Scissors

72 9 6
                                    

Minął miesiąc odkąd poznałem Pandas'a, jego problemy powoli zaczęły mnie męczyć, ale nie mogę dać po sobie tego poznać. Wróci wtedy na tory, z których go zabrałem. On nadal nie wie, jak się nazywam, a ja nie wiem jak on. Obaj nie znamy swoich twarzy ani miasta, w którym mieszkamy. Pandas każdego dnia, pisał, jak bardzo nie daje sobie rady. Każdego dnia czytałem o tym, że je obiad z przyjaciółmi i jak dręczą innych. On bawił się w szkole w najlepsze i znęcał się nad innymi, a ja codziennie samotnie siedziałem w szkole, nie chodziłem na stołówkę. Na przerwach chowałem się po kiblach, aby nie stać się kolejną ofiarą Dream team'u. Gdy po raz kolejny, ukryłem się w łazience, nie wytrzymałem i wyjąłem nożyczki z piórnika. Otworzyłem je, ale nie w taki sposób, jakbym chciał przeciąć kartkę, otworzyłem je, najbardziej jak to było możliwe, podwinąłem rękaw bluzy i przybliżyłem nożyczki do skóry. Zrobiłem pierwsze nacięcie, rana zaczęła lekko szczypać, ale nie zaprzestałem na tym. Wykonałem jeszcze kilka nieprecyzyjnych ran na przedramieniu i schowałem narzędzie na powrót do piórnika. Wyjąłem z plecaka chusteczki i butelkę z wodą. Namoczyłem jedną z chusteczek i przemyłem cięcia. Lekko przy tym piekły, lecz znów to zignorowałem. Odczekałem chwilę, znów wytarłem rękę, zmiąłem chustkę w ręce i wyrzuciłem do śmietnika. Naciągnąłem rękaw bluzy, na jego miejsce i przyodziałem uśmiech na twarz. Założyłem plecak na plecy i wyszedłem z kabiny. Niepewnym krokiem. Podszedłem pod klasę, pod którą stało już sporo osób. Gdy oparłem się o ścianę, podeszły do mnie osoby, których nie chciałbym spotkać. Dream, Sapnap oraz GeorgeNotFound. Dream był blondynem o zielonych oczach, a George oraz Sapnap szatynami o brązowych, prawie czarnych oczach. Blondyn stał najbliżej mnie i zbliżał swoją głowę, w stronę mojej.

-Oficjalnie zostajesz naszą nową ofiarą, czuj się zaszczycony, to początek twojego piekła...-Wyszeptał mi do ucha, gdy był wystarczająco blisko niego. Odsunął się ode mnie, śmiejąc się złowrogo prosto w moją twarz. W tym momencie zaczął się początek mojego końca. Początek mojego piekła. Od tego dnia, codziennie mnie bili i wyzywali. Relacja z Pandas'em zaczynała być toksyczna. Moje ciało miało na sobie coraz więcej ran i blizn. Gdyby nie to, że Neil umarł, nie miałbym tych czterech czy też pięciu prób samobójczych. Nie próbowałbym podciąć sobie żył czy przedawkować leków. On broniłby mnie przed tym wszystkim. Byłby ze mną cały czas. Byłby ze mną przez internet, ale by był. A teraz go nie ma. Teraz nie obroni mnie przed moją decyzją, dotyczącą podróży na tory. Widziałem z oddali, jak na horyzoncie pojawia się, a po chwili znika pociąg towarowy. Muzyka ze słuchawek rozbrzmiewała w moich uszach.  Cały czas, słyszałem denerwujący dźwięk powiadomień z messenger'a. Wyjąłem telefon i przelotnie spojrzałem, kto pisze. Był to Pandas, pisał, że siedzi na torach. Zacząłem go prosić, aby z nich zszedł, mimo że sam się na nie kierowałem. Nie mogłem dać po sobie poznać tego, że też nie daję rady. Z każdym krokiem, przybliżałem się do śmierci. To było trochę tak, jakbym szedł do światełka na końcu tunelu. Po przesłuchaniu dwóch czy trzech piosenek postawiłem stopę na jednej z szyn. Wszedłem na tory drugą nogą i zacząłem po nich chodzić. Już wiem, dlaczego Pandas chciał i chce to zrobić. Zaczęło mi się to podobać. Usłyszałem jadący pociąg. Odwróciłem się w jego stronę, a w momencie, w którym miał we mnie uderzyć, ktoś rzucił się na mnie, zrzucając mnie z torów. Gdy tylko dotknąłem plecami ziemi, pociąg przejechał w dokładnie tym miejscu, w którym przed chwilą stałem. Spojrzałem na osobę, która mi przeszkodziła. Gdy tylko zauważyłem tę twarz, wstałem i odsunąłem się jak poparzony. 

------------

To ja, @Grzyb_Pospolity. Chciałem zaprosić was do tej nowej książki (to wcale nie tak, że zapomniałem tego zrobić w poprzednim rozdziale). Zapraszam serdecznie na mój profil, na którym w jednym z ostatnich postów, widnieje link do forms'ów. Byłbym wdzięczny, gdybyście go wypełnili.

Ps. Będzie niedługo kolejny rozdział do ARTBOOKA.

Help me... | KarlnapOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz