Siedzę na ławce przed Akademią Muzyczną, w której studiowałeś. Patrzę na zdjęcie zrobione w dniu zakończenia roku. Stoisz na nim ze swoim przyjacielem Michałem. Uśmiechacie się, pozując ze swoimi dyplomami. Właśnie zostaliście absolwentami Akademi Muzycznej. Ty na wydziale skrzypiec, a Michał fortepianu. Michał jest przeciętnego wzrostu mężczyzną o brązowych włosach i piwnych oczach.
Pamiętam jak umawialiście się u niego w mieszkaniu, zapraszaliście znajomych i dawaliście każdemu po lampce wina, a gdy zapadał zmrok, zaczynaliście grać. Graliście tak pięknie, że każdy natychmiast wpadał w trans. Dawaliście takie koncerty raz w miesiącu. Zawsze było tak samo, a jednak za każdym razem wyjątkowo. Widać było jak obaj się wczuwacie. Skupienie wymalowane na waszych twarzach. Rytmicznie pociągałeś smyczkiem, kołysząc się równomiernie, raz na prawo, raz na lewo i znowu na prawo. A palce Michała sunęły lekko po klawiaturze.
To właśnie z Michałem upiłeś się tamtego pamiętnego razu, gdy spytałeś go czy ja mam chłopaka. On ci odpowiedział, że tak. Krzyczałeś że chcesz do niego numer, więc ci go dał. Dzwoniłeś do samego siebie grożąc, że się zabijesz. Potem nic nie pamiętałeś.
To na schodach tej akademii spotkaliśmy się po raz pierwszy. Szłam właśnie z moją suczką Lilią do samochodu po wizycie u weterynarza, gdy ty wychodziłeś razem ze swoim bratem z budynku. Nagle Lilia weszła ci pod nogi. Przewróciłeś się, uderzając głową o betonową doniczkę. Rozbiłeś sobie jej bok. Rana prawie w całości szła gdzieś między włosami. Jednak trochę wychodziła na czoło. Lało się tyle krwi, że trudno to sobie wyobrazić. Ludzie zaczęli się na nas patrzeć i komentować. Nie mieliście auta, więc zaproponowałam że zawiozę was do szpitala. Na miejscu pomogłam wam się dogadać, bo wtedy nie mówiliście za dużo po polsku. Zapamiętałam też numer sali, w której cię położyli na obserwację.
Następnego dnia przyszłam z przeprosinami, a ty akurat spałeś. Patrzyłam na ciebie z zabandażowaną głową. Jak tylko się obudziłeś, zaczęliśmy rozmawiać, najpierw tylko po angielsku, lecz później zaczęłam mówić też po polsku, ponieważ stwierdziłeś, że musisz się osłuchać z tym językiem. Dowiedziałam się, że pochodzisz z Norwegii, a przyjechałeś tu na studia razem z bratem na prośbę dziadka, który był Polakiem. Powiedziałeś mi, że akurat składałeś papiery na studia, gdy na siebie wpadliśmy. Potem przyszedł twój brat z norweskimi książkami, laptopem i informacjami od lekarza. Okazało się, że wykryli u ciebie niewielkiego krwiaka, ale zdecydowali, że na razie będą tylko obserwować, z nadzieją na wchłonięcie się krwiaka. Ponadto założyli ci piętnaście szwów. Stwierdzili, że zostawią cię na cztery dni na obserwacji, a za jakuś czas powtórzą tomografię. Przejrzałeś książki, które przyniósł ci Daniel i wybrałeś tę autorstwa Jo Nesbø pt. "Snømannen", zacząłeś polecać mi tę pozycję, a ja nic nie rozumiałam, bo mówiłeś po norwesku.
Kolejnego dnia, gdy przyszłam, byłeś bledszy i wyglądałeś na zmęczonego. Powiedziłeś, że bardzo boli cię głowa. Poszłam więc po lekarza, a on ponownie zabrał cię na tomografię. Powiedzieli, że krwiak zaczął się powiększać i muszą natychmiast operować. Od razu zadzwoniłam do twojego brata, żeby przyjechał najszybciej jak to możliwe. Daniel wpadł do szpitala niczym burza. Akurat zmierzał w tę stronę. Stwierdził, że pewnie złamał połowę przepisów po drodze. Gdy wieźli cię na salę, byłeś bardzo spokojny, mimo że lekarz powiedział, że jak coś pójdzie nie tak możesz nawet stracić słuch. Siedziałm z Danielem na korytarzu, czekając na informacje. Po jakichś czterech godzinach z sali wyszedł lekarz. Powiedział, że wszystko się udało i teraz trzeba tylko czekać, aż się obudzisz. Do twojej sali pierwszy wszedł Daniel, ja mogłam tylko patrzeć przez szybę, ponieważ nie byłam twoją rodziną. Byłeś bardzo blady, a opatrunek okalał ci głowę. Patrzyłam na ciebie do czasu, aż się obudziłeś. Dopiero wtedy mogłeś powiedzieć, że zgadzasz się abym weszła do sali. Od tej operacji zostało ci nieduże wgłębienie w kości czaszki, które zawsze wyczuwałam pod palcam, gdy zagłębiałam je w twoich włosach.
Patrzę na studentów wychodzących z Akademii. Niektórzy wychodzili z futerałami w jednej ręce i teczkami w drugiej. Inni mieli tylko teczki. Wychodzili śmiejąc się i rozmawiając. Część z nich umawiała się na wieczór na jakieś wyjście. Bardzo bym chciała abyś był taki jak oni, cieszący się życiem i muzyką.
Ale ty już nigdy nie będziesz taki.
I czwarty raz jedna samotna łza spływa mi po policzku.
CZYTASZ
Kilka Samotnych Łez
Storie d'amoreOn i ona, dwie osoby, które połączyła wielka miłość. Tylko dlaczego musiała się tak szybko skończyć? Czemu los nie dał im dłużej być razem? I co jest skutkiem ich miłości? "I znów jedna samotna łza spływa mi po policzku".