17. To ja ją zabiłam

344 33 2
                                    

Nie chciała otwierać oczu. Nie w momencie, kiedy piekło przejęło kontrolę nad jej życiem, otaczając ją ramionami bólu i cierpienia. Bała się, że gdy podniesie powieki, znowu to zobaczy. A nie chciała tego widzieć już nigdy więcej. Paraliż, który nią zawładnął, jeszcze nigdy nie był dla niej taki zabójczy. Czuła, jakby uleciało z niej całe życie. Jakby na widok zakopanego ciała sama umarła.

Chciała zniknąć. Przestać istnieć i trafić do rzeczywistości, w której cały ból by się skończył. Nie umiała poradzić sobie z tym, co działo się w jej głowie, przez co było jej jeszcze trudniej. Na takie momenty nie można się przygotować ani na nie uodpornić. Szok i przerażenie zostawiały bliznę, która już na zawsze miała z nią pozostać, przypominając o tym, co straciła. Kogo straciła.

Madelyn była nieustannie boleśnie żywa w jej głowie. Wspomnienia, które przelatywały przed jej zamkniętymi oczami, były nożem, który nacinał jej psychikę, jak i wybawieniem, który przynosił ulgę. Madelyn we wspomnieniach była wesoła. Śmiała się i żartowała. Robiła głupoty i uśmiechała się w sposób, który urzekał każdego. Była żywa.

Nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Wiedziała, że było źle. Nie zdawała sobie jednak sprawy, że sytuacja była aż tak tragiczna, a życie Maddy w tak wielkim stopniu zagrożone.

Niejednokrotnie widziała zwłoki. W Houston nie tylko używała ich zdjęć na sali sądowej, aby przeciągnąć na swoją stronę ławę lub sędziego. Bywała w miejscach, gdzie rozegrane zbrodnie były tak świeże, że jeszcze nikt nie zdążył posprzątać. Widziała naprawdę wiele. Jednak w tamtym momencie poczuła, jakby widziała to pierwszy raz w życiu.

– Co z nią? – Do jej uszu dotarł ściszony głos. Nie zareagowała, choć zapewne pytanie dotyczyło jej osoby. Nie miała siły myśleć ani mówić.

Colton spojrzał niepewnie na Olivera, który siedział w fotelu pod ścianą, obok otwartych drzwi. Podniósł zmęczony wzrok, kręcąc delikatnie głową. Nie mógł powiedzieć nic nowego. Od dwóch dni sytuacja wyglądała nieustannie tak samo.

– Nie odezwała się słowem – mruknął, wzdychając cicho. – Prawie nie je. Wychodzi z łóżka tylko do łazienki.

Colton przeczesał dłonią włosy, podchodząc do okna, z którego rozpościerał się widok na miasto. Oparł ręce o parapet i wbił wzrok w nieokreślony punkt przed sobą.

Nie mogli mieć takiego pecha. Chociaż pech w obecnym momencie był złym określeniem. To było niekończące się pasmo tragedii. Jedna goniła drugą, która była coraz gorsza. Mrok w jego głowie powoli się rozprzestrzeniał, zabierając mu często zdolność logicznego myślenia. Życie nie było sprawiedliwe pod żadnym aspektem.

– Jak trzyma się Nolan? – odezwał się w końcu Oliver, wstając z fotela, na którym przysnął.

Col westchnął, kiedy przed oczami stanął mu widok przyjaciela. Nie umiał nazwać jego stanu, jeszcze nigdy go w takim nie widział. Było to dla niego naprawdę przerażające.

– Wykopał w swoim ogrodzie swoją dziewczynę – sapnął w końcu, kręcąc głową na samo wspomnienie. – To go złamało.

Oliver westchnął, zamykając oczy. Nie chciał nawet myśleć, co przeżywał teraz Nolan. Choć nigdy nie pałał do mężczyzny sympatią, obecna sytuacja sprawiła, że czuł żal. Rozumiał samopoczucie Nolana, bo sam czuł się podobnie. I chociaż jego relacja z Madelyn miała różne wzloty i upadki, utrata przyjaciółki w taki sposób raniła go dogłębnie. Doskonale rozumiał ryzyko zawodowe, z jakim wszyscy musieli się mierzyć. Nie podejrzewał jednak, że sprawy mogą obrać taki kierunek w tak krótkim i niespodziewanym czasie.

Nie możesz zapomniećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz