rozdział XIV

42 2 0
                                    

Nadeszła chwila wejścia i odpalenia tego samochodu. Usiadłam na tym skórzanym, beżowym fotelu. Odpaliłam go i no robił wrażenie ten dźwięk podczas odpalenia samochodu. Zza przyciemnianych szyb zauważyłam uśmiechniętego Luisa. W ręku miał czerwoną torbę z tego sklepu co przymierzałam spódniczkę. Przez chwilę przeszło mi na myśl że ta torba i zawartość jest dla mnie ale wyrzyciłam ją jak najszybciej z głowy bo to było by zbyt abstrakcyjne. Luis podszedł do okna samochodu, w którym siedziałam. Po jego ruchach rąk wywnioskowałam że mam otworzyć okno. Więc też tak zrobiłam.

-siema- powiedział
-co chcesz? -zapytałam
-ależ spokojnie, przyszedłem przeprosić
-ty i przepraszanie nie śmieszny żartcik
I już chciałam zamykać okno ale położył swoje ręce na ramie.

-spójrz na pilot od samochodu.
Chwyciłam go i zauważyłam białe inicjały.

-twoje inicjały? -spytałam
-tak, odemnie to auto temu je tam napisałem.
-nie widziałam ich wcześniej
-domyśliłem się, i kto kogo teraz powinien przepraszać

Na jego ustach zawidniał ten podły uśmiech jednak ja też się zaśmiałam.
Kiedy Luis już odchodził podał mi tą torbę co trzymał w ręku. Co mnie zadziwiło podczas przekazywania mi jej wypowiedział jedno nieśmiałe słowo "przepraszam za to wcześniej". Otworzyłam pakunek i w środku tak jak się domyśliłam była właśnie ta spódniczka z tego sklepu. Podał mi ją i odszedł. Chciałam gdzieś pojechać nowym samochodem jednak nie jeździłam nim już od dłuższego czasu i się po prostu bałam. Kierowałam się do swojego pokoju gdyż dostałam SMS że zaraz mamy jakieś zadanie związane z mafią. Pobiegłam do pokoju i szybko założyłam jakieś szerokie jeansy i koszulkę. Poszłam na salę gimnastyczną gdzie większość pracowników już na mnie czekała.

-są już wszyscy? -zapytał jakiś pan
-przewodniczący całej mafii z Ameryki - powiedział do mnie Luis
Przytaknełam tylko głową. Widocznie się domyślił że nie miałam pojęcia kim on jest.

-wszyscy są -odrzekła jakaś dziewczyna
-zaraz podzielicie się w pary i zagramy w grę na obszarze podwórka ośrodka. Jak widzicie się już ściemnia więdz będziecie musieli albo nie to już zależy od was znaleźć latarki. A co będziecie musieli dalej zrobić to czas pokaże. Róbcie to co wam intuicja podpowiada. Jest ona po coś stworzona. Jak wam podpowiada aby uciekać z miejsca gdzie się znajdujecie to też tak zróbcie. Wszystko jasne? To teraz możecie się dobrać w pary. O godzinie 22.00 zaczynamy.
Wsumie to czekałam tylko na to co się zaraz wydarzy. Nie wiedziałam kogo mogę się zapytać o pracę razem. Znany blizej mi był tylko Luis. Ale widziałam że już z kimś rozmawiał.

Luis pov:
Kiedy mieliśmy się podzielić w te rąbane pary pomyślałem sobie że to idealny moment na zagadanie "bliższe" do Diany. Niby to był tylko zakład jednak serce na jej widok biło mi znacznie szybciej. Ale aby nie zwracać podejrzeń podszedłem do Jerremiego.

-z kimś już jesteś?- zapytałem
-mną się nie mart tam lepiej do Diany leć- wyszeptał Jerremy
Wzdychłem ale odwróciłem swój wzrok od chłopaka i podeszłem do dziewczyny.

-masz z kimś już ćwiczyć? -zapytała o dziwo pierwsza
-właśnie chciałem zapytać ci się o to samo - powiedziałem
-to rozumiem że jesteśmy razem- odrzekła
-rozumiem że to nie ma podtekstów? -zapytałem
I tylko się razem zaśmialiśmy bo chyba jak to mówiła to tego nie zrozumiała.

Diana pov:
Po co ja to powiedziałam. Zastanawiałam się przez dłuższy czas. Czekaliśmy tak do 22 aż coś się zadzieje. Kiedy dostaliśmy sygnał że możemy wyruszyć to ruszyliśmy się do drzwi.

-szukamy latarki czy nie tracimy czasu i idziemy szukać jakiś śladów? -zapytał Luis
-może poszukajmy jednak jej- powiedziałam
Jendak przerwało mi tą wypowiedź dwójka dziewczyn które krzyczały z radości znalezienia latarki.

Siatkarka I MafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz