| 12. (nie)szczęśliwa dwunastka |

145 16 8
                                    

 

— No dosłownie najgorzej! Siedzimy w kozie? Gdzie my niby jesteśmy, w podstawówce?! — zawołała zła Sheena.

Dobrze zrozumieliście. Wielka, zła i wywołująca strach rada VILE dała nam koze. Przez cały tydzień, po lekcjach na półtorej godziny, w bibliotece, nawet nas zamykano abyśmy czasem nie zwiali.

Gdyby nie zegar w pomieszczeniu nie wiedziałabym, że dziewczyna tak już trajkotała od dobrych trzydziestu minut. Oczywiście z przerwami.

— Ha najgorzej? — pruchnał Jean-Paul — Najgorsze by było wydalenie.

— Chcieli wydalić tylko Czarna Owce. Mnie, by to wcale nie przeszkadzało. Nawet lepiej, skakałabym z radości!

Przewróciłam oczami na nadąsana dziewczynę, skupiłam się znowu na czytanej książce.

— Tak wogólę to... dzięki, że się za mną wstawiłeś, Szary. — powiedziała Owieczka.

— Bez przesady. Wiem, że mawiają jakoby złodzieje nie mieli honoru, ale hej. Trzymamy się razem, co nie? Aha, szach mat! — zawołał Graham.

Podniosłam wzrok z mojej pracy na szachownicę. Przyrzekła bym, że pięć minut wcześniej Czarna Owca miała o wiele więcej figur. Australijczyk wyszczerzył zęby machając przed moją siostrą czarnym hetmanem.

— Coraz lepiej ci idzie. — wystawiłam w jego kierunku pięść na co on przybił ze mną żółwika.

— Uczyłem się od mistrzyni. — zaśmiał się wzruszając ramionami.

— Ej! Oszukujesz!

— Chyba zapomniałaś siostro, że tu nas zachęcają do oszustwa. — poklepałam ja po głowie.

— Dobrze gadasz, mi amiga. — powiedział Antonio wymachując przed swoim francuskim przyjacielem plikiem kart.

— Właśnie ich szukałem!

Wyrwał mu karty z szerokim uśmiechem i każdą poszczególnie dołożył na swojego pasjansa.

— I serio żaden z was nie ma problemu, że siedzimy tu chodzisz winna jest tylko ona! — Sheena wytknęła Owieczkę palcem.

— Jesteś to sobie winna kochana. — mruknęłam przewracając kolejna stronę.

— Co tam mamroczesz? — wysyczała przez zęby.

— Powiedziałam... — trzasnelam książka odkładając ja na stolik. — Że jesteś to sobie winna. Mogłaś poprostu zostać w pokoju albo powstrzymać Czarna Owce tak jak poprosiłam. Ale tego nie zrobiaś.

Stanęłam bliżej dziewczyny walczą na spojrzenienia. Blondi tylko prychneła na moją wypowiedź.

— Pf. I co z tego? To nie znaczy, że będę nadstawiać karku za jakąś smarkule.

Wściekła Owieczka wstała gwałtownie przewracając krzesło na podłogę. Już widziałam jak się rzuca na Amerykankę z pięścią gdy do akcji wkroczył uroczy brunet.

— Ło ło ło. Ochłońcie. — między nami stanął Graham próbując załagodzić sytuację. — A może, by tak wykorzystać wolny czas... Wymyślając pseudonimy?

— To nawet nie głupie. — zawołał również Antonio pewnie po to, aby dogasić pożar między nami.

I tak zaczęła się czasochłonna zabawa.

|•|•|•|•|

Bardzo bardzo czasochłonna. Ta zabawa przeciągnęła się nam aż na trzeci dzień szlabanu.

Wszycy wiedzieliśmy, że pseudonimy były ważne. Musiały opisywać samych nas i nasze zdolności, a jednocześnie wywierać dobre wrażenie.

Jak widać trzy i pół godziny z poprzednich dni kary nam nie wystarczyło, aby wymyślić własne autentyczne pseudonimy.

¹Nie Powinieneś Komplikować Mi Myśli¹ |Graham Calloway|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz