Something never change •6•

581 53 2
                                    

James siedział z Ethanem na kolanach i czekał na jego kuzyna po którego zadzwoniła szkoła. Cały czas przepraszał Ethana ale ten ciagle to ignorował. Na chwile zamknął sie w swoim własnym świecie. Chłopak z chwili na chwile był coraz bardziej przerażony. W końcu w drzwiach gabinetu pielęgniarki ukazał sie Aleks. Włosy miał rozczochrane i nie dopięta koszule. Wyglądał jak ktoś kto przed chwila wstał z łóżka. Podbiegł odrazu do nich.
-Co sie stało?-zapytał Ethana biorąc go na ręce. Chłopaka odrazu sie w niego wtulił jeszcz głośniej płacząc. James nigdy nie widział czegoś takiego. Ethan był w totalnej rozsypce. Wtulony w Aleksa szeptał:"Powinienem wtedy tez zginać. Czemu ja żyje? Błagam zabierz mnie do mamy.-płakał coraz głośnej.
James patrzył na to z przerażeniem. Wiedział ze to Wszytsko jest jego wina, jego i jego ojca. Wszytsko dlatego ze rano sie na nim wyrzywal.
-Ethan...-wyszeptał gładząc głowe chłopaka. Ten tylko mocniej sie skulił w ramionach kuzyna.
-Coś ty mu kurwa zrobił? Wrzasnal na niego Aleks.
-Ja Umm nie chciałem naprawde. Czasami tak mam ze w mojej głowie pojawia sie czarna dziura i nie kontroluje siebie. Przepraszam. Jak mogłem mu to zrobic? Jest taki delikatny.-wyszeptał znow dotykając jego wlosow jednak Ethan na to wogóle nie zareagował. Spał z wycieńczenia. Chyba jego organizm naprawde miał juz dosyć. Aleks tylko popatrzył na mnie z chęcią mordu w oczach jednak po chwili troche sie uspokoił.
-Pan jest prawnym opiekunem Ethana?-zapytała pani dyrektor podchodząc do nas.
-Ymm tak-odpowiedział nie pewnie Aleks.
-W takim wypadku zapraszam ze mną. Musimy chyba porozmawiać.-powiedziała tym samym tonem którym pouczała nas na przerwach. Aż krew mroziło.
Aleks nie chetnie zostawił Ethana ze mną i poszedł za nasza dyrekcja. Głaskałam Ethana delikatnie po włosach ciagle szepcząc do niego przeprosiny. Jak ja mogłem skrzywdzić kogos takiego? Jestem potworem i nie powinienem istnieć.
-Nie prawda..-usłyszałem czyjś cichy głos. Nie czyjś tylko Ethana.
-Co?-zapytałem nie pewnie bojąc sie jego rekacji.
-To nie prawda ze jestes potworem i ze nie powinieneś istnieć. Naprawde Cie polubiłem. Tylko boli mnie szczeka. -wyszeptał chłopak nie pewnie. Chwila chwila czyli to Wszytsko co sobie " myślałem" mówiłem naprawde.
-Ciii, przepraszam naprawde jestem potworem. Tylko Potwpr mógłby skrzywdzić kogos takiego jak ty-powiedziałem cicho. Nadal glaskal jego włosy. Chłopak wtulił sie we mnie mocniej jeszcze chwile cos mrucząc i znow zapadł w sen.
Po chwili przyszedł jego brat. Chyba był juz wkurzony na nasza dyrektorkę. Kogo ona nie wkurwila? Patrzyłem na niego chwile jak do mnie podchodził. Podniosłem sie z nim na rękach i przekazałem my jego delikatne ciałko.
-Moze niech odpocznie do końca tygodnia i dopiero wruci do szkoły-nie wiadomo z kad obok nas zdematerializowała sie dyrektorka.
-Tak to zdecydowanie dobry pomysł-przyznał Aleks.
-Czy bede mógł do niego przyjść?-zapytałem ni pewnie.
-Jezeli tylko nie bedzie miał nic przeciwko-odpowiedział jego kuzyn i wyszedł ze szkoły a ja wróciłem na lekcje. Nie czułem sie dobrze. Brzuch mnie bolał od uderzenia przez ojca. Po trzech lekcjach wróciłem do domu. Próbowałem nawet cos zjeść ale Wszytsko londowalo w kiblu. Po pół godzinie w końcu poszedłem spac.

Something never changeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz