Anastasia Pov.
Wczorajszy dzień był beznadziejny. Siedziałam na łóżku tępo wpatrując się w sufit bez krzty emocji. Nie czułam nic. Wczorajszy strach tak bardzo mnie sparaliżował, że nie miałam siły by podnieść się z łóżka. Cholernie cieszyłam się , że Justin się nie zjawił. Miał przyjść chyba o 18 jeśli dobrze pamiętam co mówił na moim pierwszym treningu.
Przetarłam twarz dłonią i wstałam z łóżka leniwie się przeciągając. Ani trochę się nie wyspałam, ale nie miałam siły na próbę zaśnięcia przez promieniujący ból w plecach.
Jak zwykle rano wykonałam podstawowe czynności takie jak śniadanie i poszłam się ubrać.
Dzisiaj jest czwartek co oznacza mój drugi trening z panem seksownym, a mianowicie Justinem Bieberem.
Wspominając jego osobę w moim podbrzuszu rozległo się nieznane mi dotąd uczucie. To się nazywa motylki w brzuchu idiotko. Przeklnęłam się w myślach za moje odczucia i podreptałam w stronę drzwi. Wzięłam kluczyki od samochodu, które leżały na szafeczce i skierowałam się w stronę auta.
Pogoda była wyśmienita. Mój humor wręcz fatalny. Jechałam do pracy w celu omówienia mojego awansu i ewentualnych zmian.
Zatrzymałam auto przed budynkiem i udałam się w stronę wejścia.
Nagle, ni stąd ni zowąd zerwał się wielki wiatr. Zatrzymałam się i spojrzałam w niebo. Pogoda dzisiaj jest zdradliwa oj czuje w kościach, że coś się stanie.
- Mocniej Ana.Włóż w to trochę siły! - krzyczał Justin pokazując mi kolejny raz z jaką siłą powinnam uderzyć w worek. Poprzednie pół godziny przepraszał mnie, że sie nie zjawił, ale coś mu wypadło. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, ten jedynie roześmiał się melodyjnie co przyprawiło mnie w zakłopotanie. - Jesteś słodka aniele.
- Nie Justin, nie jestem. - wycedziłam przez zęby patrząc w jego stronę morderczym wzrokiem. Zwyczajnie ze mnie kpił. Miał w tym zabawę patrząc jak bezradna jestem.
Wiatr wiał niemiłosiernie. Wyszłam z klubu nerwowo poprawiając moje włosy, które w tym momencie latały w każdą stronę. W pewnym momencie wzdrygnęłam się czując na nadgarstku mocny uścisk.
- Ana? - spojrzałam w górę i ujrzałam te piękne błyszczące oczy. Justin. - Chodź ze mną Ana. - wyszeptał czule dotykając mój policzek. Przeszedł mnie dreszcz na ten niespodziewany gest.
-Gdzie ? - wyszeptałam ochryple i powtórzyłam juz pewniejszym głosem - Gdzie Justin ?
- Zobaczysz kochanie. - uśmiechnął się zadziornie i pociągnął mnie w stronę samochodu. Nie sprzeczałam się z nim. Ciekawość pokonała wszystko. Usiadłam na miejscu i zapiełam pasy układając się w jak najdogodniejszej pozycji.
Odwróciłam wzrok w stronę Justina, który spoglądał na mnie z nieodgadnionym wyrazem. Podniósł rękę w moja stronę na co spróbowałam się odsunąć. Taka niewinna. Wyszeptał dotykając opuszkiem mojej dolnej wargi. Po chwili wzdrygnął się i odchrząknął sprawnie odpalając silnik.
Cisza była niemiłosierna, wierciłam się na fotelu co chwile przeczesując włosy. Przegryzłam wargę i spojrzałam na Justina.
- Justin gdzie mnie wieziesz ? - on jedynie spojrzał w moja stronę i uśmiechnął się tajemniczo. - Justin proszę. - patrzyłam w niego niemal błagając by mi powiedział. Serio zaczynałam się denerwować , że wywiezie mnie gdzieś na odludzie i zgwałci.
- Nie bój się aniele. Jesteśmy na miejscu. Zatrzymał samochód i wyszedł błyskawicznie znajdując się po mojej stronie i otwierając mi drzwi. Podałam mu rękę a ten zaczął prowadzić mnie w nieznanym kierunku. Pociągnał mnie w swoją stronę każąc bym zamknęła oczy. Oplutł ręce wokół mojej talii uniemożliwiając mi ewentualny upadek. - Otwórz oczy skarbie. - otworzyłam chętnie oczy i stanęłam wryta . Przede mną ujrzałam najpiękniejsze miejsce na świecie. Wielka polana otoczona niebieskimi kwiatami i białymi stokrotkami stała przede mną otworem. Boże. Jak coś tak pięknego w ogóle mogło istnieć. - Podoba ci się ? - spytał lekko uśmiechając się w moja stronę. Jak ten facet może być tak idealny.
- Boże Justin to najpiękniejsze miejsce na świecie! Jak je znalazłeś?
- Przychodzę tu gdy chce pomyśleć. Znam to miejsce od dziecka. - spojrzał jakoś takim smutnym wzrokiem.
- Nie wiedziałam, że coś tak pięknego może istnieć. - zwróciłam głowę w stronę polany wzdychając na magię tego miejsca. Nie zdążyłam się zorientować a już stałam poparta do drzwa .
- Ja widzę coś znacznie piękniekszego.
- Justin co ty robisz ? - wyszeptałam przestraszona na skutek jego bliskości. Jedna ręką opłatał mnie w talii a drugą trzymał ponad moją głową. Serce waliło mi niemiłosierdzie.
- Jesteś taka piękna Ana. - przejechał wargami po mojej szyi składając soczyste pocałunki. - Taka seksowna. - wymruczał w moje ucho lekko je przegryzając. Jęknęłam na skutek powiększającego się uczucia. - I cała moja Ana. - wydyszał w moje usta. - Należysz do tylko do mnie - warknął i namiętnie wbił się w moje wargi.
-------
Cześć kochani po długiej przerwie.
Przetrwałam egzaminy i teraz będę miała dużo czasu by wstawiać rozdziały, przepraszam , że tyle czekaliście. Mam nadzieje ze wam se podoba !! ♡♡