Rozdział XII

555 31 5
                                    

Wziął ją na ręce i szybko zniósł po schodach. Podczas ucieczki odparł kilka zaklęć, które były skierowane w ich stronę.

- Jeszcze chwila - powiedział cicho.

- Severusie! - usłyszał krzyk i zauważył, że Kingsley walczył z czterema śmierciożercami na raz. Nawet się nie zatrzymał, trafił jednego z przeciwników Shacklebolta prosto w serce i pobiegł dalej. Liczyła się tylko ona. Zamek trząsł się w posadach, a olbrzymi huk sugerował zawalenie stropu w wieży Hermiony. W powietrzu unosił się pył. Severus nie przystawał ani na chwilę, chociaż gęsta chmura dusiła go i wdzierała się do płuc. Za chwilę będą na zewnątrz. Już widział drzwi wejściowe. Jeszcze tylko korytarz, jeszcze próg, tylko kilka kroków... Zaklęcia przelatywały bardzo blisko niego. Wreszcie mroźne, zimowe powietrze dostało się do jego nozdrzy. Na dziedzińcu również trwały walki. Aurorzy pojedynkowali się zaciekle i chociaż początkowo zmylili śmierciożerców eliksirem wielosokowym, teraz potrzebowali solidnego wsparcia, by przetrwać bitwę.

Severus spojrzał na Hermionę, która nie odzyskała przytomności, a ślad krwi na jej ubraniu powiększał się. Teleportacja nie wchodziła w grę. Szybko rozejrzał się po dziedzińcu i udał się do przykrytego śniegiem ogrodu. Położył ją na ziemi i rzucił zaklęcia rozgrzewające. Śnieg wokół nich szybko stopniał. Snape rzucił na nich tarczę, a później użył zaklęcia diagnozującego. Akcja porodowa zatrzymała się, Hermiona była na granicy śmierci, a dziecko nie dawało oznak życia. Wiedział, że musi natychmiast jej pomóc, ale nie chciał decydować kogo ocali, pomimo tego, że ona sama prosiła go, by uratował Eileen. Rozciął jej szatę zaklęciem i rzucił na nią czary wzmacniające. Chociaż był doświadczonym czarodziejem, nigdy wcześniej nie odbierał porodu. Nie wiedział od czego zacząć, ale postąpił instynktownie i za pomocą zaklęcia, delikatnie rozciął jej brzuch. Uczynił to zbyt płytko, więc musiał ponowić próbę i po chwili nacięcie było wystarczające. Dziękował sobie w duchu, że znał czary regulujące krew, które natychmiast zastosował, po czym wyciągnął małą.

Nigdy nie miał okazji widzieć noworodka, a co dopiero trzymać go w rękach. Zdziwił się, że dziewczynka oddycha i szybko sprawdził jej stan zaklęciem diagnozującym. Wszystko zdawało się być dobrze, więc owinął małą w wyczarowany szybko koc i zaklęciem zaczął zamykać ranę na brzuchu Hermiony. Z nią było o wiele gorzej i chociaż jej stan odrobinę się poprawił, dalej była w opłakanej kondycji. Rzucił jeszcze kilka czarów regulujących i uzdrawiających. Po chwili usłyszał, że ktoś wdziera się za zasłonę tarczy, którą nad nimi utworzył.

***

Bellatriks miała rządzę krwi wypisaną na twarzy. Musiał przerwać leczenie Hermiony, chociaż bał się, że po zaprzestaniu uzdrawiających procedur może dojść do zapaści, ale klątwy rozjuszonej Lestrange były nie mniej mordercze.

- Ty jebany psie! Zawsze wiedziałam, że jesteś zdrajcą! - darła się miotając niewybaczalne - zaraz dołączysz do swojej suki - wskazała na Hermionę, uznając ją za martwą. Nagle dostrzegła dziecko i z jeszcze większą siłą uderzyła w Snape'a - położę Wasze truchła przed Czarnym Panem. Twoje, bachora i tej jebanej zdziry!

- Zamilcz - warknął przez zęby Severus i odpierał jej ataki, zastanawiając się, ile jeszcze czasu pozostało Granger.

- Po prostu go załatw Bello, a ja zajmę się dzieckiem - usłyszał nagle głos Vendora, wchodzącego do ogrodu i poczuł jak dreszcze przechodzą mu po plecach. Chciał ponownie wyczarować tarczę wokół Hermiony i jej córki, ale Bellatriks nie dawała mu wytchnienia.

- Już dogadałaś się z siostrą? - zapytał grając na zwłokę.

Lestrange zaniosła się krótkim, demonicznym śmiechem, pokazując swoje krzywe zęby.

Nowy, (nie)wspaniały świat - SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz