pięć

16.6K 1.3K 520
                                    

ok, deal jest taki, że o 21:30 wpadnie kolejny rozdział jeśli będziecie dla mnie mili

więc bawcie się dobrze, bo dostaliście cute rozdział

a kolejny nie będzie już cute... będzie hot

co złego to nie ja

...

Jamie, grudzień 2018

Grants co roku zostawało pięknie przystrajane na święta. Śnieg, który dodatkowo oprószył wcześniej ulice, dodawał temu miejscu uroku. Dziś były Mikołajki, a moje prezenty dla rodziny czekały już zapakowane. Tylko, że z rodzicami się jeszcze nie widziałem, a Miles swojego prezentu nawet nie odpakował zajęty wyjściem z Kenyą.

Zaparkowałem przed domem, przez długi moment po prostu się w niego wpatrując. W końcu zabrałem torbę, którą miałem ze sobą na siłowni z siedzenia obok i wysiadłem z samochodu.

Przyleciałem wczoraj, z zamiarem zostania na święta i sylwestra. Chciałem też porozmawiać z Lindsey, bo martwił mnie brak kontaktu z Mishą, więc zamierzam się do niej wybrać wieczorem.

Wysiadłem, idąc do domu, gdzie było zaskakująco cicho. Jak wychodziłem, to byli rodzice, co mnie zaskoczyło. Mama nawet oznajmiła, że szykujemy prawdziwe, duże święta w gronie rodziny.

Rzuciłem torbę na fotel, idąc do kuchni i nalewając sobie do szklanki wody. Usiadłem przy wyspie kuchennej, przeglądając wiadomości, gdy znów odbiła się ode mnie ta cisza. Coś było nie tak, ale nie chciałem jeszcze przyznawać na głos, że dokładnie wiedziałem co.

Tą ciszą był brak Kenyi, która jako jedyna wnosiła do tego ponurego domu trochę szaleństwa.

I nie rozumiałem tego, że będąc w drodze tutaj, cieszył mnie fakt, że ją zobaczę. Że będę mógł dalej ją irytować i patrzeć na to, jak wychodzi z siebie.

Nie mogłem doczekać się jej kolejnych ciętych ripost, gdy odpowie mi tak, że nie będę umiał nie uśmiechać się głupio pod nosem. Albo nie myśleć o tym przez zbyt długi czas.

Ta dziewczyna siedziała w mojej głowie, nawet wtedy, gdy byłem daleko stąd. Zwłaszcza wtedy. A nawet nie utrzymywaliśmy ze sobą kontaktu.

Jasne, miałem jej numer, ale... Miałem do niej napisać? To by było głupie. Nie jesteśmy przyjaciółmi, ani nawet znajomymi. A jednak właśnie to chciałem zrobić.

Westchnąłem, odkładając telefon, gdy usłyszałem drzwi wejściowe.

– Nie możemy iść do Lilly, bo obiecałam już, że przyjdziemy na imprezę do Violet.

Ten głos wprawił mnie w chwilowe odrętwienie. Wyprostowałem się, przysuwając bliżej siebie szklankę z wodą.

– Zawsze możemy się rozdzielić – zauważył mój brat, na co zmarszczyłem brwi, wciąż ich słuchając.

– Jezuuu, czy to takie ważne, u kogo na imprezie się postarzejemy? – zapytała ironicznie, po czym zobaczyła mnie, siedzącego przy wyspie kuchennej.

Posłałem jej szeroki uśmiech, na który zareagowała obojętnie.

– Jamie przyjechał? – zapytała tylko, jakby mnie tu nie było. Bo mogła zwrócić się bezpośrednio do mnie.

– Tak – odpowiedział nonszalancko Miles. – Na święta.

– Fajnie – mruknęła. – Właściwie to przypomniało mi się, że muszę wracać do domu.

– Co? – zdziwił się brat. – Przecież przejeżdżaliśmy koło niego. Jak tam wrócisz? Na piechotę?

– No – rzuciła bezproblemowo, na co uśmiechnąłem się pod nosem.

WICKED SECRET [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz