17

3.7K 331 27
                                    

Harry

Siedzieliśmy razem z Georgem przy jednym ze stolików na stołówce. Dookoła nas przez pewien czas panowała kompletna cisza, którą przerwało głośne burczenie.

Spojrzałem na mojego przyjaciela z rozbawieniem.

- I czego się gapisz głupkowato? - warknął, rozśmieszając mnie jeszcze bardziej.

- Po to mam oczy - odparłem, próbując tłumić w sobie śmiech. Jego powaga i desperacja były naprawdę zabawną mieszanką.

- Widzę, że ci się żarcik wyostrzył przez tą noc - burknął, odwracając wzrok w inną stronę.

Nie chciałem z nim teraz o tym rozmawiać, ale wiedziałem, że w końcu będzie musiało do tego dojść.
Byłem zbyt zmęczony i za bardzo przejęty by męczyć się tym teraz. Musiałem zmienić temat, by nie zacząć się żalić.

- Jak tam twój wczorajszy wypad na drinka? - zapytałem, posyłając mu szyderczy uśmieszek.

George spojrzał na mnie i wiem dobrze, że gdyby wzrok mógł zabijać to leżałbym już martwy na podłodze ze sztyletem wbitym w serce i dziurą po kuli na środku czoła.

- Milcz, jak do mnie mówisz - syknął, mierząc mnie tym samym zabójczym spojrzeniem.

Nie potrafiłem się powstrzymać i po prostu wybuchnąłem gromkim śmiechem.
Intendentka, która szła w stronę kuchni spojrzała na nas w dziwaczny sposób, niemal potykając się o krzesło.

- Niech pani nie zwraca na niego uwagi - odezwał się George. - Kolega tak ma zawsze, gdy nie weźmie leków i zsika się w nocy.

Mimo wszystko jego słowa wciąż mnie bawiły, więc nie myśląc nad niczym śmiałem się w najlepsze.

- Harold, przyjdźmy do konkretów - powiedział, gdy ocierałem łzę z kącika oka. - Zaliczyłeś czy nie?

Przeniosłem na niego wzrok, marszcząc przy tym brwi na jego bezpośrednie pytanie.

- Mów mi wszystko ze szczegółami, nie pomijając pikantnych momentów - odparł rozmarzony, popierając się na dłoni.

- Nie masz swojego prywatnego życia z pikantnymi momentami, że tak bardzo kręci cię moje?

- Ależ oczywiście, że mam - powiedział oburzony.

- Twoja ręka się nie liczy - westchnąłem, odwracając wzrok w stronę wyjścia. - Kochaliśmy się wczoraj.

- Przecież nie można "kochać się" z kimś bez miłości - odpowiedział, przyglądając mi się uważnie.

Może faktycznie źle się wyraziłem? To, że ja czułem do niej więcej niż pociąg seksualny nic nie oznaczało.

- Uprawialiśmy wczoraj seks - poprawiłem się, zaczynając bawić się moimi palcami. - Było wspaniale. Chcieliśmy tego oboje, ale...

- Ale co?

- Rozpłakała się zaraz po naszym stosunku - powiedziałem nieco ciszej.

- Stary, ja nie wiedziałem, że ty taki brutalny jesteś w łóżku - odparł zdumiony, rozszerzając źrenice naprawdę bardzo mocno.
- Bo nie jestem.

- Nie zaczyna się zdania od "bo" albo "ponieważ" - poprawił mnie, dopiero w takim momencie chwaląc się tym, co wyniósł z podstawówki.

- Nie możesz choć raz zachować powagi i trzymać się bieżącego tematu?

- Zluzuj majty, Styles, bo jeszcze bezpłodny będziesz - zmierzyłem go spojrzeniem, nie mogąc uwierzyć, że tak łatwo zmienił temat. - Chyba twoja lalunia przyszła.

Odwróciłem się do tyłu, patrząc prosto na drzwi wejściowe i przekonując się, że George miał rację.
Wyglądała naprawdę cudownie.
Jej włosy spięte były w luźnego kucyka, na twarzy nie miała ani grama makijażu, a zastępował go naturalny rumieniec.

- Pędź do niej, panie Grey.

- Coś ty powiedział? - zwariował, mój przyjaciel kompletnie zwariował.

- Harold Grey, złodziej samotnych serc i długotrwałych orgazmów.

- Jesteś idiotą - stwierdziłem, wstając z krzesła.

- Takie komplementy z rana? Opanuj się cukiereczku - puścił mi oczko, śmiejąc się w najlepsze.

Przewróciłem teatralnie oczami, odwracając się na pięcie i odchodząc od stołu.
Charlotte spojrzała prosto na mnie, łapiąc kontakt wzrokowy. Westchnąłem ciężko, szykując się na wszystko, co miała do zaoferowania przyszłość.

***
George marzyciel haha
Jak wam się podobał rozdział? :) x
Piszcie x

Daddy // h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz