001. The Bloodyred Cadillac

337 21 12
                                    

Crystal stała na światłach, w centralnej części miasteczka, głowę miała opartą o szybę. Okulary przeciwsłoneczne ukrywały jej ogromne zaspanie i skutki wczorajszej nocy, przysięgała, że ostatni raz poszła na imprezę z tequilą. Całonocna jazda samochodem z San Francisco, aż do Hawkins dała jej w kość i to porządnie. Niby lot samolotem był wygodniejszy, ale nie chciała zostawić auta i swoich rzeczy dla obecnych ludzi. Wystarczająco dużo straciła w ostatnim czasie, nie zamierzała oddawać jedynych pamiątek. Spojrzała na karton leżący na przednim siedzeniu, i na zdjęcie leżące na wierzchu w złotej ramce. Z fotografii uśmiechali się jej rodzice stojący pod choinka w zeszłoroczne święta, które spędzili w Billings skąd pochodziła matka brunetki.

- Obiecałam wam, że dam szanse temu miejscu... - westchnęła patrząc na nich i wciskając gaz -... ale, nie obiecałam, że się zmienię - burknęła odpaliła głośno muzykę, włączając płytę Mötley Crüe i wyminęła niebieski sportowy samochód z przystojnym blondynem za kierownicą.

Wjechała na parking stacji, wysiadła z auta trzaskając drzwiami, zsunęła okulary ma czubek głowy. Weszła do sklepu i sięgnęła pierwsze lepsze chipsy, puszkę dietetycznej Coli i paczkę tamponów. Poszła do kolejki, biorąc jeszcze dużego szejka waniliowego i opakowanie przeciwbólowych tabletek. Położyła wszystko na ladzie i czekała, aż ubrana w różowy sweter niska kobieta o ciemnych włosach. Spojrzała na plakietkę na jej piersi „Joyce", uśmiechnęła się do kobiety, wzięła jedną z zapalniczek w tym samym momencie kiedy zrobił to stojący za nią chłopak i dosłownie wyrwał jej przedmiot z ręki.

- Marlboro Gold... proszę - powiedział chłodnym tonem cwaniaka, a ciśnienie Crystal skoczyło do tego stopnia, że gwałtownie obróciła się twarzą do niego.

Zapominając jak blisko niej stał, niemal zetknęła się z nim nosem. Czuła jego oddech na twarzy, zapach męskich perfum, papierosów i miętowej gumy. Spojrzała mu w oczy, stalowoniebieskie tęczówki wpatrywały się w nią z kompletnym niewzruszeniem. Jej wzburzone hormony, naturalnie wredne usposobienie sprawiły, że była jak tykająca bomba, która zaraz miała wybuchnąć.

- Lordzie Dupku! Jakbyś nie zauważył to stoję tutaj! Poczekaj na swoją kolej!- burknęła i wyrwała mu zapalniczkę z dłoni, obracając się do kasy - Jeszcze to poproszę - podała kobiecie banknot wciśnięty za bransoletkę jej zegarka, wzięła swoje rzeczy do torby i założyła okulary.

- Mała!- zawołał jak stała już przy drzwiach, a ona obróciła się w jego kierunku i rzucił jej czymś, paczka tamponów odbiła się od niej i w ostatniej chwili złapała je do ręki- Zapomniałaś czegoś!

Twarz Crystal pewnie przybrała purpurowy kolor zawstydzenia, ale zamiast odejścia jak tchórz, zdjęła okulary i uśmiechnęła się wrednie.

- Mała? Chyba pomyliłeś mnie ze swoim przyjacielem, Kogut co najbardziej pieje krótki grzebień ma - odpowiedziała z anielskim spokojem  wyszła jakby nigdy nic, a ekspedientka nie mogła powstrzymać uśmiechu.

Billy stał przez chwile i zastanawiał się nad reakcją, pierwszy raz był zaskoczony i wściekły jednocześnie, czuł się upokorzony w pewnym sensie. Kiedy kupił papierosy, odpali jednego już przed drzwiami, spojrzał na dziewczynę, która właśnie zatrzasnęła drzwi od krwistoczerwonego Cadillac'a Eldorado. Sam oparł się o maskę swojego auta i paląc papierosa, musiał zaczekać na tą mała gówniarę, Max... jego „nową siostrę". Rzucił niedopałek na ziemie, widząc jak z oddali nadchodzi rudowłosa dziewczynka, trzymająca pod pachą deskorolkę, bez przywitania wsiadła do samochodu i trzasnęła drzwiami.

- Miałaś się nie spóźniać! Następnym razem będziesz zapieprzać z buta! - warknął w jej kierunku też wsiadając do auta.

Wyjechał z parkingu z piskiem opon i docisnął gazu, kiedy przejechał obok znajomego auta dał po klaksonie i przyspieszył, wymijając ją. Ale brunetka najwidoczniej podchwyciła zabawę, bo zrobiła dosłownie to samo co Billy sekundę temu, zajechała mu drogę i wyprzedziła pozostawiając go daleko w tyle. Billy mimowolnie uśmiechnął się, lubił wyzwania, a ona taka była... była wyzwaniem... zagadką, która nawet go zaciekawiła.

Marlboro Gold|| Billy HargroveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz