6

399 33 15
                                    

-No i z czego rżysz? 

Syriusz wywieszał przed kominkiem swoje rzeczy co chwila sie drapiąc. 

-Wygodne te portki? -Zaśmiał się dalej rozbawiony. 

-Spierdalaj… 

Remus faktycznie wyszedł, ale zaraz wrócił z galotami w rękach, długich do połowy uda. -Masz. Te są lniane. 

Podał mu je, bo już nie chciał go męczyć. Chłopak nie przejmując sie niczym szybko pozbył się wełnianych ubrań. 

-Ojoj… zapomniałem, że może cie to uczulić.. 

-Gapisz mi sie na dupe? 

-Mhm. Nogi też masz całe czerwone. Nie drap tego. -Odpowiedział bezwstydnie zbierając z podłogi rzeczy. -Zaraz przyjdę. 

Dopiero teraz Black miał chwilkę czasu, aby obejrzeć wystrój tego jakże skromnego domostwa. 

Podłoga była obita deskami. Tak. Jak i ściany. W niektórych miejscach znajdowały się cebry* zbierające deszcz spod przeciekającego dachu. Był tu duży piec kaflowy co czyniło pomieszczenie czarną izbą. Drzwi do reszty izb nie wyglądały jak te typowe XXI wieczne. Te były z porozbijanych grubszych gałęzi,  przez co można było dojrzeć co kryje sie po drugiej stronie. W oknach były białe firanki. W pokoju obok, gdzie mieścił sie również kamienny kominek była stara sofa, fotele wiklinowe obłożone owczą skórą, obrazy, witraże, zdobione skrzynie i szafy. To można powiedzieć odpowiednik "białej izby". W niej pod sufitem była ogromna belka z pewną datą. 

-Luńko? Co to za data? 

-Dom wtedy wybudowali! 

-500 lat temu?! 

-Dokładnie 567 lat. Oczywiście chata miała jakieś remonty, ale belkę zostawili. -Mówił  zbliżając sie do chłopaka. -W każdym domu u nas są takie. W osadzie są starsze. Masz na rozgrzanie. - Podał mu starą butelkę. 

-Co to? -Odkręcił i powąchał. Uśmiechnął sie na zapach alkoholu. 

-Łokowita. *

Syriusz chciał na twardego wziąć porządny łyk, ale pierwszy raz miał styczność z czymś takim i ledwo powstrzymywał skrzywienie twarzy. 

-Dobre nie? A jakie pożyteczne. Rozgrzewa. Moja babka moczyła w tym kurzajki. To chyba nawet ta sama butelka. 

Black zrobił wielkie oczy i wypluł co jeszcze miał w ustach na co Lupin zaczął się śmiać. - Spokojnie. Nic ci nie będzie. Co najwyżej tylko zęby ci wypadną. - Gospodarz nie mówił tego wszystkiego na serio. Miał dobry humor na robienie sobie jaj z mieszczucha. 

-Ale z ciebie żartowniś.- Przewrócił oczami. -2:0… 

-Czyżbyś stawiał mi wyzwanie? 

-Może… 

-Dobra. Do spania. 

-Co tak wcześnie?! Głodny jestem. 

-Tutaj jemy kolacje przed zachodem. 

-No weeź! 

-Ehh chodź do czarnej izby. 

-Gdzie? 

-Pokój z piecem kaflowym. 

Luniek dał mu kiełbasę i piętkę chleba. 

-Eee

-Nawet nie próbuj wybrzydzać. Nic innego nie dostaniesz. 

-Dobra dobra… A coś do picia? To jest tak suche, że no nie dam rady. 

-Jest mleko. 

-Mogę? 

-Zaraz przyniosę. 


***

Ceber/cebry- drewniane wiadro/wiadra.

Łokowita- Góralska nazwa na bimber domowej roboty do prywatnego użytkowania.

Osada [WOLFSTAR]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz