29. Nie chcę cię stracić

169 16 0
                                    

Colton siedział na krześle, nie mogąc zrozumieć, jak w ciągu sekundy wszystko pozmieniało się tak bardzo. Wiedział, że istniała szansa na taki koniec tej historii, jednak jakoś nie czuł się na niego gotowy. Całe jego życie w ciągu sekundy zmieniło się w piekło, nie dając mu szans na żadne przemyślenia.

Mieli się spotkać i napić. Liczył, że obejrzą wspólnie jakiś mecz w telewizji albo rozegrają własny na padach. Przewidywał dobrą zabawę w męskim gronie i odpoczynek, którego mu brakowało. Potrzebował chwili zapomnienia, niczego więcej.

Tymczasem gdy usłyszał pukanie i otworzył drzwi, wszystko się zmieniło. Widok Olivera w towarzystwie dwóch funkcjonariuszy ubranych w mundury sprawił, że przeszedł go dreszcz. Zarzuty, jakie usłyszał, szalały w jego głowie jak echo. Chłód zimnych kajdanek na nadgarstkach zdawał się palić mu skórę. Nie był przygotowany na taki obrót spraw. Nie był i nie chciał być, bo znaczyłoby to jedno.

Zadecydowała. Postanowiła zakończyć całą sytuację i tak właśnie miał wyglądać jej koniec. Sprawiedliwość zostanie wymierzona, a on trafi do więzienia za swoje czyny. Musiało nazbierać się ich trochę więcej od czasu wypadku. Kłamstwa, ukrywanie faktów, zatajanie ważnych informacji. Narobił sobie wiele problemów, za które teraz przyjdzie mu ponieść konsekwencje.

Najbardziej jednak bolał go fakt, że się zawiódł. Zawiódł się na swojej nadziei, która nieustannie wierzyła, że Charlotte zadecyduje inaczej. Przez tak długi czas milczała i zdawało się, że było jej to na rękę. Skąd nagle znalazła się w niej chęć zniszczenia mu życia? Planowała to? Chciała go uspokoić, pokazać, że nie stanowi dla niego zagrożenia, aby w momencie, gdy poczuje się bezpieczny, sprawić, że jego własne niebo spadnie mu na głowę?

Miał wiele pytań, a odpowiedzi mogła udzielić mu tylko jedna osoba. Nie było to jednak zbytnio możliwe w sali przesłuchań, w której się znajdował. Pod drzwiami stał jeden policjant, który w skupieniu go pilnował, jakby co najmniej zaraz magicznym sposobem miałby się ulotnić.

Kiedy nagle drzwi się otworzyły, miał wrażenie, że świat staje na głowie. Do pomieszczenia wszedł Oliver, w służbowym stroju. Kiwnął na kolegę, który bez słowa opuścił pokój. Powoli podszedł do ściany, na której znajdował się panel i nacisnął trzy przyciski, które z koloru zielonego zmieniły się na czerwone.

– Nie widzą nas, nie słyszą nas i nie nagrywają nas – rzucił, zajmując krzesło naprzeciwko Coltona. Zmierzył wzrokiem młodszego kolegę, który cały czas w milczeniu wpatrywał się przed siebie. – Nie masz nic do powiedzenia?

Kiedy usłyszał te słowa, w jego głowie pojawiła się odpowiedź. Nie miał. Nie miał, bo nie wiedział, co powinien mówić. Nie miał pojęcia, co mogłoby mu zaszkodzić a co pomóc. Wiedział jednak, że rozmowa z Oliverem na pewno nie była dobrym pomysłem. Znajomość z Charlotte nauczyła go jednego. Żadnych zeznań bez adwokata. Był jej za to cholernie wdzięczny i postanowił skorzystać w tej sytuacji z takich informacji.

– Nie powiem nic bez adwokata.

Oliver prychnął pod nosem, kiwając w rozbawieniu głową.

– Jasne, kogo byś chciał? Madelyn? Charlotte? – zadrwił, obracając krzesło w drugą stronę i siadając na nim okrakiem. – Słuchaj, sprawa jest prosta. Charlotte wie, kto jest sprawcą. Uwierzą ofierze, która przez pół roku walczyła z nawracającymi wspomnieniami. Postawią ci zarzuty. Spowodowanie wypadku, ucieczka z miejsca przestępstwa, nieudzielenie pomocy rannej, zacieranie śladów i dowodów, manipulacja. Wyrok będzie zależał od tego, co powiesz. Jeśli się przyznasz, będzie lepiej. Pokażesz, że chcesz współpracować, okażesz żal i skruchę, czy co tam czujesz. Dostaniesz siedem – Oliver zamyślił się na moment – ...może sześć lat. Zależy od sądu i ławy. Jednak jeśli będziesz stawiał opór, osobiście dopilnuję, abyś spędził w więzieniu całą resztę swojego marnego życia.

Nie możesz zapomniećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz