Rozdział 18

769 43 5
                                    

Poszukiwania jakichkolwiek śladów i tropów, gdzie mógł podziać się Loki z naszymi dziećmi, szły fatalnie. Nie mieliśmy praktycznie nic, ani jednej informacji. Przejrzeliśmy kamery, przesłuchaliśmy ogrom ludzi, sprawdzaliśmy nawet podsłuchy w telefonach, a jego nie było dosłownie nigdzie. Po dwóch tygodniach ciągłych poszukiwań i znikomych efektów zaczynałam popadać w paranoję, że mężczyzna po prostu rozpłynął się w powietrzu lub zapadł pod ziemię. W momentach gdy nie dawałam już rady z myślą, że ten sukinsyn odważył się na tego typu zagranie, wyobrażałam sobie jak gołymi rękoma próbuję go zadusić lub paznokciami wydłubuję mu oczy. Jakikolwiek terapeuta uznałby, że to chore i powinnam się leczyć, jednak w tej sytuacji resztki zdrowego rozsądku zostały zastąpione moją żądzą zemsty za odebranie mi najważniejszej dla mnie osoby. Byłam matką, a moje dziecko zostało porwane, nie sądziłam by ktokolwiek w tej chwili odważył się pogorszyć i tak krytyczną sytuację, gdzie choćby najdrobniejsza sprawa potrafiła natychmiast wyprowadzić mnie z równowagi.

- Ivy, zaraz stłuczesz kubek. - Usłyszałam zza swoich pleców, zaraz odwracając się w tym kierunku. Siedząca przy wyspie kuchennej Natasha mierzyła mnie uważnym wzrokiem, choć nie potrafiłam zgadnąć czy to kwestia rozkazu Fury'ego, który kazał wszystkim mieć oko na mnie i na Wandę, czy prawdziwa troska. U nikogo z obecnych nie potrafiłam tego odróżnić. Może i popadałam w paranoję, jednak choćby najmniejsza rzecz potrafiła wywołać falę nieprzewidzianych zdarzeń, zwłaszcza związanych z moją mocą. Kolejny problem, jakbym nie miała ich już wystarczająco, kompletnie jej nie kontrolowałam i wyrywała mi się w najgorszych momentach.

- Jak się stłucze to trudno, mamy ich nadmiar. To nazywa się selekcją naturalną. - mruknęłam, zdając sobie sprawę, że faktycznie ściskałam naczynie w dłoniach zbyt mocno. Kostki na dłoniach mi pobielały od tego uścisku.

- Nie sądzę by reszta była tego samego zdania. Stłukłaś już dwanaście kubków. W ciągu tygodnia. - Skomentowała rudowłosa, spoglądając na mnie nieco zirytowana, wzdychając ciężko. Wywróciłam oczami, po czym odstawiłam naczynie na stół, z premedytacją uśmiechając się do kobiety.

- Szczęśliwa? - Podeszłam w jej kierunku, siadając obok przy wyspie i sięgając po owoc. Myślałam, że zaraz emocje rozniosą mnie żywcem lub to ja kogoś przez nie rozniosę. - Jakieś wiadomości od Fury'ego? - Spytałam, a wdowa jedynie pokręciła głową. - Gdzie Steve i Wanda?

- Najpewniej w sali treningowej lub w laboratorium Stark'a. - Odpowiedziała, a widząc jak wstaję na równe nogi i szybkim tępem ruszam w kierunku korytarza, westchnęła ciężko. - I tak nic ci nie powiedzą, byś nie roztrzaskała resztek siedziby! - Krzyknęła za mną.

- To dowiem się sama! A roztrzaskam to łeb pewnego Jelenia jak tylko dowiem się gdzie ten skurwysyn się ukrywa! - Odkrzyknęłam przyśpieszając tępa i szybkim krokiem kierując się w do laboratorium. W tej sytuacji bardziej przyda mi się wywiad z ojcem niż resztą. W końcu to on był specem od technologii, a także doskonale rozumiał jak to jest kiedy nie możesz być przy własnym dziecku.

Stukot moich butów odbijał się od przesadnie białych ścian i podłóg w kierunku do nory Stark'a. W ostatnim czasie zastanawiałam się, co by się stało gdyby którekolwiek z wydarzeń się nie odbyło? Czy gdyby moja mama zgodnie z umową oddałaby mnie Pepper i Tony'emu, moje życie wyglądałoby teraz inaczej? To najpewniej tak. A co z Loki'm? Czy gdybym na złość wszystkim nie zaczęła z nim flirtować, gdybym wtedy się w nim nie zakochała, czy uwziąłby się na kogoś innego? Jak wyglądałby dzisiejszy dzień bez tamtych wydarzeń?

Drzwi do laboratorium były uchylone, a zza nich wydobywały się przyciszone dźwięki rozmowy. Tony rozmawiał z kimś przez telefon, a ja nie chcąc przeszkadzać lub raczej stracić możliwości dowiedzenia się czegoś przydatnego, stałam za drzwiami.

- No dobra, ale co ja mam zrobić z tą informacją? - Spytał, a ja delikatnie zajrzałam do pomieszczenia. Nie było nikogo na ekranie, gdzie zazwyczaj wyświetlał się obraz w czasie rozmowy wideo. - Czekaj, że gdzie go widziałeś? Gdzie to do cholery jest? - Rzucił, zaraz podchodząc do szklanego ekranu, na którym zaczął wyświetlać różne lokalizacje i przerzucać je palcami na drugi, większy ekran. - W Niemczech jest takie miasto? Wiedziałem, że są kreatywni, ale bez przesady. - Na głównym ekranie pojawiło się przybliżenie na opuszczone kanały w podziemiach jednego z miast, a nad zdjęciami widniała nazwa Brunswick. Cóż, faktycznie ja też nie wpadłabym na to, że do niemieckie miasto. - Ile mniej więcej ma ze sobą ludzi? Wiesz coś o uzbrojeniu? - Spytał, jednak zanim zdążyłam usłyszeć lub zobaczyć na ekranie odpowiedź, a moimi plecami rozległ się głos Natashy i Steve'a, idących w tym kierunku. Nieco spanikowana wstałam na równe nogi i zaczęłam rozglądać się za ewentualną wymówką, co takiego robiłam pochylona przy drzwiach do laboratorium Tony'ego. W końcu odetchnęłam powoli i uznałam, że to moment na wycofanie się i zmianę planu. Ryzykowałam idąc na wprost nadciągających osób, ale to był jedyny mój plan w tym momencie.

- Iv? Nat mówiła, że mnie szukałaś. - Odezwał się ciepłym głosem blondyn, robiąc krok w moja stronę. W ostatnich dniach trzymałam go na dystans pomimo tego, że nie chowałam do niego żadnej urazy. Nie miałam ochoty na żadną bliskość, musiałam pozostać w pełnym skupieniu. Nie chcąc jednak by mężczyzna kompletnie postradał rozum od moich zmiennych nastawień względem niego, podeszłam bliżej  i przytuliłam się do niego. Ciepło jego ramion faktycznie mi pomogło, a jego najwidoczniej zadziwił gest z mojej strony, bo po korytarzu rozległ się cichy dźwięk zaskoczenia.

- Tak, szukałam ciebie i Wandy, ale najpierw sprawdzałam czy nie ma was z Tony'm. Rozmawia z kimś przez telefon, więc poszłam szukać was dalej. - Wyjaśniłam, stając na palcach i delikatnie całując go w kącik ust. - Muszę lecieć, chciałam potrenować z Wandą. - Skłamałam.

- Jasne, uważaj na siebie. Widzimy się potem? - Spytał, a ja jedynie odmruknęłam i pokiwałam głową twierdząco. Prawda była taka, że miałam inne plany, a podsłuchana rozmowa niezwykle mi pomogła. Musiałam znaleść przyjaciółkę i to jak najszybciej, wiedziałam, że mój plan ją zainteresuje.

Pewnym krokiem weszłam na salę treningową, gdzie znalazłam siedzącą na podłodze Wandę. Jej nogi były skrzyżowane, a dłonie oparte na kolanach, jednak mimo to oplatała je czerwona poświata. Skupienie przyjaciółki było na tyle silne, że pomimo stukotu moich butów, nawet nie drgnęła. Miała minę przepełnioną zmęczeniem, ale jednocześnie przerażała powagą. Chłopcy byli dla Wandy równie ważni co dla mnie Sarah, więc kompletnie dziwiło mnie to, że nie wyglądała na pogodną. Rozumiałam ją obecnie jak niewiele osób w siedzibie.

- Wanda, pora wziąć sprawy w swoje ręce. - Odezwałam się pewnym swego tonem, patrząc na przyjaciółkę z wiarą, że ona również chce tego co ja.

- Zamieniam się w słuch, choć już teraz coś mówi mi, że się zgadzam. - Odparła, powoli otwierając oczy. Uniosła się z pomocą krwistej poświaty, stając przede mną z uśmiechem. - Co powiesz na drobną wizytę w Niemczech? Zawsze chciałam zobaczyć ciemna stronę prowincji.. - Uśmiechnęła się, przyglądając dłoni, wokół której unosiło się światło. Dokładnie przeczytała w moich myślach co takiego chciałam zrobić.

Zbyt długo siedziałyśmy nic nie robiąc, kiedy nasze dzieci były przetrzymywane. Nie moglam się doczekać kiedy głowa Loki'ego znajdzie się w moich dłoniach.

I'm not your woman | Steve RogersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz