ROZDZIAŁ CZWARTY

19.9K 978 250
                                    

Naszła mnie dziś ochota na Williama, więc skoro już napisałam rozdział, to łapcie. <3

***

SCARLETT

Z chwilą gdy kończę opowiadać wydarzenia sprzed kilku godzin, a dokładnie z sali wykładowej, Phoenix wytrzeszcza na mnie oczy.

– Że, kurwa, co?

– William West, mój profesor z Amerykańskiego Rządu Narodowego, to nikt inny, jak cholerny właściciel No-name. Ten sam, który mnie pieprzył i pozwolił ucztować swojemu... partnerowi na mojej cipce – wyjaśniam beznamiętnym głosem, sięgając po kieliszek wina.

Na szczęście jest piątek i nie muszę się przejmować pobudką następnego dnia. Teraz koniecznie potrzebuję alkoholu, szczególnie że jeszcze nie doszłam do największego koszmaru w moim życiu.

– Rozpoznał mnie. Od razu. Nazwał mnie po nazwisku, a potem, gdy zostałam z nim sama na sali...

– Zostałaś z nim sama?!

– Jezu, nie ekscytuj się tak – warczę z irytacją. – Kazał mi zostać, ale tylko po to, żeby pokazać mi  m o j e  zdjęcie sprzed dwóch miesięcy. W jego klubie. Gdy mnie pieprzy.

Phoenix rozdziawia usta. Dosłownie rozchyla je w niemym zdumieniu. Gdyby nie fakt, że życie mi się sypie, właśnie bym się roześmiała z jej miny, a tak? Wypijam resztę alkoholu i dolewam sobie znowu.

– Po co pokazał ci to zdjęcie?

Parskam śmiechem i potrząsam głową, bo to jest akurat kurewsko zabawne. Zabawne i przerażające.

– Szantażuje mnie.

– Zdjęciem?

– Tak. Zdjęciem. Zdjęciem, które może zniszczyć reputację mojego ojca.

– I niby czego od ciebie chce?

Wystawiam dłoń w jej stronę i zaczynam wyliczać.

– Mam mówić do niego: „proszę pana" albo „panie profesorze". Mam się pilnie uczyć i przychodzić zawsze przygotowana na zajęcia. Mam się nie spóźniać i mu nie przerywać.

Phoenix unosi brwi i mruga kilkakrotnie, wpatrując się we mnie w milczeniu. Wiem, co jej chodzi po głowie – co to za idiotyczne żądania? Ale przecież ja jeszcze nie skończyłam.

– I moja cipka ma być na każde jego zawołanie – dokańczam myśl i wypijam duszkiem wino, po czym odstawiam z hukiem szkło na stolik i biorę telefon do ręki. – A dwie godziny temu wysłał mi swój adres z dopiskiem, że mam spakować się na noc i do niego przyjść.

Phoenix marszczy brwi. Nie pyta, skąd West ma mój numer, ja również się nad tym nie zastanawiam. Czy to jest ważne? Nie. Pewnie wziął sobie z dziekanatu czy tam skądś.

– Eee... – Milknie i drapie się po policzku. – Brak mi słów.

– Wierz mi, mnie również brakowało słów. Teraz jednak mam ochotę do niego zadzwonić i powiedzieć mu, że jest kretynem. — Wzruszam ramionami i odrzucam telefon na bok.

Przychodzi kolejne połączenie od Westa, ale nie mam ochoty go odbierać. Nie odpisałam mu na żadną wiadomość, nawet na tę, w której zagroził, że upubliczni zdjęcie, jeśli się spóźnię. Cóż, na pewno jestem już według niego spóźniona o co najmniej trzydzieści minut. Życie.

– I co zrobisz?

Otwieram usta, żeby jej odpowiedzieć, że nic, ale właśnie wtedy do drzwi ktoś puka. Marszczymy brwi i zerkamy w stronę wejścia, ale żadna z nas się nie rusza. Jest już dość późno, akademik zaraz będzie zamykany i nikt nie będzie mógł go opuścić, ani do niego wejść.

Pan West (wcześniej BLACKMAIL) | DARK 18+ | 24.05.2023Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz