Menager

20 0 0
                                    

Widziałam je po raz pierwszy na żywo, chociaż oczywiście mama pokazywała mi już zdjęcia, więc wiedziałam co i jak. Miało ono stosunkowo dużą kuchnie połączoną z korytarzem, łazienkę, sypialnie i jeden prawie pusty pokój. Była tam tylko kanapa i szafki. Wniosłam więc do tego pomieszczenia cały swój sprzęt muzyczny, nagrody oraz płyty, a na koniec przeciągnęłam przez krawędzie sufitu świeżo kupione lampki ledowe, a na firankach, również nowych zawiesiłam świecące się na biało girlandy. Wyglądało to tak pięknie, że żałowałam, że w tym świetle nie da się czytać, bo najchętniej używałabym go przez cały czas. Mama i Mia nie siedziały długo również zmęczone. Po ich wyjeździe przygotowywałam sobie tosty, gdy mój usłyszałam charakterystyczny dzwonek przypisany dla mojego menagera, więc prędko odebrałam
- Hej Olivia, co u ciebie?
- Wszystko okej. Siedzę już w mieszkaniu.
- Wiem, widziałem tego shortsa. Świetny pomysł swoją drogą, ludzie chcą wiedzieć więcej. Nagraj koniecznie coś jutro, żeby zaspokoić ich ciekawość. Może po prostu zrób vlog?
- W porządku, ale chciałabym zrobić sobie chociaż kilka dni wolnego od social mediów. W końcu jutro zaczynam szkołę, czeka mnie sporo nauki. - przypomniałam mu
- Pewnie i biorę to pod uwagę, ale jeśli nie będziesz pielęgnowała kanału, to on umrze. Sława jest czasochłonna, trzeba się nauczyć dobrej organizacji czasu. Ale co najważniejsze musisz popracować nad nową piosenką. Za tydzień przyjadę do ciebie z Billem i nam ją zaśpiewasz. Zobaczymy, czy można już teledysk nagrywać.
- A on nie jest u siebie? - Bill był producentem muzycznym, którego razem z Maxem wyczailiśmy. Tak samo jak ja nie miał wielkiego dorobku, ale dał mu szansę i okazał się być naprawdę świetny. Pochodził z Islandii i przynajmniej kilka razy w roku odwiedzał rodzinę, chociaż sam od lat tam nie mieszkał
- O to się nie martw, już pytałem, kiedy wraca z wyjazdu i już za parę dni będzie. To wszystko, nie będę ci już w dzień przeprowadzki głowy zawracał, trzymaj się.
- Pa. - odparłam i rozłączyłam się. Po zjedzeniu tosta wróciłam do tamtego pokoju, który dla uproszczenia nazwałam pokojem muzycznym, by przećwiczyć piosenkę. Bardzo mi się podobała. Miała przyjemny rytm i pasowała do mojej barwy głosu. Tekst był o tym, że nie można się poddawać, bo nawet gdy upadasz, to tylko po to, by się znów wzbić. Niby oklepane, ale jeśli jest ładnie ujęte to ten przekaz naprawdę trafia do słuchacza i zostaje w pamięci, a przecież o to chodzi w muzyce i to właśnie jest jej największa przewaga nad zwykłymi słowami. Przez chwilę wczułam się i zatraciłam w tej piosence, ale po raptem pierwszej zwrotce znów rozbrzmiał ten charakterystyczny dzwonek
- Ups, zapomniałam go wyciszyć. - pomyślałam, no ale musiałam odebrać. Generalnie zawsze przed próbą wyłączałam telefon
- Zapomniałbym, musisz się jutro ładnie ubrać, ja oczywiście to skontroluję. Zaśpiewasz na rozpoczęciu roku swój ostatni numer, musisz zrobić dobre pierwsze wrażenie w szkole.
- Czemu dopiero teraz mi o tym mówisz? Przecież ja nie jestem przygotowana na występ! - zdenerwowałam się. Taki właśnie był Max - uwielbiał mówić mi o różnych rzeczach na ostatnią chwilę
- Ćwiczyłaś te piosenkę do znudzenia wcale nie aż tak dawno z trenerem wokalnym, poradzisz sobie na luzie. A właśnie, propos trenera wokalnego, załatwiłem ci nowego, uczy w twojej szkole. Jest nauczycielem od tw, czyli techniki wokalnej i zgodził się na dodatkowe lekcje z tobą dwa razy w tygodniu. Jak na szkołę muzyczną taka ilość jest wystarczająca.
- Dzięki Max.
- Co to ja jeszcze... a, no tak. Jesteś profesjonalistką, więc pewnie nie potrzebujesz przypomnienia, ale na wszelki wypadek i tak powiem - pamiętaj o rozgrzewce głosu. Nie chcemy w końcu, żebyś ochrypła. To na razie.
- No przecież, rozgrzewka. - przypomniałam sobie i zrobiłam szybkie rozciąganie twarzy, szyi i samych ust, a potem wyciągnęłam teczkę z piosenkami rozgrzewkowymi. Wyjęłam kilka, więcej niż zwykle, bo miałam sporo czasu, a po ich zaśpiewaniu wróciłam do piosenki którą przerwałam i na koniec zrobiłam sobie trening wokalny. Miałam do tego celu przygotowane specjalne piosenki, które zamiast tytułów były podpisane elementami śpiewu i nie miały słów, a jedynie melodie. Ćwiczyłam je śpiewając po prostu ciągiem jakąś samogłoskę i grając na pianinie zapisane nuty. Moje pianino oczywiście było elektryczne, żeby móc regulować głośność, chociaż inne bajery jak możliwość zmiany dźwięku na organy kościelne też mi się podobała. Naprawdę długo ćwiczyłam, znacznie dłużej niż zwykle, przez co byłam potem bardzo zmęczona, a mój głos domagał się odpoczynku. Wypiłam herbatkę z imbirem i miodem żeby mu ulżyć i olewając prysznic przebrałam się w piżamy i położyłam spać.

Podwójna gwiazdaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz