Rozdział dziewiętnasty

159 8 10
                                    

Podróż była przyjemnym doznaniem, kiedy jego chłodna skóra znów zaznała walorów prawdziwych promeni ciepłego słońca, które tak delikatnie muskało jego wtulone w mężczyznę ciało. Choć początkowy strach opadł, pozostał wygodnie uwięziony pomiędzy szerokimi, umięśnionymi ramionami, rozkoszując się nienaturalnie pięknym zapachem, który obejmował tak perfekcyjnie jego duszę.

Zatracił się więc w uczuciu spokoju i dobrobytu, kiedy koń kłusował swobodnie po kwiecistej łące, pozwalając uldze objąć jego zmęczony walką umysł, a Seonghwa nie narzekał, pozostając niemalże perfekcyjnie nieruchomym przez całą podróż, pozwalając młodszemu rozkoszować się w symfonii kojących zmysłów. 

Lekka panika zaczęła jednak narastać, wraz z pojawieniem pierwszych zabudowań wioski, poprzedzającej wzniosłe budynki, z którymi nie posiadał ani jednego pozytywnego wspomnienia, pośród natarczywych koszmarów złych ludzkich istnień.

-Nie obawiaj się. Przy mnie nic ci nie będzie, gwiazdeczko - Wyszeptał mężczyzna za nim głosem grubym i niskim w pewnym stopniu zaborczym w zdecydowanym brzmieniu troski, a policzki chłopca zarumieniły się równie szybko, co słowa zostały wypowiedziane, sprawiając, iż ponownie poczuł ciepło rozchodzące się po jego twarzy.

Wioska na szczęście była opustoszała w popołudnie, kiedy każdy rozsądny człowiek ruszał w poszukiwaniu tanich produktów i okazji na najdrobniejsze pożywienie w okrutnym świecie, jednakże zagęszczenie zaczęło rosnąć wraz z dalszymi strukturami. Seonghwa powoli zeskoczył z szarego rumaka, podając dłoń w kierunku białego lisa, który uśmiechnął się w lekkim zdziwieniu, gdy zostali obsłużeni przez młodego, przystojnego mężczyznę o jasnych włosach. Mieszczański parobek przytrzymał konia, pozwalając pozostałej dwójce zejść spokojnie.

Yeosang poczuł, jak kolejne zaczerwienione obręcze malując się pięknie na jego policzkach, kiedy jego naturalny partner objął dłońmi wrażliwą i szczupłą talię, niemalże siłą ściągając go bezpiecznie, aż jego drżące od jazdy stopy uderzyły o podłoże pod nim. Ramiona jednak nie opuściły jego sylwetki, pozwalając mu ustabilizować się i odpocząć po długiej podróży.

-Już lepiej? - Spytał po chwili szeptem szaro włosy mężczyzna, nieco obniżając skroń, by spojrzeć wprost w oczy młodszego. Biały lis skinął zaś głową, lekko potrząsając długim ogonem dla rozluźnienia, nim cofnął się o krok, dając znać, że wrócił do swego zdrowia - Nie zabawimy tu długo, gdyż Mingi zaprosił nas do swojego apartamentu - Uśmiechnął się pocieszająco, szturchając delikatnie podbródek chłopca chłodnym opuszkiem kciuka, nim odwrócił swojego nieznośnie zarumienionego partnera, obejmując go ochronnie ramieniem i prowadząc do znacznego zagęszczenia tłumu.

-Mingi mieszka w mieście? - Jego pytanie może było niedorzecznym, ale pełnym dziecięcej ciekawości, kiedy spojrzał z błyskiem w swym oku o cale wyżej na Seonghwę, który z lekkim uśmiechem wykrzywiającym jego usta skinął głową na zgodę.

-Może nie byliśmy aktywni, jednakże zawsze byliśmy blisko konfliktu, obserwując go i jego rozwój - Wyszeptał już z większą niechęcią w swym głosie, a Yeosang musiał ugryźć się w język, aby wyzbyć się okrutnego komentarza, dotyczącego abstynencji w czasie największej potrzeby, pozwalając, aby jego umysł po prostu zamknął w sobie zło. Nie potrzebował konfliktu o rzeczy przeszłe... nie teraz, kiedy w końcu poczuł się choć trochę wygodnym w objęciu drugiego mężczyzny - Czy jest coś, o czym marzyłeś, aby mieć, a nigdy nie mogłeś tego posiadać? - Seonghwa ponownie odwrócił jego myśli, sprawiając, iż niemalże zachłysnął się powietrzem, zapominając, iż tym razem jest ktoś, kto dba o jego dobro i zdrowie.

Zawahał się lekko w wypowiedzeniu swej decyzji, jednakże delikatny, czuły gest, który musnął jego talię, sprawił, iż otworzył swoje nieco spuchnięte usta.

The other half of the soul //SeongSangOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz