Przekręt

79 5 0
                                    

POV. Diane

– Katie zastanów się!– od dobrych kilku minut kłóciłam się z gepardzicą– dobrze wiesz, że tego nie zrobił Marmalade! Myślisz tak, bo z niewiadomo jakiego powodu go nienawidzisz już od dawna.

– Ja mu nie ufam!– uparcie trzymała się swojego zdania. Po kim ona to ma?– wrobił ich dla własnego zysku. Gdyby to byli oni to już dawno by ich tam nie było. Są co prawda wariatami, ale nie są aż tak głupi. Światła zgasły w momencie, gdy miałam ich oczyścić z zarzutów. Przypadek? Nie sądzę. Gdyby to byli oni, to zrobili by to w momencie, gdy delfin został odblokowany.

Była w tym jakaś logika.

– No dobra– westchnęłam– załóżmy, że to nie byli oni, ale na pewno nie zrobił tego Marmalade. To jest po prostu niemożliwe!

– Zniknął w momencie, gdy zgasły światła– warknęła– i nagle magicznie się pojawił, gdy mieli ich wsadzać do paki, a kiedy tam był, wilk się wkurwił. Nie wygląda mi na takiego, który się wkurza z byle powodu. Nawet jak plan nie idzie tak jak chce, nigdy się nie denerwuje.

– Ach tak?– uniosłam brew– a skąd ty to możesz wiedzieć? Nie znasz go!

– Dobrze wiesz, że potrafię każdego przejrzeć na wylot– i tu miała rację– potrafiłam wyczuć, kiedy mnie próbował bajerować, potrafiłam wyczuć kiedy ktoś kłamał, był smutny czy szczęśliwy.

– I co to ma do rzeczy?– zapytałam. Mimo wszystko nadal sceptycznie do tego podchodziłam– zresztą dlaczego uważasz, że akurat Marmalade to zrobił?

– Przecież tylko on znał zabezpieczenia– powiedziała– ja je tylko wprowadzałam. A całą piątkę miałam w zasięgu wzroku. Nic nie mogli zrobić. Dobrze wiesz, że zabezpieczenia nałożone przeze mnie trzeba długo hakować. Czasami nawet ja mam problem z rozszyfrowaniem ich, ale jak ty nie chcesz wierzyć, to nic tu po mnie. Wracam do siebie.

Po tych słowach gepardzica z hukiem zamknęła za sobą drzwi wejściowe i ruszyła prawdopodobnie do swojego domu. Jakby nie patrzeć, było sporo racji w tym co powiedziała. Tylko Marmalade znał kody do zabezpieczeń. No i ona, ale to oczywiste, że tego nie zrobiła. Zeszłam do swojej kryjówki, która była połączona z kryjówką przyjaciółki i zauważyłam, że było tam sporo rzeczy, których żadna z nas nie ukradła. Podeszłam do tableta i zauważyłam na nim rozrys jakiejś mapy. Prawdopodobnie prowadziła do kryjówki spółki, czyli naprawdę oddał jej wszystko. No kto by się spodziewał. Założyłam swój strój szkarłatnej łapy i ruszyłam w kierunku S.U.C.M–u. Wkrótce byłam na miejscu.

– Tu nie ma miejsca na przemoc– krzyknęła jedna z policjantek, a wtedy uderzyłam mężczyznę stojącego tuż przede mną w głowę, przez co osłabiony upadł za barierki na podłogę.

– Powiedz to jemu– powiedział wtedy obolały. Zaczęłam pozbywać się ludzi dookoła i wkopując ich za kratki. Kiedy pozbyłam się ich wszystkich pozbawiając ich przy tym przytomności zaczęłam zbliżać się do tych, których chciałam uwolnić. Zaczęli się cofać, więc zdjęłam kaptur.

– Diane?– zdziwił się wilk– a co ty tu robisz?

– Nie wiedziałem że umiesz robić takie kop, kop. Pac, pac!– zawołał Pirania.

– Czekaj– zamyślił się wilk ignorując przy tym rybę– ty jesteś szkarłatna łapa? Królowa włamów, cicha jak ninja, giętka jak kinja? Ukradłaś brylant z Umpango dwa razy. Raz dla zysku i raz dla zabawy. Nigdy nie złapana ani nie notowana.

– Najwyraźniej jestem gorsza niż zapamiętałam– odpowiedziałam, a po chwili usłyszałam dźwięk alarmu. Zasłoniłam twarz– a przynajmniej byłam.

Do pomieszczenia wbiegli pracownicy, więc zaczęłam się z nimi rozprawiać, a już po chwili byliśmy na łodzi, uciekając od tego zgiełku.

– Dlaczego nam tak właściwie pomagasz?– zapytał podejrzliwie wilk– Katie cię przysłała?

– Pokłóciłyśmy się– odpowiedziałam– jest teraz prawdopodobnie wkurzona. Była niemal pewna, że to całe zamieszanie to wina Marmalade'a. Nie wierzyłam jej, ale kiedy wyszła zdałam sobie sprawę, że jednak ona nigdy się co do nikogo nie pomyliła. Miała dość sensowne argumenty, ale głupia jej nie posłuchałam.

– Przejdzie jej pewnie szybko– stwierdził rekin– nie wygląda na zbyt fochliwą.

– Żarty se robisz– prychnęłam– to jedna z najbardziej złośliwych, sarkastycznych, błyskotliwych i fochliwych osób jakie znam. Ona się nigdy w niczym nie pomyliła. Wiedziała, komu ufać. No dobra.. trzeba go powstrzymać, ale sama nie dam rady, a wy znacie rozkład jego domu.

– Możesz na nas liczyć!– powiedział wilk, na co się uśmiechnęłam– prawda?

– Nie ma żadnych nas– odpowiedział wąż– to koniec.

– Z powodu tamtej różnicy zdań?– zaczął gestykulować. To się dobrze nie skończy– to weź.. kto się czubi ten się lubi. Ty rzucasz, ja odbijam. Zawsze tak jest.

– Otóż nie tym razem– odpowiedział wąż.

– Pirania?– ryba odeszła wtedy bez słowa mordując wilka wzrokiem– Włóczka? Rekin?

– Wiesz dlaczego nie lubię urodzin?– zapytał wąż, kiedy odeszli już na pewny kawałek– bo jak byłem mały to nikt na nie nie przychodził. Teraz mi tylko przypominają, że w oczach innych zawsze będę potworem. Ale to nic przy tym, że ten jeden gość, któremu ufałem mnie zdradził.

Po chwili gdy zniknęli z zasięgu naszego wzroku ruszyliśmy do auta. Podróż minęła nam w ciszy.

– Wszystko okej?– zapytałam, gdy zatrzymałam się tuż pod swoim domem.

–Nie, jest bardzo nie okej– odpowiedział– właśnie straciłem moich jedynych przyjaciół. Co ja robię?

– Wiem, że to nie jest łatwe– powiedziałam– nagle tak wszystko rzucić.

– Skąd wiesz?– zapytał.

– Wiem– powiedziałam– byłam najlepszą włamywaczką na świecie tuż obok Czarnej Cętki. Miałam już wszystko. Oprócz jednego.

– Złotego Delfina?– uśmiechnął się– próbowałaś go ukraść?

– Na próbie się nie skończyło– uśmiechnęłam się– miałam go, mogłam uciec, ale wtedy byłabym tylko chytrym lisem, którego widzieli we mnie inni. Od tamtej pory wszystko się zmieniło, ale teraz nie okradam innych, tylko im pomagam. Wciąż jestem sobą, tylko tą lepszą wersją. Dobrze robisz, jeśli to są naprawdę twoi przyjaciele zrozumieją. A teraz już chodź. Wyglądasz jakbyś nawiał z więzienia.

Wyszliśmy z auta, a po chwili znaleźliśmy się w mojej kryjówce.

Szykuj się, Marmalade. 

Pan Wilk i Spółka: Czarna Tajemnica Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz