4 After

431 22 5
                                    

Pov: Oki


Tym razem już nie wstałem pierwszy. Szymon leżał przy mnie i oglądał coś w telefonie. Odsunąłem trochę głowę, żeby się rozbudzić.

- Hej - powiedziałem nieco zaspany.

- Cześć, już nie śpisz? To dobrze, bo nie dałbym rady cię obudzić...

- Mam aż taki głęboki sen? - zaśmiałem się.

- Nie... Nie miałbym serca cię budzić. Wyglądałeś tak słodko, spokojnie...

- No cóż... Dziękuję? A ty, długo spałeś? W ogóle która godzina?

- Jest prawie 15.30. Ja nie spałem... Nie potrzebowałem, rano się wyspałem.

- Nie nudziło ci się?

- Nie... Najpierw po prostu myślałem, a teraz przeglądam Instagrama. Wiesz, mnóstwo oznaczeń na filmach z koncertu...

- Właśnie, ja też powinienem obejrzeć i powstawiać do siebie...

- Mhm, podać ci?

- Tak...

Szymon wstał i wziął telefon, który mi dał. Następnie położył się tak, jak przed chwilą.

- Możemy tak leżeć? - spytał.

- Jasne.

Wyświetlając masę wycinków z koncertu zdarzyło się też kilka tych, momentu, gdy sobel się rozkleił, a ja go przytuliłem. Było to w sumie urocze. Ciekawe czy Sobel też to widział...

Kolejną relacją była ta z przeprosinami Sobla. Nie miałem dźwięku, więc nie słyszałem co mówi, ale widać mnie było bez koszulki na ostatnią sekundę. Roześmiałem się trochę i chciałem roztrzepać jego włosy, ale miał za krótkie, więc tylko je pogłaskałem.

- Co tam? - spytał.

- Nie, nic - powiedziałem lekko rozbawiony - Słuchaj, ja muszę jeszcze ułożyć włosy. Gdzie jest ta impreza?

- Z 15 minut stąd - mówił, podnosząc się ze mnie.

- To nie tak źle. Pójdziemy pieszo?

- Możemy. Mogę popatrzeć, jak układasz włosy? - dodał, chyba po chwili myślenia.

- Tak... Chodźmy.

Poszliśmy do toalety. Kurwa, tutaj nie ma mojego żelu. Nie chciałem tym martwić chłopaka.

- Wiesz co, chyba jednak pójdę tak...

- Dlaczego?

- Nie mam tu rzeczy, do ogarnięcia włosów...

- Och, a nie wolisz być jeżem? Możemy po coś szybko skoczyć...

- Nie... W końcu nie mogę nim być cały czas, żeby włosy mi się nie zepsuły.

- Tak wyglądasz słodziej.

Uśmiechnąłem się na jego słowa.

- Dziękuję. Szymon... Co przedstawiają twoje tatuaże?

- Ou... Zależy który.

- Na przykład ten - powiedziałem i dotknąłem buźki na jego twarzy.

- Może kiedyś ci powiem...

- A dlaczego masz ich tak dużo? W sensie, nie żeby były źle, bo bardzo ładne i bardzo ci w nich ładnie, ale tak nietypowo.

- Lubiłem rysować... - powiedział i westchnął, wzruszając ramionami.

- ...dziś ostro porysowany? - dokończyłem tekst jeden z jego piosenek, a on się zdziwił - No co? - spytałem lekko rozbawiony.

- Um... Nic. Nie sądziłem, że znasz na tyle moją twórczość.

- Przesłuchałem wszystko, co masz na Spotify. A twoje refreny trochę mi się wkręciły.

- To miłe... Dziękuję.

- Proszę. Przebierz się i idziemy - powiedziałem, wychodząc z łazienki.

Chłopak też wyszedł, wziął jakieś ciuchy z walizki i poszedł się przebrać.

Czekając na niego, wstawiłem na relacje zdanie 'Rozstaliśmy się z Sarą'. Nie było w tym wielkiej filozofii czy emocji. Po prostu czułem, że warto to napisać.

Westchnąłem i położyłem się na łóżku. W tym momencie Szymon wrócił.

- To co, idziemy? - powiedział.

- Mhm, chodźmy.

Byliśmy chwilę przed czasem.
Sobel poszedł ogarniać i witać gości, bo w końcu był gospodarzem. Nikogo, kogo bym lubił nie było jeszcze, więc udałem się sam po alkohol.

Usiadłem na kanapie sącząc drinka. Do lokalu zaczęło wchodzić coraz więcej ludzi, których nie koniecznie znałem. Chyba to fani, ale nie mieszałem się. Po jakimś czasie dosiadł się do mnie Sobel i chwilę rozmawialiśmy, ale później ktoś inny go porwał, więc zostałem sam, cały czas coś sobie dolewając.

Wyszedłem na parkiet, by trochę potańczyć. Zauważyłem znajomą, wytatuowaną twarz. Chłopak złapał mnie za nadgarstek i zaprowadził gdzieś na zaplecze, ale po drodze sięgnąłem jeszcze po kieliszek z wódką.

- A ty nie pijesz? - spytałem, gdy piłem.

- Nie lubię alkoholu. Jak pije, to po to, żeby się upić, a wolałbym być dzisiaj trzeźwy. Chodź, idziemy śpiewać.

- Co?

- Na scenie, wiesz, taki mini koncert.

- A... No dobrze.

Wyszliśmy na scenę i zaczęliśmy śpiewać. Później rzuciliśmy się w tłum.

→→

Obudziłem się, a przy mnie leżał Szymon. Delikatnie wysunąłem się z jego objęć i wstałem. Pękała mi głowa. Mogłem wczoraj tyle nie pić.

Dobrze, teraz trzeba poukładać sobie co się stało wczoraj.

Byliśmy na imprezie, piłem, tańczyłem, śpiewałem, rzuciłem się w tłum i... Następne co pamiętam, to skrawki chwil. Jedna na jakimś zapleczu z Soblem, później jedna jak biorę jeszcze jednego shota i kolejna, gdy się z kimś liże.

Ostatnie, co pamiętam, to przewracający się ja na chodniku, gdy wracamy i Szymon chcący mi pomóc. Kurwa, trzeba było się lepiej pilnować. Poszedłem wziąć zimny prysznic.

Historia pewnego koncertu // Sobel x OkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz