Byłem w drodze do domu mojego dawnego przyjaciela także byłego latarnika. Mijając budynki mojego miasteczka usłyszałem doniosłe krzyki z jednego z domów. Drzwi były uchylone. Pomyślałe więc, że jestem świadkiem jakiegoś napadu. Ruszyłem do domu. Moim oczom ukazał się starszy pan duszony przez jakiegoś mężczyzne. Szybko rzuciłem się na narwańca i go odepchnąłem, on zaś się przewrócił po czym szybko wstał i wybiegł. Chciałem udać się w pogoń za człowiekiem lecz starszy pan mnie zatrzymał.
Stój! -Wykrzyczał staruszek.
Co się stało? Jest pan cały? -Zapytałem przestraszony.
Nie jest tego wart. Od tej nocy nikt nie jest. -Powiedział.
Nie rozumiem. Zna go pan? -Zapytałem.
Nie. Wcześniej było jeszcze dwóch, ale ich nie wpuściłem. W końcu pomyślałem, że chodzi o coś ważnego i otworzyłem drzwi a on rzucił się na mnie. -Powiedział niespokojnie.
Mój boże. -Powiedziałem niedowierzając.
Czekaj! Czy ty spałeś ostatniej nocy? -Zapytał nerwowo.
Nie, miałem ciężki dzień. Co to ma do rzeczy? -Zapytałem.
Otóż... miałem sny, sny w których ludzie nie są już tacy sami. -Opowiedział.
O czym pan mówi? -Zapytałem poddenerwowany.
Chodzi mi o tą noc. W tę noc każdy w miasteczku się zmienił. Policjanci, cywile, ale ja nie spałem. -Odpowiedział.
Czy pan jest zdrowy? Powinien się pan przespać. Jest pan wymęczony. -Powiedziałem zmartwiony.
O nie! Nigdy w życiu! Oni... oni chcą mnie dorwać! Nie zmienię się... prędzej umrę! -Powiedział wykrzykując.
Nikt się nie spodziewał tej zagłady! Nikt! -Powiedział agresywnie.
Muszę już iść. A pan niech się prześpi. -Powiedziałem przestraszony i odszedłem.
CZYTASZ
Cthulhu Powstaje
Mystery / ThrillerRok 1934. Pacyfik. Pewien człowiek pracuje w latarni. Miewa dziwne sny i wizje. W końcu jednak gwiazdy ustawiają się w inny sposób. Budzi się wielki śniący, przedwieczny. Miejcie na uwadze, że jest to opowiadanie więc nie będzie one długie.