztropny i kazał zrobić każdemu bez wyjątku 10 popmek z osobą z pary na plecach. Same bez nikogo na plecach spoko ale z dodatkowymi kilogramami t obyło uciążliwe. Jako pierwszy pompki robił Luis. Musiałam usiąść mu na plecach. Bez żadnego problemu wykonał to zadanie bez żadnego zmachania. Kiedy skończył on odwrócił się i wylądawałam centralnie nad nim. Między moją a jego twarzą było może jakieś 5 centymetrów. Nie wiem dlaczego ale nie przerwałam naszego kontaktu wzrokowego. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy chyba dość długi czas ale dokładnie ile to nie mam pojęcia. Stwierdziłam że już za długo to trwa i moja duma kazała obowiąskowo to przerwać.
Reszta kursu minęła ultra szybko. Co nie zmnienia faktu że umierałam już z głodu. Wkońcu nie jadłam nic prócz tej słodkiej kanapki z ogniska. Jak wróciłam do pokoju to przebrałam się w moją ulubioną luźną, błękitną z bufiastymi rękawkami sukienkę.  Wzięłam portfel i poszłam na dwór do jakiejś restauracji. Mogłam nawet wydać połowę swoich pieniędzy na ten obiad bo byłam tak głodna że nic mnie nie zatrzymywało. Kierowałam się do tej słynnej restauracji którą mi tak wiele ludzi polecało. Przed wejściem były piękny ogródek z różami, goździkami a samo to miejsce wyglądało jak z bajki. Restauracja wyglądała jak mały zamek w nowoczesnym stylu.
Weszłam do środka i poszłam po menu. Zamówiłam szakszukę, i lemoniadę. Usiadłam na pięknych krzesłach przy oknie na widok ogródka. Po chwili otrzymałam swoje zamówienie. Zjadłam to danie tak szybko jak nigdy mimo że się nie śpieszyłam. Kiedy byłam w połowie przeżuwania pokarmu do restauracji wszedł Luis. Szczerze powiedziawszy nie miałam ochoty go widzieć. Kiedy on mnie zauważył pisał mi uśmiech i poszedł na drugi koniec restauracji. Chyba też nie chciał mnie widzieć ale myślałam że jednak się do mnie dosiądzie. Skończyłam jeść i poszłam zwiedzać miasto. Po trzech godzinach błąkania się bo ulicach pięknego oświetlonego stanu stwierdziłam że pójdę na zakupy do galerii. Żaden sklep nie przykuł mojej uwagi. Do czasu kiedy zauważyłam sklep z neonowymi ubraniami. Od razu przykuła moją uwagę neonowa niebieska spódniczka. Zaczęłam szukać mojego rozmiaru kiedy usłyszałam jego głos zza moich pleców.

-hej- powiedział Luis
-hej- odpowiedziałam
-chciałem cię poinformować że jutro mamy kurs z opanowania broni i mogę się mylić ale zwątpię że masz jakieś dośwadczenia z bronią wiedz prosiłbym cię abyś czegoś się o niej dowjedziała.
-dobrze

Kiedy już odchodził, odwrócił się i

-ładnie wyglądasz - odrzekł chłopak
-dzieki - uśmiechnełam się na podziękowanie.
I wróciłam do swojego zajecia szukania rozmiaru. Po chwili udałam się do przymierzalni.
Pasowała mi idealnie ale jej cena mnie lekko odpychała. Zastanawiałam się czy ją brać czy nie.

-weź ją pasuje Ci-powiedział Luis
-czy Ty mnie śledziesz? -zapytałam
-nie, ja szukam jakiejś bluzy dla siebie. Mam tu parę a to że Ty też jesteś w przymierzalni to nie mój problem . Ja tylko stwierdzam fakt.
Po tym zdarzeniu zostawiłam spódniczkę w przymierzalni i zdenerwowana wyszłam ze sklepu. Kierowałam się do hotelu. Chciałam natychmiast odpocząć. Po wejściu do pokoju przypomniałam sobie o nieotwartych jeszcze prezentach. Stwierdziłam że to będzie odpowiedni moment na ich otwarcie. Było ich no dość sporo. W większości był alkohol albo jakąś bardzo ładna srebrna biżuteria. Kiedy myślałam że to wszystko na potkałam małą paczuszkę. Była owinięta czarną wstążką oraz czerwonym rzucajnącym się w oczy papierem. Otworzyłam paczkę a w środku były kluczyki do samochodu a właściwie nie kluczyki tylko pilot. Dało mi to do myślenia że to musi być "szybkie", "sportowe" auto. Ale nie pomysłałam o tym wtedy ile on mógłby kosztować. Ubrałam bomberkę i wyszłam na parking. Był on tak duży że chodziłam po nim jak jakaś nienormalna prze nastepne pół godziny. Aż znalazłam na jakimś aucie wielką czerwoną wstęgę.

Siatkarka I MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz