*Rozdział jest podzielony na dwie części. W drugiej są Huncwoci i Tom*
Golden Era:
Harry Potter:
- No nie – jęknęłaś załamana, patrząc na wielki zegar wiszący w bibliotece. Jak zwykle wolałaś przesiedzieć tu całą przerwę obiadową, niż pójść coś zjeść, a teraz zostały ci tylko trzy minuty do kolejnej lekcji.
Normalnie byś się nie przejęła aż tak bardzo, ale Snape, z którym miałaś lekcje eliksirów, nie przepada za tobą i na pewno odjąłby punkty twojemu domowi.
Zdenerwowana wybiegłaś z biblioteki i, na tyle na ile pozwalały ci twoje zdolności sportowe, zaczęłaś biec w stronę lochów.
Zbiegłaś ze schodów. Został ci już tylko jeden zakręt. Niestety skręcając, nie wyhamowałaś i wpadłaś na kogoś. Odbiłaś się od niego i zamknęłaś oczy czując, że za chwilę zderzysz się z podłogą, gdy ten ktoś złapał cię za rękę i przyciągnął.
Ostrożnie rozluźniłaś powieki i spojrzałaś na swojego wybawcę. „Chryste panie" pomyślałaś widząc, kto cię właśnie wyratował. Otworzyłaś usta by coś powiedzieć, ale szybko je zamknęłaś, wpatrując się w niego jak w obrazek. Chłopak widząc to, zmieszał się.
- Um wszystko w porządku? Spytał.
- Co? A tak, tak – powiedziałaś. Nagle uświadomiłaś sobie, że nadal jesteś bardzo spóźniona na lekcje ze Snapem – znaczy nie. JEST FATALNIE! Zawołałaś i szybo wyrwałaś mu się. Złapałaś za swoją torbę, która wypadłą ci z rąk podczas waszego zderzenia, i pobiegłaś w stronę sali.
Harry westchnął i również sięgnął po swoją torbę. Otworzył ja chcąc wyjąć z niej swoja mapę huncwotów, jednak widząc obce książki, uśmiechnął się lekko...
Ron Weasley: Szłaś przez odśnieżone ścieżki kierujące w stronę Hogwartu. Zbliżał się grudzień, a z nim Boże Narodzenie. Niby święta to taki spokojny czas pełen prezentów i uśmiechów, ale w tym roku wszyscy uczniowie w Hogwarcie i ci którzy przyjechali na Turniej Trój Magiczny nie byli wcale spokojni. Odkąd ogłoszono Bal Bożonarodzeniowy wszyscy chodzili podenerwowani, zmartwieni , że nie mają z kim pójść, albo, że nikt ich nie zaprosi. Wszyscy posyłali sobie ukradkiem spojrzenia jakby się bali zaprosić kogoś na bal...
Otrzepałaś buty przed wejściem do zamku i ruszyłaś w stronę WS, kiedy ktoś nagle uwiesił się na twojej szyi. Podskoczyłaś lekko przestraszona.
- Hej T/I – powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się szeroko i poprawiła swoje brązowe loki.
- Hej Hermiona – odpowiedziałaś i również uśmiechnęłaś się na jej widok – co się stało, że jesteś taka szczęśliwa dzisiaj?
- Nie uwierzysz kto mnie właśnie zaprosił na Bal! – zawołała przyciągając tym uwagę kilku osób – Viktor Krum – dodała szeptem.
- Fantastique! – krzyknęłaś. Parę głów znowu odwróciło się w waszą stronę – Ty to masz szczęście.
- Rzeczywiście mam –odparła kierując was w stronę wielkich drewnianych drzwi, przez które wychodzili i wchodzili uczniowie – ale nie jestem do niego całkowicie przekonana. Znam go przecież dość krótko... Chcesz zjeść dzisiaj ze mną obiad? – spytała cię Hermiona.
- Jeżeli to nie problem to pewnie.
Mały przeskok...
- Ale nie powinnaś się tak przejmować, vraiment – powiedziałaś nakładając warzywa na talerz - Nie bez powodu cię zaprosił – dodałaś odstawiając półmisek z sałatką. W tej samej chwili ktoś do was podszedł. Wysoki chłopak o rudych włosach z paroma bladymi piegami na nosie.
![](https://img.wattpad.com/cover/314071911-288-k423985.jpg)