Część 6

187 20 2
                                    

Aomine



Hej, jestem właśnie w Tokyo po nie do końca udanej randce. Może wpadnę do ciebie na chwilę i mnie pocieszysz?

Gapiłem się bez słowa w ekran mojego laptopa, leżąc półnagi na kanapie w moim malutkim salonie. Wiadomość nadeszła parę minut temu i, pomijając fakt, że akurat siedziałem na czacie, to tylko zbieg okoliczności sprawił, że zdążyłem ją zobaczyć, nim zamknąłem przeglądarkę: mianowicie, nie używałem myszki tylko touchpada, a przypadkowo zamiast zamknąć stronę, tylko zmniejszyłem jej okno. Zirytowany, powiększyłem je i wtedy właśnie przyszła wiadomość od Kise.

Przełknąłem ciężko ślinę, czytając ją teraz po raz ósmy albo dziewiąty.

Przekaz był niedosłowny, ale całkiem jasny – Ryouta chciał się bzykać.

Jego wiadomość porządnie mną wstrząsnęła, bo od naszego pierwszego i zarazem ostatniego spotkania minęły dwa tygodnie. Byłem pewien, że zdążył już o mnie zapomnieć, zresztą ja sam wspominałem nasz seks tylko przez kilka pierwszych dni. Teraz jednak, patrząc na jego nick i treść wysłanej wiadomości, przypomniałem sobie kilka rzeczy: figlarne spojrzenie złotych oczu, zalotny uśmiech, zmysłowe ruchy, seksowny głos.

Czemu do mnie napisał? W porządku, był akurat w Tokyo i ja też byłem w Tokyo, ale nawet jeśli jego randka skończyła się niepowodzeniem, to przecież wystarczyło się rozejrzeć; wokół aż się roiło od klubów i barów dla homoseksualistów, a Kise, nie przesadzając, był z na tyle górnej półki, że mógłby sobie przebierać w facetach do woli. W dodatku nie dość, że był wysoki i cholernie przystojny, to na dodatek całkiem miły.

Tacy jak on potrafili wywrócić człowiekowi świat do góry nogami.

Więc czemu wybrał mnie? Bo już raz mnie przetestował? Nie wątpiłem, że oczarowałem go moimi umiejętnościami. Nieważne jak wielkie musiał mieć powodzenie – ja miałem za sobą dwunastoletni związek, w czasie którego zdążyłem nauczyć się tak wielu technik i pozycji, że doświadczenia i wiedzy pozazdrościłby mi Watsjajana Mallanaga.

Na rozmiar mojego przyrodzenia też nikt nie narzekał.

Może więc to właśnie któreś z tych? Tak czy inaczej, niezależnie od tego czym Kise się kierował, zaproponował mi spotkanie – a ja się wahałem.

Byłem pewien, że gdyby zjawił się w moim mieszkaniu, zagwarantowałbym mu bzykanie roku, zwłaszcza że od naszego spotkania nie miałem odpowiedniego partnera do zaspokojenia moich potrzeb. Ale nie chciałem podawać Ryoucie mojego adresu. Nie planowałem budować jakichkolwiek relacji z moimi randkami, od samego początku każdą z nich traktowałem przedmiotowo i nie wchodziłem drugi raz do tej samej rzeki.

Mogłem zaproponować mu noc w love hotelu, ale było już późno i znalezienie wolnego miejsca zajęłoby sporo czasu. Poza tym nie bardzo chciałem, żeby ktokolwiek z moich znajomych z okolic widział, że idę do takiego miejsca z facetem, więc musiałbym najpierw wywieźć Kise poza region, który zamieszkiwałem ja i ludzie, których znałem.

Byłem w końcu trenerem drużyny koszykówki i musiałem w mniejszym czy większy stopniu dbać o opinię publiczną.

Z drugiej jednak strony nie chciałem mu też odmawiać... Po pierwsze, od naszego spotkania tylko raz poszedłem do łóżka z jakimś typem, który na dodatek szybko doszedł i ciągle mnie za wszystko przepraszał. Nie miałem z nim frajdy, zabawa była krótka i nudna. Po drugie zaś rzadko kiedy miałem okazję uprawiać seks z kimś, w kim podobało mi się tak wiele, jeśli nawet nie wszystko.

Z betonu miastoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz