Zbliżałem się już do miasteczka jednak coś mnie zatrzymało. Ciemność była rozjaśniona pochodniami dużej grupy ludzi. Pomyślałem, że widząc wszelkie dotychczasowe okropności nie będę się pokazywał tajemniczym ludziom. Byli oni bowiem odziani w swego rodzaju szaty, każda z nich była taka sama. Ciemno brązowa z zielonymi zdobieniami, sięgała do stóp toteż nie dało się ich zobaczyć... miałem nadzieję że były to zwykłe ludzkie stopy, a nie okropne macki które widziałem wcześniej. Przyczaiłem się w ciemnej uliczce. Swoisty kult rozbrzmiewał pod nosem tajemnicze szepty. Nie zrozumiałem nic z ich knowań. Ich głos zdawał się być czymś tak innym od ludzkiego, że zacząłem się zastanawiać czy postacie nie skrywają pod kapturem obrzydliwych, rybnych facjat.
Istoty zmierzały w stronę latarni. Ukradkiem skradałem się za nimi by dowiedzieć się czy mają jakiś związek z rybakiem. W pewnym momencie przystali więc postanowiłem schować się za krzakiem. Ujrzałem zbliżającego się intruza którego widziałem w rezydencji. Zdawał się być wodzem przewodzącym grupie fanatyków. Poprowadził ich chwilę dalej wśród wybrzeża aż do obskurnego portu. Mógłbym przysięgnąć, że wcześniej go tam nie było. Przy porcie zacumowane były łodzie. Weszli na nie i powoli odpływali. Ciekawość zdawała się rozrywać mnie od środka. Zadawałem sobie pytanie "Dokąd płyną?". Nie mogłem zostawić tajemnicy śmierci rybaka i powiązanych z nim okropności na pastwę losu. Postanowiłem więc wziąć łódkę koło latarni by popłynąć za kultem...
CZYTASZ
Cthulhu Powstaje
Mystery / ThrillerRok 1934. Pacyfik. Pewien człowiek pracuje w latarni. Miewa dziwne sny i wizje. W końcu jednak gwiazdy ustawiają się w inny sposób. Budzi się wielki śniący, przedwieczny. Miejcie na uwadze, że jest to opowiadanie więc nie będzie one długie.