Rozdział V Katakumby

74 6 0
                                    

Kroki na czarnym marmurze rozchodziły się echem od czerwonych ceglanych ścian katakumb, lekko oświetlonych mdłym światłem przyciemnionych pochodni na ścianach. Echem rozchodziły się też jęki i wrzaski

W miarę jak zakapturzona postać zbliżała się do metolowych drzwi na końcu korytarza, krzyki stawały się co raz wyraźniejsze. Drzwi się otwarły. Dźwięk skrzpnięcia przeszedł przez wszystkie korytarze, a inne dźwięki umilkły. Jakby ze sttachu przed tym kto nadchodzi

Witaj Lordzie Verllon - powiedziało cichym głosem małe stworzenie. Karłowate, zgarbione, z wytrzeszczonymi czarnymi oczami. Z wykrzywionego grymasu wystawaly czadne, spiczaste zęby tworząc przeraźliwy uśmiech. Jego pan ruszył schodami w dół mijając cele więzienne lochów, w których więził ludzi, dla informacji, wysysania z nich życia lub po prostu dla czerpania przyjemności z ich torturowania

Jedni siedzieli za kratami skuleni w kącie, inni mówili do siebie, jeszcze inni, ci którzy postradali zmysły stali i śmiali się do ściany. Niektórzy, co odwarzniejsi, albo głupsi krzyczeli i pluli w strone Verllona, co kończyło się serią batów

-Gdzie on jest? - Powiedział niskim, cichym głosem pan do swego sługi
-Na końcu korytarza. W osobnej komnacie i celi, tak jak sobie życzyłeś panie
-Doskonale. Nie przeszkadzać nam - Powiedział, wchodząc do wcześniej wspomnianego pomieszczenia

Na łańcuchach zaczepionych za nadgarski wisiał mężczyzna. Dobrze zbudowany, wysoki brunet. Lekkie światło pochodni z poprzedniego pomieszczenia wpadało do komnaty przez kraty w drzwiach. Więzień podniusł wzrok, jednak było zbyt ciemno żeby zobaczyć twarz optawcy, który podszedł do niego i lapiąc go za szyje, szepcząc mu do ucha demonicznym głosem - daje ci ostatnią szanse, gdzie jest Torm? - Na co więzień splunąoł mu na twarz - Wiesz kim jestem? - Powiedział zaciskając zęby. Złość aż w nim się zagotowała. W jego dłoni pojawił się miecz z kręgosłupa i połamanych, zaostrzonych żeber. Zamachnął się mówiąc - Miałeś swoją ostatnią szansę, a teraz zatłukę cię jak psa!

Wtedy do pomieszczenia wpadłytrzy sługusy, bardzo podobne do tego przy pierwszych drzwiach. Jeden od razu został rozszarpany kościanym mieczem, drugi, złapany z głowe zmienił się w proch. Trzeci zrobil krok w tył, ale zaraz wyleciał do głównego pomieszczenia z więźniami pod wpływem silnego kopmięcia w głowe. Czarna krew popłynęła z jego czaszki. Jego pan podszedł do niego i gdy już miał go zgładzić, ten powiedział tylko - Torm znaleziony - Wtedy odwrócił się w tył, krzyknąl do więźnia - Twój wnuczek się znalazł, na pewno bardzo się cieszysz - Ruszyl w strone wyjścia i dodał - Ale nie martw się, niedługo do ciebie dołaczy!

Pilnować go - rzucil do strażnika nakładajac kaptur i chowajac tym samym zwoje pełne mroku oczy

************************************

Sorry ze tak długo nic nie pisałem, ale muszę mieć na to wene i czas, a z tym drugim ostatnio krucho. Dzięki że czytacie ;)

Zrodzeni z żywiołówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz