15. Poziom Cukru

417 49 10
                                    

- Jak ja jestem niewinny... - Erwin, jak zwykle, wykłócał się z policją. Wszyscy w pokoju wiedzieli, że to Knuckles obrabował kasyno. Jednak wiedza, a dowody, to dwie zupełnie inne rzeczy. Sfrustrowany szatyn wpatrywał się w złotookiego, który przyglądał się w niego z drwiącym uśmiechem. Teraz, zmienił swój cel: sprawić, by ten uśmiech zszedł z twarzy młodszego.

- Erwin? - zaczął niewinnie Montanha. - Mogę sprawdzić jaki masz poziom cukru?

- ...nie. - Mruknął niższy, patrząc z niezrozumieniem na policjanta. - Nie możesz - uściślił, po krótkiej chwili milczenia.

- Na pewno? Jesteś tak słodziutki, że chciałbym zobaczyć ile masz cukru, wiesz? - mówiąc to, posłał szarowłosemu wiele mówiący uśmiech. - Mogę?

- ...nie... - odparł nieco ciszej. Być może inaczej by się zachowywał, gdyby byli sami w przesłuchaniówce. Niezręczność, wymieszana z ciekawością była wymalowana na jego twarzy.

- Proszę - starszy nie dawał za wygraną. W sumie sam był ciekawy reakcji Erwina z jakiegoś zbliżenia.

- Nie, nie jesteś moim dietetykiem - rzekł Knuckles, będąc zarumienionym, lecz wciąż stanowczym.

- Wieczorek, trzymaj go - Gregory zwrócił się do najstarszego w pomieszczeniu. Cezary do tej pory połowicznie przysłuchiwał się konwersacji, z nikłym zainteresowaniem, dlatego na polecenie wyższego stopniem policjanta, wytrzeszczył oczy, nie będąc pewnym, co ma w tej sytuacji zrobić. Szatyn, kompletnie ignorując siwowłosego policjanta, nachylił się nieznacznie nad Knuckles'em, jeszcze bardziej się do niego przybliżając.

- Co ty, kurwa - równie zdumiony ruchem Montanhy, odsunął się na tyle na ile pozwalało mu krzesło, a raczej łańcuch kajdanek, które były przykute do stołu. - Jakieś tortury - wymamrotał zmieszany. Nie żeby sytuacja w jakiej się znajdował mu się nie podobała, ale nie zamierzał się do tego przyznawać.

Na jego szczęście, czy też nieszczęście, Gregory odsunął się, śmiejąc się cicho, dając do zrozumienia, że całe to przedstawienie było żartem. Obaj byli nieco zawiedzeni szybkim końcem owej sytuacji, jednocześnie czując ulgę. Nie wiedzieli, jak zareagowałby drugi na jakiś odważniejszy ruch.

Najlepiej z ich wszystkich wyszedł Wieczorek, który nie musiał się martwić niezręcznością spowodowanej jego obecnością w tej sytuacji. Jednak, dla bezpieczeństwa, wciąż stał w pobliżu drzwi. Tak na wszelki wypadek.

Oneshoty z KlipówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz