Harry's POV.
Kiedy tylko usłyszał dźwięk otwieranych drzwi wiedział, że to ona. Gemma. Przychodziła do niego co jakiś czas, sprawdzała jak sobie radzi, ale doskonale wiedziała, że Harry w ogóle sobie nie radził. Chłopak był świadomy tego, że siostra okropnie się o niego martwi, a on stawał się przez to coraz bardziej zły, bo nie zasługiwał na to żeby ktokolwiek się o niego martwił. Tylko ona go odwiedzała, reszta rodziny odwróciła się od niego w najtrudniejszym momencie w jego życiu. Zostawili go, twierdzili, że to on zabił swoją dziewczynę w co sam zresztą wierzył. Czasami jednak miał dziwne przeczucie, że przecież to mógł być wypadek, że to nie jego wina, a drugiego kierowcy, jednak te myśli odchodziły tak szybko jak się pojawiały. Nie był do końca pewien czy ze strony siostry to była miłość, czy też może litość. Nie potrzebował pierdolonej litości. Niczego tak nienawidził jak właśnie jej. Przecież sam na to wszystko zasłużył.
-Boże, Harry! - brunet zakrył swoją głowę poduszką, kiedy tylko usłyszał przerażony głos siostry dobiegający z salonu. Wiedział co za chwilę będzie miało miejsce. Naprawdę nie miał ochoty na jej głupie pierdolenie o tym co robi ze swoim życiem. Doskonale wiedział co z nim robi, ale nic nie mógł na to poradzić. Zresztą obudziła go i samo to niesamowicie go wkurwiło. Miał ogromnego kaca i niemiłosiernie bolała go głowa, siostra i jej gadanie, tego było za wiele.
Gemma było w szoku, ponieważ całe mieszkanie brata było jednym, wielkim bałaganem. Wszędzie walały się puste butelki i puszki. Zlew był wypełniony brudnymi naczyniami, których Harry nie umył. Gdzieniegdzie leżały opróżnione opakowania po jakiś fast foodach. Harry potrafił gotować, jednak nie miał na to czasu. Jeżeli nie znajdował się w pracy, to chodził po barach i pił, a kiedy wracał do domu nie miał siły ugotować czegoś do jedzenia. Dlatego jego jedynym pożywieniem było jakieś śmieciowe żarcie. Puste paczki po papierosach i wszędzie mnóstwo rozpoczętego alkoholu, to co zastała siostra kiedy weszła do mieszkania brata. Cholera, nie było jej tutaj pięć dni, a Harry od tamtej pory potrafił je tak bardzo zdemolować. Weszła do sypialni chłopaka i oparła się o framugę drzwi. Tutaj nie było lepiej. Wszędzie leżały brudne ubrania, a nawet na szafce nocnej znajdowała się do połowy opróżniona butelka z whisky.
-Musisz z tym skończyć. - jej ton głosu był surowy, a sama Gemma okropnie poważna. -Harry mam już dość! Staram ci się pomóc, przychodzę tutaj, sprzątam, robię ci jedzenie, ale ty masz to głęboko w dupie! - jej surowy głos zamienił się w krzyk i Harry dopiero teraz postanowił odchylić głowę i pomału wyplątać się z łóżka. Podniósł się do pozycji siedzącej, a czując przeszywający ból z tyłu głowy jego twarz wykrzywił grymas. Ile razy w swoim jebanym życiu jeszcze to usłyszy?
-Nie musisz tego robić. - wycedził przez zęby nie patrząc na siostrę. Wstał nawet nie fatygując się ubrać spodnie. Skierował się w stronę łazienki, a za chwilę zniknął za drzwiami.
-Muszę Harry! Jestem twoją cholerną siostrą, kocham cię i nie zostawię, słyszysz? -Gemma usłyszała po chwili lejącą się z prysznica wodę i wiedziała, że Harry skończył z nią rozmowę. Nie czekając dłużej na jakąkolwiek odpowiedź, po prostu wyszła zostawiając go samego.Sam do końca nie wiedział, kiedy tak bardzo popsuł relacje z siostrą. I zdawał sobie sprawę, że to tylko i wyłącznie jego wina. Kiedyś byli nierozłączni, Gemma pomagała mu ze wszystkimi problemami. Zawsze mógł do niej przyjść, z każdą najmniejszą głupotą. Była dla niego cholernie ważną osobą. Kochał ją i miał nadzieję, że ona dalej o tym pamięta. Pomagała mu i nadal to robiła, ale Harry był tak bardzo uparty i za wszelką cenę nie dał sobie pomóc.
Sam sobie się dziwił, że w ogóle dopuścił do siebie wczoraj May i pozwolił jej oczyścić jego rany. Przez ilość wypitego alkoholu nie do końca wiedział co tak naprawdę się wydarzyło. Wszystkie obrazy z wczorajszej nocy były zamazane, jednak smutne, załzawione oczy brunetki nie chciały zniknąć mu z przed oczu. Z rozmyślań wyrwało go głośne pukanie do drzwi. Chwilę zastanawiał się czy wstać z kanapy myśląc, że to pewnie znowu Gemma. Tylko, że ona miała swój klucz i nie pukałaby. Wolnym krokiem ruszył w stronę drzwi i nie zastanawiając się dłużej otworzył je. W sumie mógł się tego spodziewać. W drzwiach stał uśmiechnięty od ucha do ucha Tomlinson. Jego włosy rozwiane przez wiatr sterczały w każdą stronę. Na sobie miał zieloną, długą kurtkę i standardowo czarne vansy. Harry dopiero po chwili dostrzegł czarnowłosą dziewczynę stojącą za Louisem. Uśmiechała się w jego stronie przyjaźnie, ale Harry nie odpowiadał tym samym. Już dawno przestał być miły dla kogokolwiek.
Była całkiem ładna i zaczął się zastanawiać co do cholery robi ona z Louisem?
-Czego chcesz? - Harry wiedział, że przyjaciel przyzwyczajony jest do takich odzywek z jego strony i wcale nie zaskoczyło go kiedy brunet wybuchnął śmiechem.
-Rose to jest właśnie Harry. - kiedy Louis w końcu się uspokoił gestem ręki wskazał na Harry'ego. Dziewczyna niepewnie podniosła rękę, mówiąc krótkie Rose ale Harry wcale jej nie uścisnął.
-Ta, cześć. - dziewczyna nie wydawała się być rozczarowana kiedy z ust Harry'ego padło właśnie to. Pewnie Tomlinson musiał jej naopowiadać jakiś głupot.
-Louis mógłbyś kurwa w końcu powiedzieć po co tu przylazłeś?
Na usta przyjaciela wkradł się chytry uśmieszek, którego Harry wręcz nienawidził. Przez tego idiotę i jego głupie pomysły zawsze ma problemy. Właściwie to on sam jest jednym wielkim problemem.