ROZDZIAŁ PIĄTY

22.4K 1K 165
                                    

Mam do Was pytanie za milion punktów. Wolicie poczekać, aż będę mogła wrzucać regularnie rozdziały (2-3 w tygodniu), czy mam wrzucać, jak tylko coś uda mi się napisać?

***

SCARLETT

Wpatruję się zza laptopa w chłodną twarz Westa. Właśnie wszedł do sali wykładowej, nie zaszczycając mnie ani jednym spojrzeniem. Właściwie jestem zaskoczona, że nie otrzymałam od niego przez ostatni tydzień ani jednej wiadomości. Zdjęcie również nie wypłynęło. Czyżby myślał, że dalej nie ochłonęłam?

– Dzień dobry, proszę państwa – wita się uprzejmym, ale oschłym tonem, odstawiając teczkę na blacie biurka. Wyciąga ze środka kilka kartek, wertuje je, a mnie coraz głośniej wali w piersi serce. Mam wrażenie, że zaraz wyskoczy spomiędzy żeber, sturla się po schodach i zatrzyma się tuż pomiędzy wypastowanymi na błysk butami Westa. – Panno Sharp, proszę mi przypomnieć, na czym skończyliśmy ostatnie zajęcia.

Mrugam, kompletnie zbita z tropu. Otwieram usta, ale niemal natychmiast je zamykam. West na mnie nie patrzy, jednak ani myślę zajrzeć do laptopa. Przełykam ciężko ślinę i błagam w myślach, żeby głos mi nie zadrżał, gdy się wreszcie odzywam:

– Na definicji konstytucji, panie profesorze.

Lekkie zawahanie, gdy przekłada kartki z jednego stosu na drugi, świadczy chyba o tym, że jest zaskoczony, iż znam odpowiedź. Podnosi głowę, dopiero gdy zamyka teczkę i odkłada ją na podłogę przy biurku.

– A pamięta pani, jak brzmiała ta definicja?

Wbijam paznokcie we wnętrze dłoni, starając się uspokoić rozszalałe serce i przyspieszający oddech. W uszach mi szumi od przepływającej przez żyły krwi, ale jakimś cudem udaje mi się opanować nerwy.

I chęć wbicia mu ołówka, który leży na dnie mojej torby, prosto w oko.

– Konstytucja, to najwyższy akt prawny w państwie. Jest zbiorem zasad, które stanowią podstawę prawną państwa i powszechnie określają sposób rządzenia – wyjaśniam na jednym wydechu, nieustannie wpatrując się w stalowe spojrzenie Westa.

Odnoszę wrażenie, że drga mu kącik ust, jak tylko kończę recytować to, co jakimś cudem zapamiętałam i nie zapomniałam w przypływie silnych emocji.

– Świetnie, panno Sharp – mówi z uznaniem, nim zgarnia kartki z blatu i przechodzi do mównicy.

Wypuszczam cicho spięty oddech i zsuwam się delikatnie na krześle, żeby choć trochę schować się za laptopem. Spuszczam wzrok na dłonie, rozluźniając je powoli. Na wewnętrznych stronach mogę policzyć ślady po paznokciach – zagłębienia są dość wyraźne. Nawet nie zauważyłam wcześniej, że użyłam aż takiej siły.

– Dziś porozmawiamy sobie o Konstytucji oraz o powstaniu rządu amerykańskiego, a także o federalizmie – odzywa się ponownie, przez co podnoszę głowę i na niego spoglądam. Serce omija jedno uderzenie, bo West patrzy wprost na mnie. – Zanim ogłoszono niepodległość, Europejczycy żyli na terenie Ameryki od ponad dwustu pięćdziesięciu lat. Mimo że koloniści podlegali koronie brytyjskiej, kolonie funkcjonowały mniej więcej niezależnie, a tym samym miały duże doświadczenie w samorządności...

Opieram brodę na dłoni i wpatruję się w Westa, podczas gdy on mówi i mówi, co jakiś czas włączając slajdy ze skanami starych dokumentów, zdjęć i innych. Zdaję sobie sprawę z tego, że później prawdopodobnie będę tego żałować, ale na razie się tym nie przejmuję. Gapię się na tego mężczyznę jak zaczarowana. Im więcej czasu spędzam na jego sali wykładowej, tym bardziej zdaję sobie sprawę z tego, jak cholernie jest przystojny.

Pan West (wcześniej BLACKMAIL) | DARK 18+ | 24.05.2023Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz