Rozdział VII

580 27 9
                                    

Następnego ranka Hermiona obudziła się z mdłościami i bólem głowy, więc chcąc nie chcąc, wysłała wiadomość do Snape'a z prośbą o zastępstwo na jej lekcjach. Otrzymała krótką odpowiedź, że przyjął informację i że poprowadzi jej zajęcia.

Około południa pojawił się u niej osobiście, korzystając z kominka. Przyniósł jej kilka świeżo przyrządzonych eliksirów i postawił na stoliku koło łóżka. Gdy odwrócił się, by z powrotem wejść do kominka, zawołała, by chwilę został, więc krzywiąc się, z niechęcią usiadł w fotelu obok łóżka.

- Jak lekcje? mam nadzieję, że za bardzo ich nie wykończyłeś- powiedziała cicho - Profesorze - dodała.

- Wychodzę z wprawy - odparł - ból głowy minął? - zapytał zerkając na nią.

-Tak, jest znacznie lepiej.

- Rozumiem, że odwołujemy... nasze plany? - bardziej stwierdził niż zapytał, ale ona potrząsnęła głową i powiedziała, że absolutnie nic nie odwołuje i będzie w wyznaczonym miejscu.

Zacisnął usta, ale nic nie odpowiedział, postanawiając, że po powrocie do lochów, przygotuje dla niej więcej eliksirów.

- Pomyślałam, że w kolejnych etapach tworzenia zaklę...- zaczęła, ale on warknął, żeby się zamknęła i że nie będzie o tym rozmawiał w Hogwarcie.

Nic już nie mówiła, a on po chwili zniknął w płomieniach jej kominka.

***

O północy pod osłoną zaklęć zwodzących i eliksiru wielosokowego, polecieli do mugolskiego miasta i odebrali klucze do domku, położonego w bogatszej dzielnicy, na obrzeżach miasta. Rzucili wszystkie znane im czary ochronne i oddali się pracy nad zaklęciem. Około czwartej, Snape zarządził koniec ćwiczeń, podał jej eliksiry i zachęcił, żeby przespała kilka godzin.

Gdy ubrana w puszysty szlafrok weszła do kuchni po szklankę wody, zastała go pracującego nad eliksirami.

Zabrał ze sobą wszystkie potrzebne akcesoria: kociołki, ingrediencje, fiolki, wagę, palnik. Przyciągnięta jak magnesem, usiadła po drugiej stronie stołu i przypatrywała się jego zwinnym ruchom, szybkiemu, starannemu odmierzaniu składników, jego mistrzowskiej precyzji, smukłym dłoniom...

- ekhem, Granger? Słyszysz? - dotarło do niej jak przez mgłę.

Spojrzała na niego rozkojarzonym wzrokiem.

- Przepraszam Profesorze, zamyśliłam się - odparła zawstydzona.

Prychnął kpiąco.

Pytałem, czy nie rozważałaś ścieżki kariery związanej z eliksirami - zaczął - ale zamyślanie się w tym fachu może kosztować życie, więc cofam to pytanie - dorzucił złośliwie.

Zaczerwieniła się, ale po chwili pociągnęła temat:

- Czyli uważa Pan Profesorze, że jestem dobra w warzeniu eliksirów? - zapytała wolno z nutą triumfu w głosie.

Nic nie powiedział, tylko zajął się rozcinaniem łodyg nasturcji.

- Brakuje mi bycia uczniem w Hogwarcie, zaklęć z Flitwickiem, transmutacji z McGonagall, nawet głupiego wróżbiarstwa. No i rzecz jasna eliksirów - dodała, a on przestał torturować nasturcję i spojrzał na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jej rumieniec znacznie się nasilił i szybko zmieniła temat:

- Myślałam o tym, żeby wyjawić Czarnemu Panu informację o mojej ciąży.

Uniósł brwi, po chwili powiedział.

- Pomyślę o tym, na razie skupmy się na zaklęciu.

Pokiwała głową i w tej samej chwili zachwiała się i w ostatnim momencie chwyciła krawędzi stołu. Snape błyskawicznie znalazł się przy niej.

Nowy, (nie)wspaniały świat - SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz